-Witamy w naszej, wesołej rodzince Clary.
Rodzince, co? Nie jestem zbytnio przekonana czy do niej pasuje. Ale nie chcę już być więcej sama.
-Hej. -Uśmiecham się delikatnie.
-Skoro jesteś teraz jedną z nas musimy to uczcić! -Krzyczy Tony. Uczcić? Mam złe przeczucia, ale chyba nie tylko ja, patrząc na miny pozostałych osób w tym pokoju.
-Dlatego urządzimy bankiet! Obecność obowiązkowa! Ludzie impreza! -Drze się Tony w dalszym ciągu.Niestety nie jestem pewna jak mam się zachować w takiej sytuacji więc postanawiam się powoli wycofać. Kieruje się do kuchni w celu przyrządzenia sobie śniadania. Mam nadzieję, że się nie obrażą jeśli zadomowię się trochę tutaj. Otwieram lodówkę w celu zobaczenia co takiego mogę zjeść. Jednak moje oczy tracą ostrość.Mrugam kilka razy starając się skupić na obrazie przede mną, lecz niestety nie udaje mi się.
Słyszę delikatny śpiew ptaków.Obraz zaczyna się wyostrzać. Ukazując kolejne z moich zaginionych wspomnień.
-Mamo! Zrobimy naleśniki? - Mała dziewczynka skacze wkoło swojej rodzicielki nie mogąc doczekać się odpowiedzi.
-Dobrze skarbie. Na jakie masz ochotę?-Pyta delikatnie kobieta.
-Z owocami takie jakie lubi tata! -Z twarzy dziewczynki znika uśmiech, a po jej małe twarzyczce spływa słona łza.
-Och skarbie! -Matka kuca przed swoją córką, pozwalając jej ronić gorzkie łzy w swoją bluzkę.
-Jestem pewna, że tata ucieszyłby się, gdybyś je zrobiła teraz. Zobaczysz jeszcze go zobaczysz! A teraz uśmiechnij się i wyjmij wszystkie składniki. -Mówi delikatnie kobieta starając się pocieszyć dziecko. Jednak jej oczy nie cieszą się gdy wypowiada te słowa. Są pełne poczucia winy i smutku. To wszystko kłamstwo. Jej ojciec już nie wróci i kobieta zdaje sobie tego sprawę tylko ja tego nie rozumiem. Jestem dzieckiem, tylko dzieckiem. Bardzo naiwnym dzieckiem.
-Dobrze mamo! -Na twarz dziewczynki wpełza szeroki uśmiech gdy ta zaczyna szukać potrzebnych składników...
Znów obraz traci kolory pozwalając mojej świadomości wrócić do wierzy superbohaterów.
-Clary wszystko w porządku? -Za moimi plecami stoi Steve, przyglądając mi się niespokojnie. Dopiero teraz czuję, że w pełni odzyskałam władzę nad ciałem. Wciąż stoję przed otwartą lodówką. Jestem ciekawa jak długo już.
-Tak jest dobrze. -Oznajmiam, wyjmując z lodówki potrzebne składniki i owoce alby przyrządzić takie same naleśniki jak we wspomnieniu. Zaczynam przeszukiwać szafki w poszukiwaniu oleju i patelni.
-Na pewno?
-Tak Steve to nic takiego. Tylko wspomnienie. -Oznajmiam mając cichą nadzieję, że nie będzie pytał o więcej. Po dłuższym zastanowieniu postanawiam zrobić naleśniki dla wszystkich by choć w jakimś stopniu im się zrewanżować. Zaczynając smażyć pierwsze placki do kuchni wpada reszta zwariowanej rodzinki.
-Co tam pichcisz Clary. -Pyta Wanda,siadając przy blacie razem zresztą i obserwując moje poczynania.
-Naleśniki. -Oznajmiam krótko skupiając się na idealnym smażeniu.
-Naleśniki? Umiesz je robić? Jak przecież w Hydrze raczej nie mieliście kursów gotowania. -Dopytuje z lekką kpiną Tony. Czuję na swoich plecach jego wzrok.
-To tylko wspomnienie Tony, nie jakiś tam kurs. -Odpowiadam lekko oschle. Nie moja wina, naprawdę nic do niego nie mam. Tylko, że każda wzmianka o Hydrze tak na mnie wpływa. Wyjmuje z jednej z szafek talerze, które napotkałam szukając patelni. I zaczynam nakładać naleśniki aby zaraz potem polać je sosem owocowym który zrobiłam, gdy patelnia się nagrzewała, oraz przystroić kawałkami owoców, które znalazłam w lodówce. Odwracam się do Avengersów podając im talerze.
-Mam nadzieję że będą wam smakować.-Uśmiecham się do nich nieśmiało. I czekam na ich reakcję gdy zaczynają jeść.
-Jak ty je zrobiłaś!? -Krzyczy Pietro. Patrząc na mnie z odrobiną niedowierzania.
-Aż tak złe? -Pytam lekko przestraszona, że jednak coś schrzaniłam gdy rozmawiałam z bohaterami.
-ZŁE!? One są boskie kobieto! Jak tyje zrobiłaś? -Boskie? Czyli chyba jednak im smakują.
-Nie jestem do końca pewna. -Drapię się odruchowo w tył głowy i odwracam wzrok od zszokowanych bohaterów.
-Jak to? -Dopytuje Natasha.
-Już mówiłam to tylko wspomnienie.Zrobiłam to samo co robiłam w nim i tak jakoś samo wyszło.-Patrzę na bohaterów starając się to wytłumaczyć jakoś racjonalnie.
-O czym ono było? -Pyta Tony
-O mojej rodzinie, a dokładniej jak gotowałam z mamą będąc dzieckiem. -Mówię nieśmiało,przypominając sobie wzrok mamy gdy mówiła o powrocie taty.
-Rozumiem. Ale to dobrze.
-Dobrze? -Patrzę na Tony'ego nic nie rozumiejąc.
-Tak. W końcu coś sobie przypomniałaś. -Przypomniałam, ale nie tylko to, ale o reszcie lepiej żebyście się nie dowiedzieli. Nie musicie znać mojej egzystencji w Hydrze ani o tym dziwnym wspomnieniu z nieznanym mężczyzną. Spoglądam na jedzących bohaterów.
-Masz rację
a/n
Ilość Słów - 686
Szczęśliwego Nowego Roku!!! Z tej okazji życzę wszystkim dotrwania do kwietnia na Avengers 4 XD. Po północy wpłynie kolejny rozdział :D Do zobaczenia za parę godzin.
CZYTASZ
Bo jestem tylko Cieniem (Avengers FF)
Fanfic"(...)-Kim jesteś? - Pytam starając się nie jąkać. Pytanie to krążyło w mojej głowie odkąd tylko go zobaczyłam. Kim jest i dlaczego się mną interesuje. Dlaczego nie zostawi mnie samej. Powinien, tylko na to zasługuję. Na samotność, nie na współczuci...