Wyszedł na zewnątrz i sięgnął do kieszeni spodni po paczkę papierosów. Wiedział, że to gówno go kiedyś wykończy, ale nie umiał przestać. Tylko to mogło go uspokoić. Odpalając ogień oparł się o ścianę za śmietnikiem.
Wtedy drzwi od zaplecza otworzyły się. Changbin wychylił się zza kontenera żeby zerknąć czy to przypadkiem nie Han. Jednak to nie był on. Nie zdążył się schować. Zauważył go. Hyunjin chwiejnym krokiem podszedł do niższego i przyparł go do ściany tak, że Changbin upuścił papierosa.
- Skarbie ty moje. - wyjęczał pijany Hwang dobierając się znów do dolnej części garderoby starszego. - Kocham cię. Pieprz się ze mną. - jego ruchy przybrały na sile. Changbin nie mógł go od siebie odepchnąć. Niejedzenie i jego waga nie pozwalały mu na to. Hyunjin pozbył się jego koszulki i robił mu teraz malinki na szyji. Changbina to obrzydzało. Wyższy rozpiął mu spodnie i zaczął je powoli zsuwać kiedy drzwi znów się otworzyły.
Changbin był zbyt oszołomiony by zarejestrować co się stało. Zsunął się na ziemię i siedział tak chwilę. Gdy otworzył oczy zobaczył, że Hyunjin leży na ziemi. Jego twarz była cała we krwi, a ubrania porwane. Nad nim tyłem do Changbina stał chłopak. Ten sam rudy łeb co wcześniej. Kurwa. Jak nie jeden to drugi.
- Znowu ty? Ugh odpierdolcie się wszyscy. - warknął czarnowłosy, wstał i zaczął powoli doprawdzać się do normy. Kiedy zakładał koszulkę czuł przenikliwy wzrok Felixa na swojej klatce piersiowej. - Daj mi spokój ok? Przynajmniej ty.
- A jeśli znów będzie chciał ci coś zrobić? - spytał spokojnie rudowłosy.
- Trudno i tak szybko umrę. - Changbin wymamrotał pod nosem.
- Co mówiłeś?
- Nic. Dzięki za pomoc. Spadam na swoją zmianę. - Changbin minął Felixa jak gdyby nigdy nic i z powrotem wszedł do środka. Han obdarzył go dziwnym spojrzeniem kiedy czarnowłosy stanął za barem. Druga połowa jego zmiany minęła raczej spokojnie. Ludzie byli już zbyt pijani, by robić jakieś głupoty.
Changbin do końca imprezy obserwował kątem oka stolik gdzie siedział rudowłosy. W sumie to miłe, że mu pomógł. Zwykle tylko Han i Minho mu pomagali. Jednak tym razem gdyby nie Felix... nie chciał o tym myśleć. Chociaż udawał, że go to nie rusza, w środku trząsł się z obrzydzenia. Nienawidził siebie za to, że nie ma siły zareagować. Felix i tak pewnie pomógł mu z litości. W końcu co by widział w takim uzależnionym od palenia, brzydkim, wychudzonym worku kości.
Kiedy Changbin dotarł do domu, Chan nie spał.
- Chcesz mi to kurwa wytłumaczyć?! - krzyczał na niego od progu trzymając telefon młodszego w dłoni.
- Co się stało? - zlękł się Changbin.
- "Hej. Dostałem Twój numer od właścicieli. Powiedziałem im co się stało. Mam wrażenie, że dobrzy z nich ludzie. Ale nie ważne. Chcę wiedzieć czy trafiłeś bezpiecznie do domu. Proszę odpisz mi. Będę się martwił. Twój Felix." Kto to kurwa? Z kim się znów puszczasz?! Raz Hyunjin, a raz jakiś pierdolony Felix?!
- Nie znam typa. Pomógł mi dziś. Hyunjin znów mnie napadł.
- I co kurwa?! Z wdzięczności dałeś mu dupy?! Twój Felix kurwa. - Bangchan krzyczał coraz bardziej, a Changbin wiedział, że musi szybko coś zrobić, bo inaczej Chan rzuci się na niego z pięściami.
- Channie... uspokój się proszę. Nie znam tego kolesia. Tylko mi pomógł. Spójrz. - młodszy odsłonił kawałek swojego obojczyka gdzie zdążyły powstać już czerwone ślady po ustach Hyunjina. - Hyunjin znów się do mnie dobierał. Tamten chciał tylko pomóc. Daj mi ten telefon. - komórka wylądowała w jego rękach. - "Mówiłem, odwal się." Wyślij. Widzisz? - pokazał Bangchanowi wyświetlacz. - Nie złość się proszę.
CZYTASZ
cigarettes || changlix
Fanfictiondepresja próbowała zabić Changbina ship: Felix + Changbin grupa: Stray Kids