Rozdział 10. "Jakim cudem my na nich poleciałyśmy? "

61 5 9
                                    


Nasty 

W drodze do domu dostałam smsa od Rose, że właśnie wszyscy jadą do studio tatuażu, żeby zrobić pierwsze naznaczenie na Ally. Widać było, że Mike nie jest zadowolony z tego że tam jedziemy, bo wolałby wrócić do domu i wreszcie ze mną porozmawiać. Ja też nie byłam tym faktem zachwycona, bo nie chciałam jeszcze bardziej odkładać rozmowy z narzeczonym. Jednak obiecałam Ally, że z nią pojadę. W końcu to ja ją do tego nakłoniłam, z czego jestem osobiście dumna. Kiedy dotarliśmy do studio, dziewczyny już zdążyły zacząć.


- Nie ruszaj się! - zbulwersowała się Rose

- Łatwo ci kurwa mówić - odegrała się Alison. 

- Ledwo cię dotknęłam, jak będziesz się ruszać to to w żadnym stopniu nie będzie przypominało pióra...

- Dobra nie gadaj tylko rób swoje - postanowiła Alison

- Zachciało mi się tatuażu... o bym tego nie żałowała

-Nie bój się. W moim wykonaniu będzie pięknie.

- A do ciebie delikatny tatuaż za uchem bardzo pasuje więc nie będziesz miała czego żałować - dodała Bella 


- Mam nadzieję... Cholera Nast, mówiłaś, że to nie boli

- Mnie to nie bolało - wzruszyłam ramionami.

- Mhm - przyznał Mike - za to moja ręka bardzo ucierpiała. Cały ból wyładowywała na mnie.

- Jack! do mnie! raz, dwa, trzy!

- A co ja ci takiego zrobiłem, co? - zaprotestował jej narzeczony. Po zachowaniu Ally doskonale wiedział jak to się skończy.

- Wiesz co? Jak raz masz rację. Nast! Do mnie! - tylko na to czekałam. Westchnęłam głęboko ale wiedziałam że w pewnej mierze zasłużyła. Podeszłam do fotela na którym siedziała Winchester i podałam jej swoją dłoń. Blondynka natychmiastowo ją chwyciła i zaczęła dzielić się ze mną jej cierpieniami, moim zdaniem konkretnie przesadzonymi.

- Ała! To boli! - Krzyknęła Ally.

- No co ty nie powiesz - powiedziałam tracąc czucie w dłoni. Nie zdawałam sobie sprawy z tego ile ta dziewczyna ma siły. Współczuje Jackowi...

- Gotowe odsapnęła z ulgą Rose. Miałam wrażenie że ja i Nixon bardziej cierpiałyśmy przez te 15 minut niż Alison.

- Nareszcie - zirytowała się Ally.

- A nie miałyście robić jeszcze tatuaży na palcach? - zauważył Rye.

- Nie! - krzyknęłyśmy chóralnie w trójkę.


*


- Co wy na to? - zapytał Rye wchodząc do salonu z butelką whiskey.

- O tak! Tego dzisiaj potrzebuje! - zgłosiła się Rosalin.

- Taak mi też się to dziś przyda - poparła Alison.

- A tobie czemu? - zapytałam.

- Nie wiem - wzruszyła ramionami - Ale alkohol to zawsze dobre rozwiązanie. Nawet jeśli nie do końca wiesz na czym polega problem.

- Kwintesencja Ally - zaśmiała się Rose.

- Czy ja mieszkam z nią już zbyt długo, czy to po prostu na sens? - zapytał Jack.

- Jak najbardziej ma sens - zaczęłam - Mądre słowa, polać jej! - wedle mojego rozkazu Mike złapał za butelkę z alkoholem i ponapełniał nasze kieliszki. Zostawił jedynie jedno naczynie puste.

- Mikey, problemy z matematyką? - zapytał ze śmiechem Andy - Z tego co naliczyłem to jest nas dziewiątka, a nie ósemka.

- W sumie - odpowiedział Mike - To już prawie dziesiątka - powiedział obejmując mnie w pasie - Będziecie wujkami! - ogłosił wznosząc swój kieliszek.

- Tak! Wiedziałam! - krzyknęła Alison.

- Wisisz mi pięć dych - zwrócił się Ryan do Rose.

- Och... Zamknij się... - warknęła zrezygnowana Rosalin.

- Czekaj... Co? - zapytałam zdezorientowana.

- Założyliśmy się z Ryan'em co będzie pierwsze, ślub czy dziecko. Ja chciałam być druhną!!

- Będziesz powiedzieli naraz Jack i Bella po czym wymienili się spojrzeniami.

- Zaczęliśmy planować ślub... - wyjaśniła Alison.

- Tak jak my... - dodał Rye.

-Jezu... jedna ślub, druga ślub, trzecia dziecko... poczekajcie na mnie! - zawołała Rosalin.

- No cóż... - zaczął Brook - Byłaś blisko - uśmiechnął się sarkastycznie.

- Byłam - przyznała - Ale udało Ci się to zjebać - odwzajemniła uśmiech.

- Wiecie co? - wtrąciła Alison - Wy to jednak jesteście siebie warci. Nie psujcie atmosfery.

- To on zaczął - mruknęła Rose krzyżując ręce na piersi.

- Wracając - zaczął Jack - Jakoś nadal nie wierzę, że chce wziąć ślub. Nigdy nie widziałem siebie w roli męża. Ale stwierdziłem, że i tak jestem na nią skazany, bo nikt inny z tą wariatką nie wytrzyma, więc co za różnica - wzruszył ramionami szczerząc się do Ally.

- Wiesz co? Mógłbyś czasem rzucić jakimś bardziej romantycznym tekstem...- odparła Winchester.

- Mhm, mhm - odchrząknął Duff, po czym chwycił obiema dłońmi, prawą dłoń narzeczonej - Jesteś bliższa mojemu sercu niż lewe płuco - wyznał.

- Serio Jacky? - zaśmiałam się - Tylko na tyle Cię stać? 

- Chłopaki, ratujcie wasz honor - zwróciła się Iza do Andy'ego, Rye'a, Brooka i Mike'a.

- Jeśli byłabyś narkotykiem, z pewnością bym przedawkował - rzucił Rye na co wszystkie cztery przewróciłyśmy oczami.

- Andy? - zapytała z nadzieją Alison.

- Wzięłaś mój inhalator? - zaczął blondyn - Bo zaparłaś mi dech w piersiach.

Następny pałeczkę przejął Brook. 

- Nie jestem dawcą organów, ale z chęcią oddałbym Ci moje serce.

- Mike? - zapytałam ale aż sama bałam się odpowiedzi.

- Zgubiłem mojego misia, może w zamian ty byś się chciała ze mną przespać? 

- Jezu - jęknęła zażenowana Bella - Jakim cudem wy w ogóle macie dziewczyny?

- Mam lepsze pytanie - wtrąciłam - Jakim cudem my na nich poleciałyśmy? 

- Właśnie sama się zastanawiam... - mruknęła Rose.






------------------------------

Ilość słów: 868


#thankyoujack






emikey_





Give me bravery || RoadTripOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz