Rozdział 3. "Ufam Ci, nie spieprz tego!"

86 8 31
                                    

Bella

Obudził mnie bardzo jasny strumień światła dobiegający z okna w sypialni.

- Ryeeee... - jęknęłam zaspana - Zasłoń to światło, chcę spać... - obróciłam się na drugi bok, aby skierować twarz w stronę ściany.

- Właśnie, że nie chcesz - brunet stojąc na schodach do swojego łóżka chwycił mnie za kostki i przyciągnął do siebie* - Zabieram Cię na randkę, masz 15 minut na ogarnięcie się.

- Rajanek, zabierasz mnie na randkę o... - usiadłam na brzegu łóżka i sięgnęłam po telefon by sprawdzić godzinę - Dziewiątej rano!?

- Tak dokładnie, niedługo wyjeżdżamy w trasę, więc dziś od 12 będziemy siedzieć w studio na próbach - złożył szybkiego całusa na moich ustach i zszedł ze schodów - Idę przygotować nam jakieś szybkie śniadanie. Piętnaście minut! - przypomniał wychodząc z pomieszczenia.

Powolnym krokiem zwlokłam się z łóżka i podeszłam do szafy z której wyciągnęłam jasne jeansy z przetarciami, biały t-shirt z merch'u Shawna Mendesa i czarną ramoneskę. Poszłam do łazienki gdzie się ubrałam, nałożyłam delikatny makijaż i związałam włosy w kucyk.
Wróciłam do pokoju jedynie po portfel oraz telefon które schowałam do kieszeni w kurtce i zeszłam na dół do kuchni. Już na schodach czułam przyjemny zapach świeżych gofrów.
Kiedy dotarłam na miejsce, na wyspie kuchennej już stały talerze na których czekały gofry z owocami.

- Mmm... Dla takiego śniadania warto było się zerwać z łóżka - usiadłam na stołku przy blacie i zaczęłam zajadać gofry, podobnie jak Ryan - Wszyscy jeszcze śpią?

- Tak i pewnie szybko nie wstaną.

- Szczęściarze... - mruknęłam pod nosem.

- Słucham? - zareagował Rye.

- Mówiłam tylko, że jestem szczęściarą - uśmiechnęłam się - Mając takiego cudownego chłopaka.

- Który Cię obudził o dziewiątej rano, bo przez następny miesiąc nie będzie miał dla ciebie ani minuty czasu, już Ci wierzę - obdarował mnie sarkastycznym spojrzeniem, ja w odpowiedzi posłałam mu całusa.

- Okey, zbieramy się - wziął z blatu klucze do samochodu i chwycił mnie za nadgarstek.

- Gdzie my właściwie jedziemy?

- Zobaczysz jak będziemy na miejscu.

- Świetnie...

Na miejsce jechaliśmy nie całe 20 minut. Droga mijała nam spokojnie, do momentu, kiedy w radio puścili naszą ulubioną piosenkę. Oczywiście nie wytrzymałam i zaczęłam wydzierać się na całe gardło...

- You look so perfect standing there
In my American Apparel underwear
And I know now, that I'm so down - zaczęłam śpiewać refren.

- Your lipstick stain is a work of art
I got your name tattooed in an arrow heart
And I know now, that I'm so down** - dokończył Ryan, po czym oboje wybuchnęliśmy śmiechem.

Kiedy wysiadłam z auta ujrzałam duży szary budynek. Nad wejściem wisiał szyld z nazwą "Castle Climbing Centre".
Wewnątrz było mnóstwo ścian wspinaczkowych, na sam ich widok zamarłam.

- Kochanie, jeśli naprawdę myślisz że wejdę na tę pięcio metrową ścianę - zaczęłam od razu - to się grubo my...

- Haha, nie Bella - zaśmiał się Ryan, na co odetchnęłam z ulga.

Give me bravery || RoadTripOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz