Nasty
Wiele osób może pomyśleć, że przesadzam. No bo jak można bać się wyjścia do ludzi? Ale to JEST przerażające jesli przez 2 miesiące byłeś zamknięty w psychiatryku a teraz musisz normalnie funkcjonować, tak jakby nic się nie stało. Jakbyś wcale nie podjął próby samobójczej i teraz wcale nie miał blizn na obu rękach.Szwy miałam zdjęte jeszcze podczas pobytu w szpitalu psychiatrycznym. Miało to miejsce dwa tygodnie po ich założeniu. Jednak teraz nadal blizny są czerwone i wypukłe, dlatego początkowo chciałam założyć bandaże, dopóki blizny nie staną się mniej widoczne. Jednak jakby nie było, zabandażowane ręce przyciągały by większą uwagę niż dwie cienkie linie.
Podczas pierwszych wizyt chłopaków u mnie w szpitalu, od razu chciałam ich przeprosić. Jednak oni nie chcieli tego słuchać i to oni zaczęli przepraszać. I właśnie o tym mówiłam - przesadna litość. Wolałabym, żeby powiedzieli po prostu "W porządku Nast. Wybaczam, było minęło". Ale wiem, że sama jestem sobie winna. Gdybym nie próbowała się zabić, wszystko byłoby łatwiejsze...
Cała szyba samochodu, przez którą patrząc obserwowałam ulice Londynu, pokryta była kroplami deszczu. Cieszyło mnie to, ponieważ było na tyle zimno, że mogłam nosić ubrania na długi rękaw, które zasłaniały blizny. Oprócz mnie do tej pory widzieli je tylko lekarze. Nikomu innemu ich nie pokazywałam. Wiedziałam, że to będzie dla nich straszny widok. Z resztą, chyba nie ma się czym chwalić, prawda? Dotychczas moje rozmowy z kim kolwiek, polegały na tym, jak się czuje, co mówią lekarze, a ja się po prostu pytałam innych co u nich. Nie rozmawialiśmy o tym co się stało, ani o tym co będzie. Każda rozmowa wydawała się być sztuczna, wymuszona ponieważ rozmawialiśmy na tematy neutralne.
Założyłam kaptur mojej czarnej bluzy i wyszłam z samochodu. Przede mną szli Mike i Bella. Kiedy tylko przekroczyłam próg domu poczułam dziwną ulgę na sercu. Zaraz po wejściu do domu w korytarzu ukazała się reszta zespołu.
- Witamy w domu, Nastka - przywitał mnie z delikatnym uśmiechem Rye. W odpowiedzi podeszłam i przytuliłam bruneta. Podobnie postąpiłam w stosunku do reszty chłopaków.
- Jak się czujesz? - zapytał Brook.
- Dobrze... Na pewno lepiej niż w szpitalu - również się uśmiechnęłam - teraz tylko czeka mnie miesiąc terapii. Raz w tygodniu będę chodziła do psychologa - chłopaki tylko kiwnęli głowami na znak, że zrozumieli. Przez parę sekund panowała między nami cisza. Widziałam, że chłopaki nie wiedzieli co powiedzieć, jak ze mną rozmawiać. Jednak ja starałam się zachowywać zupełnie normalnie.
- Pójdę do sypialni, muszę rozpakować walizki po pobycie w szpitalu - zakomunikowałam.
- Jasne - odparł od razu Brook, jakby ucieszył się, że przerwałam tę niezręczną ciszę.
Weszłam do sypialni i usiadłam na brzegu łóżka. Zamknęłam oczy próbując wszystko jakoś sobie ułożyć. W pewnym momencie poczułam czyjąś dłoń na plecach, która po chwili przesunęła się na moje ramię. Otworzyłam oczy i ujrzałam Mike'a siedzącego obok mnie.
- Wszystko się ułoży... - powiedział patrząc mi w oczy. Uśmiechnęłam się delikatnie i wtuliłam w niego.
- Mike... - zaczęłam niepewnie - Jak Bella się o tym dowiedziała? Jak zareagowała? - tak, nigdy wcześniej się o to nie pytałam. W szpitalu nie rozmawialiśmy na temat mojej próby samobójczej. Mike przez pierwsze sekundy milczał, jednak cisza ustała gdy odsunęłam się delikatnie, aby móc na niego spojrzeć.
- Rye zadzwonił do niej i powiedział, że jesteś w szpitalu i musi szybko przyjechać. Dopytywała się, ale nie chcieliśmy jej mówić przez telefon, co się stało. Wsiadła do samolotu jeszcze tego samego dnia, wieczorem. Przed północą była już w szpitalu i tam się dowiedziała... Kiedy przenieśli Cię do szpitala psychiatrycznego stwierdziła, że chce być przy Tobie kiedy z niego wyjdziesz, dlatego zaproponowaliśmy jej mieszkanie u nas - w odpowiedzi skinęłam głową.
- Pamiętaj - kontynuował - cokolwiek by się nie działo, zawsze możesz na mnie liczyć.
- Mike, wiem to. Mówiłeś mi to przy każdej wizycie w szpitalu. Naprawdę nie musisz...
- Spokojnie, skarbie, - wtrącił. Jego głos był spokojny i łagodny - Nie ważne jak bardzo chciałabyś to ukryć, udawać, że wszystko jest świetnie, ja wiem, że to dla ciebie trudne - nie zaprzeczyłam, bo miał rację. A on był chyba jedyną osobą, przy której czułam, że mogę być sobą. Że mogę mu wszystko powiedzieć - Dwa miesiące temu popełniłem błąd. I nawet nie próbuj zaprzeczać, bo ja i tak wiem, że to moja wina. Zostawiłem Cie i odsunąłem się od Ciebie - pierwszy raz rozmawialiśmy szczerze o tym, co się stało. Poczułam jak łzy cisną mi się do oczu - Ale więcej tego nie zrobię. Obiecuję, choćby cały świat był przeciw tobie, ja zawsze będę tą osobą która nigdy Cie nie opuści. Na zawsze, obiecuję - z moich oczu zaczęły wypływać pojedyncze łzy. Nie byłam w stanie nic odpowiedzieć, dlatego po prostu go mocno objęłam.
Ucieszyłam się, kiedy usłyszałam, że Bella zostaje w Anglii, bo bardzo jej potrzebowałam. Wiedziałam, że następne kilka miesięcy może być trudne. Ale mimo wszystko, wiedziałam też, że moi bliscy będą mnie wspierać na każdym kroku.
------------------------------------------------
Ilość słów: 814
emikey_
CZYTASZ
Give me bravery || RoadTrip
Fanfiction"Give me bravery" to druga część fanfiction "Give me a reason". Opisuje ona dalsze losy bohaterów pierwszej części. Pokazuje jak ważne jest posiadanie przyjaciół, jak cenne jest ich wsparcie. Opisuje losy dziewiątki przyjaciół, którzy się na wzajem...