Ruszyli przed siebie w kierunku znanym tylko Felixowi. Młodszy nie mogąc zasnąć poprzedniej nocy stwierdził, że poszuka informacji o tymczasowych atrakcjach w Seulu. Tym samym dowiedział się, że niedaleko mieszkania stacjonowało jeszcze przez weekend wesołe miasteczko.
Lee martwił się trochę czy starszemu spodoba się taki rodzaj rozrywki. Jednak gdy dotarli na miejsce Changbin nie protestował. Chociaż na jego twarzy nie było widać uśmiechu to Felix czuł, że Seo podoba się to miejsce.
Wszystko było tam radosne i jasne. Dookoła mnóstwo par i wycieczek szczerzyło zęby w oczekiwaniu na zabawę. Miejsce wypełniały dzieci, choć był środek tygodnia. Jednak rodzice pozwalali swoim pociechom wyszaleć się na różnych atrakcjach jakie zapewniał park.
Felix złapał Changbina za rękę. Spojrzał na niego, uśmiechnął się zachęcająco i pociągnął za sobą w stronę strzelnicy. Młodszy trudził się jak mógł, żeby wygrać coś dla czarnowłosego. W końcu miał zapewnić mu wspaniałe przeżycia. Jednak mimo uporu strzelba nie była, ani nie zamierzała stać się najlepszym przyjacielem Australijczyka.
- Może... ja spróbuję. - starszy spojrzał na Felixa niepewnie.
- Jasne. Spróbuj. Na pewno będziesz w tym lepszy niż ja. - zaśmiał się młodszy i podał strzelbę czarnowłosemu.
Changbin wymierzył w puszkę stojącą na samym dole piramidy. Chwilę potem słychać było wystrzał i dźwięk uderzającego o siebie metalu. Felix w oczekiwaniu spojrzał w miejsce gdzie stały cele, lecz spostrzegł, że starszy zestrzelił tylko trzy z nich.
- Proszę oto nagroda. - młody, wesoły chłopak podał czarnowłosemu małą zawieszkę. Miała ona kształt małego, czarnego kotka.
- Felix? To... to dla ciebie... - starszy niepewnie podał maskotkę Australijczykowi.
- Ou... eh dziękuję Binie. Jest taka urocza. - rudowłosy wziął zawieszkę z dłoni Changbina rumieniąc się lekko. - Wygląda trochę jak ty haha. Jest taka malutka i urocza. Ma też mięciutkie czarne futerko, jak twoje włosy. - Lee zaczął przyglądać się maskotce nie zwracając uwagi na to co mówi.
- Naprawdę tak sądzisz?
- Hmm?
- Że jestem uroczy? - spytał Changbin niedowierzając w w to co przed chwilą usłyszał.
- Oh Binie... - Felix miał wrażenie, że jego twarz musi być teraz podobnego koloru jak pomidory, którymi para na stoisku obok rzucała w tarczę. - Jesteś najbardziej uroczą i kochaną istotką jaką znam, a mam dużo znajomych, więc uwierz mi.
Widział, że Changbin jest zadowolony z takiej odpowiedzi, choć bardzo usilnie próbował to ukryć. Aby nie wprowadzać między nimi niezręcznej atmosfery, po przypięciu zawieszki do swojego plecaka, Felix złapał starszego za rękę i pociągnął w stronę innych atrakcji.
Kiedy powoli zaczęło się ściemniać lampki zawieszone wokół parku rozrywki zaczęły delikatnie świecić, co nadało miejscu bardzo spokojny i romantyczny klimat. Chociaż wokół można było usłyszeć krzyczące dzieci i szczęk maszyn, chłopcy nie przejmowali się tym. Zajęli miejsca na ławce oddalonej od zgiełku i zaczęli przyglądać się atmosferze wokół nich.
Felix nagle poderwał się z miejsca, żeby zaraz wrócić do Changbina z wielką watą cukrową, większą niż jego głowa. Seo spojrzał na walczącego z lepiącą się chmurą chłopaka, a w jego sercu obudziło się tak długo uśpione uczucie.
- Felix?
- Tak? - spytał Australijczyk próbując nie zlepić sobie włosów watą cukrową.
- Dziękuję ci.
CZYTASZ
cigarettes || changlix
Fanficdepresja próbowała zabić Changbina ship: Felix + Changbin grupa: Stray Kids