Rozdział 13

181 11 2
                                    

                Sara wkręciła nas do samolotu z piłkarzami i ich rodzinami. Mój tato zaczął świrować i krzyczeć, że nic wcześniej nie wiedział o tym, że Sara spotyka się z Isco... Czyli dobrze, że nie poznał jeszcze prawdy, kto jest moim sąsiadem! Gdy widział te wszystkie gwiazdy, nie wiedziałam czy zapiera mu to dech czy to już zawał z emocji. Nawet nie wiedziałam kiedy zgadał się z kimś, kto siedział za nami. Mężczyzna w jego wieku i chłopak, pewnie trochę starszy ode mnie. Cały lot rozmawiali sobie jakby nigdy nic, a gdy już byliśmy na lotnisku w Walii, okazało się, że był to tato i brat Marco! Był plus... Przynajmniej nasi ojcowie się już poznali.

Sara zamieniła nasze bilety! To znaczy, ja byłam trochę zła, ale ojciec za to skakał z radości i uściskał ją oraz jej męża za to. Skończyło się na tym, że po mojej stronie siedziała Sara ze swoimi rodzicami oraz rodziną Isco, a mój ojciec siedział centralnie obok taty Marco. Oczywiście mój tato musiał mnie im przedstawić, a gdy już usłyszeli moje imię, Igor, jego brat zaczął mi się dziwnie przyglądać. Czyli jednak Marco komuś powiedział! Byłam tego pewna! Aż dziwnie się poczułam... Całe szczęście, że nic nie powiedział na głos.

- Boże, zaraz wychodzą! – Panikowała Sara, której trzęsły się kolana, pomimo tego, że siedziała na swoim miejscu.

- Tylko spokojnie! Wygrają to! - powiedziałam. Aż sama się zdziwiłam, że to zrobiłam!

- Muszą! Jeny, mój mąż tam będzie! – mówiła dalej, a ja zaczęłam się śmiać. Mój chłopak.. To znaczy się, Marco miał siedzieć na ławce. I nagle na stadionie rozpoczął się hymn, dużo osób podniosło się aż z miejsca by lepiej zobaczyć obie drużyny. Po wysłuchaniu hymnu i przywitaniu się piłkarzy, sędzia zagwizdał w tym meczu po raz pierwszy. Czułam, że w moim brzuchu wszystko zaczyna się przewracać ze stresu.. Wiedziałam, że jest to finał i Real musi to wygrać.

Kibice nie musieli długo czekać na pierwsze gole, bo już w dwudziestej minucie Cristiano strzelił gola, a asystował mu Dani. I siedem minut później piłkarze Juventusu odpowiedzieli. Za każdym razem, gdy Isco dotykał piłki, Sara mocno ściskała moją dłoń. Czasami za mocno, ale wolałam jej co chwilę nie upominać. Tak bardzo przeżywała to wszystko... A kto by pomyślał jeszcze miesiąc temu, że któraś z nas będzie na takim meczu, ona będzie wypatrywać męża, a ja... Sąsiada! Przez cały czas mój tato żywo dyskutował z tatą Marco, co z jednej strony mi się podobało, a z drugiej.. Uważała za coś dziwnego! Po przerwie piłkarze z Hiszpanii szybko wyszli na prowadzenie, bo w 61 minucie Casemiro zaliczył bramkę, a trzy minuty po nim znów Ronaldo. W 77 minucie nastąpiła pierwsza zmiana dla Realu i Sara tylko jęczała, by nie ściągać Isco. Posłuchali jej! Jednak pięć minut później zaczęła narzekać, bo na tablicy pokazał się na czerwono jego numerek. Za to mnie aż szybciej zabiło serce, bo przy linii zobaczyłam Marco!

- Zobacz kto wchodzi! - powiedziała już uśmiechnięta. Najwidoczniej z takiej zmiany była zadowolona. Ja skarciłam ją wzrokiem, że ma tak nie krzyczeć, bo przecież obok siedział jego brat z ojcem!

- Tyle jego! - Wzruszyłam ramionami, niby obojętna, a tak naprawdę to się aż we mnie gotowało. Pamiętam tą sprzeczkę z nim, gdy mówiłam, że Real nie wygra, a on nie strzeli gola. Real wygrywał, a on właśnie wchodził. Jeżeli strzeli, będzie i to wypominał, więc niech się lepiej trzyma od bramki z daleka.

- Zaraz pewnie bramkę strzeli - zaśmiała sie Sara.

- I tak już wygrywają, więc po co więcej goli? - prychnęłam.

- Chłopak ma wielki talent! - skomentował mój tato i wtedy pan Asensio zaczął coś mu opowiadać o Marco. Widzę, że zaraz będzie wiedział o nim więcej niż ja sama. Nie minęło kilka minut, a Asensio tak się ustawił, że tylko kopnął i... Gol! Wszyscy automatycznie się podnieśli i zaczęli krzyczeć. Ledwo się obejrzałam, a Marco biegł już w stronę trybun, a mianowicie w naszą stronę! Podskoczył i już był w objęciach swoich przyjaciół, a po chwili i ojca. Poczułam taką dumę z niego! Kątem oka spojrzał też i w moją stronę. Zauważyłam to! Jednak szybko musiał wracać na boisko.

[zakończone] Zaufaj | Isco Alarcon & Marco AsensioOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz