Doktor Plagi pov.
Już od dłuższego czasu Dr. Hamm przesłuchiwał mnie w specjalnym, przyciemnionym pomieszczeniu. Obok niego siedziała T.i. Nie odzywała się w przeciwieństwie do starszego mężczyzny który w jakikolwiek sposób próbował nawiązać ze mną kontakt. Wreszcie sam postanowiłem się odezwać. (rozmowa brana ze źródeł internetowych xD)
- A więc jaka jest Twoja specjalizacja? - Zacząłem dla mnie ciekawy temat.
- Kryptobiologia dlaczego... - Zaśmiałem się krótko przerywając mojego pytanie.
- Profesja medyczna, jak i moja. Wyśmienicie! A już się martwiłem, że zostałem porwany przez pierwszych lepszych rzezimieszków! - Zacząłem mimowolnie rozglądać się po pomieszczeniu. - To miejsce. Czy to twoje laboratorium? Zastanawiałem się nad tym ze względu na tą czystość i nikłe ślady zarazy...
Reader pov.
Przestałam ich słuchać. Nie chciało mi się. Tak poza tym byłam zajęta rozmową z 035 która wydawała się na tą chwilę ciekawsza niż ta którą prowadzili mężczyźni.
Lubię psy, ale jestem cichym wielbicielem kotów. A ty? Jakie zwierzę lubisz?
Hmm... Najbardziej lubię (ulubione zwierzę). Są cudowne!
Ciekawe.
-Dobrze Dr. T.n?- Z ciekawej rozmowy wyrwał mnie Dr. Raymond Hamm.
- Słucham? A, tak tak. - Otrząsnęłam się szybko skupiając się na rozmowie. Zaraz, czy ja się właśnie zgodziłam na... O Boże.
- Dobrze. Więc jutro o godzinie 17 zejdziesz do przechowalni SCP 682 i podasz mu lek usypiający. Będą przy tobie doświadczeni MTF. - Doktor zapisał coś w swoim notesie a ja momentalnie pobladłam. Czemu ja
Oszalał? Dlaczego nie wykorzysta do tego klasy D? Jeśli zginę będzie miał mnie na sumieniu do końca swojego marnego życia.
- Wszystko dobrze T.i? Jesteś bledsza niż... - Nie było dane mu dokończyć. Na korytarzach zawał głośny alarm oświetlający wszystko swoim czerwonym, jak dla mnie, nieprzyjemnym dla oczu światłem.
Przez głośny alarm mogliśmy usłyszeć też grupę MTF która przebiegła obok pomieszczenia w którym się znajdowaliśmy. Z głośników usłyszeliśmy szybki komunikat informujący nas o przełamaniu zabezpieczeń.- T.n! Idziemy do bezpiecznej strefy! - W jego głosie można było wyczuć wyraźny strach jak i w oczach.
- A co z Doktorem Plagi? - Spojrzałam szybko na skuty obiekt.
Po chwili jednak spojrzałam na coś co mnie przeraziło.
Głupia! Uciekaj, chowaj się!
- Chodź ju... Na co się tak patrzysz? - Zawiesił na mnie wzrok a potem powoli odwrócił się w stronę drzwi. Zaczął się chwiać na nogach.
Nie mogłam wymusić z siebie ani jednego słowa. Za mężczyzną stał "Łazarz". Keter. Do moich uszu dobiegła ponura muzyka (media) a do nozdrzy drażniący zapach zgnilizny od którego zbierało mi się na wymioty.
Raymond odwrócił się a z jego gardła wydusił się zduszony krzyk, gdyż momentalnie był duszony przez ketera. Do rąk wzięłam szybko krzesło z zamiarem uderzenia 106, lecz ktoś mi w tym przeszkodził. Tym kimś był 049. Spojrzałam przerażona w jego złoto-srebrne tęczówki a za sobą usłyszałam głuchy dźwięk upadania ciała. CHOLERA! Gdzie jest oddział MTF?
Szczerze? Byłam w dupie. Pomiędzy dwoma SCP. Euclid oraz Keter... Co ja mam zrobić? Jak sama mam się uratować? Tak będzie wyglądać moja śmierć?
Chciałam ich jakoś wyminąć, ale nie wiem, czy dałabym radę. Stałam tu, na środku jak słup soli. Strach sparaliżował całe moje ciało. Alarm wył coraz ciszej, wszystko dookoła jakby zaczęło się... Kręcić. Strasznie mi zimno. Złapałam się za głowę którą przeszedł tępy ból. Upadłam na kolana i zaczęłam kaszleć prawie wypluwając płuca. Zasłoniłam usta dłonią podczas nieopanowanego kasłania i poczułam coś wilgotnego na niej. Spojrzałam na dłoń i ujrzałam krew. Skuliłam się. Czułam jak wszystkie siły właśnie mnie opuszczają. Mogłam tylko tak leżeć i czekać na śmierć.
- T.i! - Usłyszałam znajomy głos. Ktoś mnie woła?
- Bright? - Odwróciłam się w stronę drzwi i ujrzałam w nich Jacka. Okularnik podbiegł do mnie a ja widziałam już tylko ciemność.
Bright pov.
Biegałem przez korytarze szukając T.i. Nie chciałem aby coś jej się stało. Słyszałem też, że blisko pomieszczenia w którym się znajduje pojawił się Łazarz. Szlag... Przebiegłem przez przejście. Czując zapach rozkładających się ciał wiedziałem, że jestem już na miejscu. Zabrałem broń ze środkiem usypiającym specjalnie stworzonym na takie sytuacje. Co prawda na 049 podziała, ale na ketera już co gorsza nie. Będę musiał inaczej sobie poradzić. Wskoczyłem do pomieszczenia jak szybko tylko mogłem i zauważyłem nieprzytomną T.i. Zmarszczyłem brwi. Dla mnie to było misją samobójczą ale ja mogę się odrodzić. Ona już nie. Spojrzałem na swojego SCP przybierając więcej pewności i stanąłem stabilnie celując w Doktora Plagi który wyciągał ręce w stronę leżącej na środku pomieszczenia kobiety.
- Łapy precz!- Krzyknąłem do niego. Kątem oka ciągle widziałem Łazarza który tylko szczerzył się i charczał w kącie pomieszczenia.
Po chwili jednak przeszedł przez swoje przejście w podłodze i zniknął. 049 szybko podszedł do mnie z wyciągniętą w moją strone ręką. Zawachał się. Ale nie ja. Szybko wystrzeliłem kilka pocisków w stronę obiektu. Skrzywił się cofając rękę i padł nieprzytomny. Chwilę później alarm przestał wyć i słyszałem szybkie kroki ochrony. Odetchnąłem z ulgą i rzuciłem broń na podłodze klękając obok T.n która nie była w dobrym stanie.
- Halo! Tutaj jesteśmy! - Krzyknąłem z całych sił. Przetarłem czoło z kropelek potu i zacisnąłem zęby. Muszę zanieść ją do skrzydła szpitalnego jak najszybciej.
_________________________
... *patrzy na scenariusz a potem na rozdział *... Kurwa, to nie tak... KTO TO PISAŁ? Dziękuję za przeczytanie!
Doktor Plagi : Bright! Zostaw Nieśmiałka!*Nieopanowane Krzyki*
Rozdział poprawiony. Drugi raz.
CZYTASZ
Jako jedyna mi zaufałaś... |SCP 049 x Reader|
Fanfiction- Szlag! Czy ta placówka w ogóle jest chociaż trochę normalna?! ~ Oj moja droga. Stań przed lustrem i zadaj SOBIE jeszcze raz to samo pytanie. Sądzę, że natychmiast sobie na nie odpowiesz. - A niech cię, chyba masz rację. ~ Ja zawsze mam rację. ...