#1

3.4K 164 166
                                    

Razem z Bright'em znajdowaliśmy się już pod windą którą zjechaliśmy na dół. Przeszliśmy przez korytarz i stanęliśmy przed dużą rozsuwaną bramą za którą znajdowała się przechowalnia przydzielonego mi od niedawna SCP. Z kieszeni kitlu wyjęłam swoją kartę. Już miałam ją przystawić do czytniku, ale Jack zrobił to szybciej. Spojrzałam na niego pytająco, nie mogłam uwierzyć, że ma już kartę dostępu poziomu piątego. Ten tylko obdarował mnie szerokim, jak zawsze, uśmiechem. Gdy brama całkiem się rozsunęła, co chwilkę jej zaczęły, weszliśmy do środka. Przed sobą ujrzałam drugie pomieszczenie, gdzie w kącie stał Doktor Plagi. Przyglądał nam się w spokoju i być może w lekkim zaciekawieniu.

Najwidoczniej doktorek się zaciekawił.

Chyba mi nie zrobi krzywdy?

Czy ja wiem...

Czułam się... Dziwnie? Czy nie mógł być mi przydzielony SCP 999? Czy o tak dużo proszę? MTF stało za nami z gotowymi kajdankami i dwoma długimi prętami zakończonymi pół pierścieniem. Bright otworzył cele, aby mogli go zakuć. Doktor w spokoju czekał, aż wykonają swoją robotę. Widocznie wiedział, że jeżeli ich zabiję dotykiem, zostanie potraktowany silnymi lekami uspokajającymi. MTF dał nam znać, że możemy wejść.

- Idź T.i. Ja tu zostanę. - Zachęcił mnie ruchem ręki.

- Okej. - Odpowiedziałam z lekką nutką strachu i niepewności w głosie.

- Nie bój się. Są tam MTF. - Zaśmiał się krótko.

Gdy usłyszałam słowa Jack'a, uspokoiłam się. Weszłam do środka i usiadłam po przeciwnej stronie rozłożonego stołu i krzeseł. Przeniosłam wzrok na Doktora Plagi.

- Witaj. Jestem Dr. T.n. - Mężczyzna wpatrywał się we mnie. - Uh, czy ta głupia "obroża" - W tym momencie zrobiłam cudzysłów w powietrzu. - jest potrzebna?

- To dla bezpieczeństwa Pani Dr. T.n. - Powiedział wyższy mężczyzna.

- Zdejmijcie mu to. Dobrze.... Nie zrobisz im krzywdy? - Zapytałam Doktora. On tylko pokiwał głową, na znak, że nic im nie zrobi. - Jeżeli regulamin tak nakazuje, to kajdanki niech zostaną. - mężczyźni spełnili moją prośbę z lekką niechęcią co ujrzałam po ich ruchach.

- Dziękuję Panno Dr. T.n - SCP podziękował mi, a ja kątem oka spojrzałam na Dr. Brighta. Zaśmiałam się cicho, widząc, że ma otwarte usta ze zdziwienia, jednak szybko się otrząsnął. Odwróciłam wzrok na mężczyznę z maską na twarzy.

- Mów mi T.i. A więc, jak mogę do ciebie zwracać? Myślę, że nazywanie cię SCP 049 nie jest zbyt dla ciebie miłe. Ja bym czuła się z tym nadzwyczaj dziwnie bądź i przedmiotowo.

- Masz rację. Mi jednak wszystko jedno jak inni się do mnie zwracają, ale jednak preferuje nazywanie mnie Doktorem Plagi. - Odpowiedział powoli.

- Dobrze, a więc... - Spojrzałam na arkusz z pytaniami które miałam zadać Doktorowi. Odwróciłam głowę w stronę szyby i pomachałam ręką do okularnika, żeby przyszedł tutaj na chwilkę. - Doktorze, za chwilkę wejdzie tutaj Dr. Bright. Muszę mu zadać małe pytanie. Nie będzie ci to przeszkadzało? - Te pytania były beznadziejne.

- Oczywiście, że nie. - Kiwnął głową. Po chwili wbił swój wzrok w ziemię.

Doktor Plagi pov.

Zamyślony wbiłem swój wzrok w ziemię. Nie wiem dlaczego mi ufa. Do tego nie wyczuwam w niej zarazy, co mnie bardzo zainteresowało. Po chwili do środka wszedł Dr. Bright. Podszedł do T.i a ona zaczęła go wypytywać o arkusz z pytaniami. Kiwał co chwila głową, na nie, a kobieta uśmiechnęła się mówiąc szybkie "doskonale, dziękuję". Okularnik wyszedł z mojej celi a dziewczyna podarła kartki.

- Dlaczego to zrobiłaś? Nie będziesz zadawała tych pytań? - Zapytałem mrużąc oczy.

- Nie,moim zdaniem są beznadziejne. Mam w głowie lepsze pytania które za chwilę ci zadam. - Powiedziała z powagą.

- Dobrze. A więc słucham.

- Jak się tutaj czujesz? Czegoś ci potrzeba? - Zdziwiło mnie to pytanie.

- Czuję się tutaj całkiem dobrze. Nie potrzebuję niczego prócz zarażonych do badań i udoskonalania lekarstwa. - Odpowiedziałem na jej pytanie zgodnie z prawdą.

- Hmm... - zamyśliła się chwilę, aby potem rozejrzeć się. - Nie potrzebujesz... Łóżka? Biurka lub czegokolwiek?

- Nie odczuwam potrzeby wygody podczas wykonywania mojego powołania. - Przymknąłem oczy.

- Dobrze. Tęsknisz za swoją ojczyzną? Masz do kogo wrócić?

- Za ojczyzną tęsknię, lecz nie mam do kogo wrócić. Nie mam też rodziny. Matki ani ojca. Zostałem powołany na zostanie doktorem, aby stworzyć lekarstwo idealne.

- Rozumiem. Jaki jest twój ulubiony kolor? Wiem, że to pytanie jest bez sensu, ale nie mam zamiaru cię męczyć na pierwszym przesłuchaniu. - Uśmiechnęła się na co przechyliłem głowę ku boku.

- Nie mam ulubionego koloru.

- Rozumiem. To dzisiaj na tyle Doktorze. Do zobaczenia. - Kobieta wstała i skierowała się do wyjścia.

- Do zobaczenia T.i. - Dałem zdjąć uzbrojonym mężczyznom kajdanki z moich nadgarstków trzymając sztywno ręce.

Chęć uśmiercenia ich, wyraźny odór zarazy który od nich bił ... Ledwo się powstrzymywałem. MTF złożyli krzesła i stół, i wyszli. Dr. Jack zamknął moją cele i poklepał Dr. T.n po plecach. Odwrócili się do mnie, a ona mi pomachała. Uniosłem lekko brodę ku górze nie rozumiejąc do końca jej gestu. Gdy wyszli i zamknęli bramę poczułem dziwną pustkę. Jest inna niż wszyscy.

________________________

Witam wszystkich! Oto rozdział, może i nie najciekawszy, ale nie miałam na niego pomysłu xD. Teraz moim zdaniem wszystko będzie szło z górki. Za błędy przepraszam.

AH! I jeżeli zauważcie jakieś dziwne słowo, to wiedzcie, że to wina mojej autokorekty. ;-;

~ Feria

Rozdział poprawiony.

Jako jedyna mi zaufałaś...  |SCP 049 x Reader|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz