To nic: Rozdział 8

136 16 2
                                    


Nie, nie było mądre, ale nadal miał nadzieje że odpisze. Przecież to Clary jej zależy na każdym. Spojrzał na ścianę z cytatem ,,Dziś zrób to czego innym się nie chce. A jutro będziesz miał czego inni pragną." W sumie powinienem wziąć psa, jakoś tu pusto i cicho bez Celin.

***

-Clary odbierz ten telefon. To takie irytujące. - Zwróciła się do niej Jia.

-Oddzwonię, jak tylko będę miała przerwę. -Spojrzała na nią przelotnie. Przyszykowując podwójne amerykano. Od rana wszystko kręciło się tak szybko. Wycieczka, czyli cały dzień roboty. Lwirując między stolikami spojrzała na Jie, która uśmiechnęła się do niej ciepło.

-Jeszcze dokładnie pięć godzin. Bardzo optymistyczne. -Zmusiła się na uśmiech.

-Oddzwoń... Może coś ważnego... -Jia nie ustępowała, tak to był ten dzień, gdzie Clary nie chciała z nikim rozmawiać. Nie odpisywać. Dać sobie ze wszystkim spokój. Od blokowała telefon. Dwanaście nie odebranych połączeń od Johan. Jezu! Od razu oddzwoniła.

***

Wyjął dzwoniący telefon...

Claruś <3

Ha wiedziałem! Nie zastąpiona Clary...

-Hallo? - Zaskoczył go jego nie pewny głos.

-Stało się coś...

-Tak to znaczy... Nie. -Johan już widział jej minę. Wyszedł z domu. Idąc prost do schroniska.

-Na pewno? Słyszę po twoim głosie, chodź nie znam Cię dobrze. -Odpowiedziała cicho, przysiadając na krzesełku w szatni.

-Chciałem Cię tylko usłyszeć. Claruś muszę kończyć... -Rozłączył się... Otworzył drzwi schroniska.

-Dzień dobry! Chciałbym zaadoptować psa. -Powiedział uśmiechając się do pani za biurka. Brunetka spojrzała na niego spod okularów.

-Mamy tylko trzy. Jedną suczkę i dwa psy. -Odpowiedziała brunetka.

-Mogę je zobaczyć? -Pokiwała głową. Otworzyła drzwi za sobą. Skoro schronisko to powinna, być szczekanina, a tu było tak cicho Prowadziła go wąskim odrapanym korytarzem, co kawałek wisiał plakat z napisem ,,Zaadoptuj psa, bo warto!. Daj mu trochę miłości i dach nad głową.Pełną miskę bez dna!'' Klatki były praktycznie puste. W ostatniej kulił się kącie mały łaciaty piesek, chyba szczeniak. Przeciwnej czarny pies podobny do anstaffa.

-Suczka jest adoptowana. Jeszcze dziś się zgłosi po nią właściciele...-Chłopak podszedł na ostatniej klatki. Zero reakcji.

-Mogę? - Otworzył klatkę podchodząc do psiaka. Wziął go na ręce.

-Cześć mały. Chcesz mieć dom na Święta? Głupie pytanie, jasne, że chcesz mieć dom. -Szczeniak polizał go po twarzy. Te słodkie ładki.

                                                                        ***

Wypełnił formularze o adopcji. Również pani z schroniska dała mu szczegółowe informacje w opiece nad szczeniakiem. Ile razy powinien go karmić i co najlepsze, że co tydzień będzie kontrola. W jakich warunkach przebywa szczenie.

- Dowiedzenia! -Rzucił, chowając małego pod kurtkę. Dziś wyjątkowo było mroźno i na dodatek zaczął padać śnieg. Pomyślał, że mógłby wstąpić po drodze do kawiarni, ale Clary... Chyba nie była na niego zła za wczoraj. Cóż, gdy czujemy ten ból w klatce piersiowej nic nie pomaga. Nawet, gdyby drapać paznokciami po ścianie, albo bić w nią pięściami. Nie pomagało. Zrozumiał, że od tak dawna nie kochał Celin. Ale czy to była miłość od pierwszego wejrzenia? Takie coś istnieje.... Chyba nie. Może tylko zauroczenie. Otworzył drzwi kawiarni. Serce zabiło mu szybciej czuł, że robi się czerwony, jak obroża szczeniaka. Clary uśmiechnęła się szeroko. Podszedł bliżej.

-Clary chciałem... Chciałem Cię przeprosić, że tyle razy dzwoniłem... -Wydukał. Spojrzał w okno i zamarł. A jeśli... Powie, że nie chce mnie znać...

Z góry przepraszam, jakby były jakieś błędy. Dobranoc! <3

Miasteczko miłości -Johan Andre ForfangOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz