Rozdział 6. "Co powiesz na ślub?"

77 9 14
                                    

Do pokoju wparowała bez pardonu Iza.

- Rusz się trochę, już prawie jedenasta. Zamierzasz resztę życia spędzić w sypialni? - powiedziała z kamienną twarzą stojąc nade mną tym samym przerywając mi czytanie "Darów Anioła".

- Nawet jeśli, to co z tego... - odpowiedziałam nie podnosząc wzroku znad książki, totalnie ignorując siostrę. Znam ją na tyle dobrze, że mogłam się domyślać, że stapałam po cienkiej granicy.

- Cholera, Nast! - brutalnie wyrwała mi książkę z dłoni.

- EJ, weź się ode mnie odczep. Co ci nagle odbiło?

- Mi? - zapytała z niedowierzaniem, po czy usiadła na łóżku - To tobie odbiło. Praktycznie nie opuszczasz pokoju, nie wspominając już o wychodzeniu z domu. Jesz tyle co nic, strasznie schudłaś. Niedługo zostanie z ciebie sam szkielet. Kiedy ostatnio patrzyłaś w lustro? Wiecznie potargane włosy, dres i brak zainteresowania czymkolwiek. Koniec użalania się nad sobą. Nie zmienisz przyszłości. Tak, chciałaś się zabić, ale dzięki Bogu ci się nie udało. My wszyscy jesteśmy niezmiernie szczęśliwi, że przeżyłaś. Dlatego nie możemy patrzeć na ciebie w takim stanie. Marniejesz z dnia na dzień coraz bardziej. Wszyscy się o ciebie martwimy i chcemy cię odzyskać. Taką jaką cię znamy. Przede wszystkim żywą. A ty jesteś wrakiem człowieka. Weź się w końcu w garść.

- To nie jest takie proste...

- Tak, to już słyszałam. Ale nie spróbujesz, to lepiej nigdy nie będzie. Do odważnych świat należy, a ty jesteś najdzielniejszą osobą jaką znam. Musisz sama sobie to udowodnić. A teraz masz dziesięć minut na ogarnięcie się. Plus, dzisiaj wieczorem Sharna, siostra Sonny'ego urządza imprezę. Robertson zaproponował żebyśmy poszli z nim. Ty też idziesz.

- Impreza? Rzucasz mnie na głęboką wodę...

- Tak, wiem. Ale to najlepszy i w twoim przypadku jedyny sposób.

Nagle usłyszałyśmy huk tłuczonego szkła.

- Co to... - zaczęłam zdezorientowana.

- Chłopaki grają w bilarda. Jak wychodziłam Jack wymachiwał kijem i udawał samuraja, więc nie szczególnie mnie dziwi ten hałas.

- Jakby kiedykolwiek hałas w tym domu był dziwnym zjawiskiem...

Szybko się ogarnęłam i zeszłam z siostrą na dół, nie chciałyśmy przegapić tego przedstawienia.
Na miejscu zastałyśmy walczących na kije Jacka i Ryana. Jednak muszę przyznać, że nie tylko facetom w tym domu odwala. Alison siedziała z Rose na komodzie i rzucały kulami bilardowymi w stronę Mike'a i Brooka którzy je odbijali kijem. Trochę to przypominało baseball. Nieudolny. Za to Sonny i Andy leżeli na podłodze, przed każdym z nich leżała kula i próbowali ruszyć je dmuchając, z tego co wywnioskowałam prowadzili wyścig.

- Zmieńcie zioło - rzuciłam.

- Albo zmniejszcie dawkę... - wtrąciła Iza - A mi zawsze bilard wydawał się nudny.

- Nam się znudził po dwóch rundach - przyznała Rose - Ale teraz jest dosyć ciekawie, zapraszamy!

- Ciekawie i miejscami nawet ryzykownie - dodał Mike - szczególnie kiedy Ally rzuca w ciebie ciężkimi kulami praktycznie na oślep...

W odwecie Alison się tylko wyszczerzyła i cisnęła kulą prosto w krocze Mike'a.

- To już nie było na oślep - przyznała przekrzykując jęk Cobbana.

- Wierzę... - rzucił krótko brunet.

I owszem. Bardzo nam się spodobała ta wersja gry więc od razu obydwie dołączyłyśmy do reszty.

Give me bravery || RoadTripOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz