Kontuzja

281 38 26
                                    

Poranek wcale nie był lepszy od poprzedniego. Nawet nie wiem czy nie gorszy od poprzedniego. Podobnie wszyscy stawili się na zbiórce. Teraz jednak humory dopisywały. Wieść o tym czego dowiedzieli się Hiroto, Taka i Atsuya szybko się rozeszła i chyba każdy oprócz wroga wiedział co się święci. Nawet widok Fei'a nikogo już nie przerażał. Teraz był on zwykłym puzlem w całej tej powalonej układance. Więc teraz wszyscy są sobie równi. Ale nie każdy to rozumie. W zasadzie to tylko dobra strona to rozumie. Mimo wszystko stwarzali pozory, żeby nikt się nie sapnął co jest grane. 

Fei chodził wraz ze swoją świtą pomiędzy zebranymi i cicho komentował coś pod nosem. Ciężko powiedzieć czy było to coś, co mu się podoba czy może właśnie nie podoba. Parę razy kogoś celowo kopnął w kostkę lub pociągnął za włosy. Gdy oględziny się skończyły, stanął na przeciwko zebranych i rzucił stanowczym tonem. 

- Na prawdę nie obchodzą mnie wasze motywacje. Dlaczego zdecydowaliście się zacząć grać czy jak kto was do tego zmusił. Ja też nie jestem tu z własnej woli, jednak wiem po co zostałem tu ściągnięty. Mam was nauczyć jak być twardym i nie dać się innym. Okazywanie słabości to ostatnie co chcę u was widzieć. Tacy ludzie są tu po prostu niepotrzebni. Jednak bez pozwolenia nie mogę się żadnego z was pozbyć.- Taka była obecna na zebraniu jednak nie stała razem ze wszystkimi. Z boku obserwowała zachowanie miętowowłosego i już po paru chwilach zrozumiała, że on również nie miał pojęcia o jej istnieniu. W takim razie to tylko potwierdzenie, że nie należała wcale do tej rodziny. Postanowiła się tym razem nie angażować. I tak nie była brana pod uwagę tego całego eksperymentu. A może właśnie była? Odkąd dowiedziała się co nieco o osobie zwanej Katsumi i jej dziwnych zdolnościach zaczęła się poważnie zastanawiać o kogo może chodzić. Dlaczego jej ojciec tak obsesyjnie chce władzy? Tfu, jaki tam z niego ojciec. Bardziej teraz to opiekun. Opiekun zdolnych do wszystkiego tak na dobrą sprawę.- Tak więc trening zaczynamy od teraz. Podzielcie się na zespoły po 3 osoby. Zobaczymy do czego jesteście zdolni. 

Alpha, Beta i Gamma rozstawili się tak, aby wyłapywać ewentualne błędy graczy i przypomnieć im czym jest ból i smak porażki. Byli w tym niezastąpieni tak na prawdę. Nienawiść mieli we krwi więc nie było to dla nich znowu takie trudne. Taka patrzyła na to jednak nie mogła ingerować. Jeszcze tego by brakowało, żeby znów została zraniona przez któregoś z tych dziwnych osób. 

Trening rozpoczął się już na dobre. Wszyscy już po 2 godzinach mieli dość tej istnej mordęgi. Siniaki, blizny i krew były już obecne u każdego, który choć raz się pomylił. Nie mieli litości wobec nich. Tylko Saru jako jedyny wyszedł z tego bez szfanku. Powodem było to, że znał się z diaboliczną czwórką i wiedział co ma robić. Nikt nie wracał na niego uwagi. Nawet jak się pomylił zrzucano to na barki kogoś innego. Problem zaczął się dopiero wtedy, gdy białowłosy podsłuchał rozmowę Tatsuyi oraz Hiroto. Znaleźli nieodpowiedni czas na tego typu rzeczy. Normalnie nikogo to by nie obchodziło ale teraz...

- Nie możemy pozwolić, żeby ten szaleniec więził tu Take.- rzucił szeptem do czerwonowłosego przyjaciela Hiroto. Tatsuya spojrzał na niego i westchnął.

- Jestem tego samego zdania ale nie możemy jej stąd wydostać. Wiesz co by się stało jakby wyszło, że to za naszą sprawą ona uciekła? 

- Wiem no wiem. Ale co możemy zrobić? Sam wiesz do czego ten szaleniec jest zdolny. Dodatkowo... wiesz co było napisane w tym pliku. On chce objąć władzę nad światem. Ten kryształowy smok czy coś... Nie wiem na ile jest to prawda, ale chce jej pomóc. Jest totalnie sama. Jeśli to ona jest tą całą Katsumi...

- Nie wyciągaj pochopnych wniosków Hiroto. Tego nie wiemy na chwilę obecną. A tak w ogóle to... Czemu tak się nią przejmujesz? Pierwsze widzę u ciebie taką troskę wobec drugiej osoby. Czy ty przypadkiem się w niej nie zakochałeś?

Hakuren || Inazuma Eleven || Cz. IIIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz