13.01.2019r.
Portal był duży, świetlisty i zajmował przeszło połowę salonu na jednym z pięter Stark Tower. Loki obserwował jak podszkolony przez niego mężczyzna wygładza ostatni raz zieloną szatę, a potem unosi swój Mjolnir, gładząc czule jego rączkę palcami. Na głowie miał hełm od niego.
Wyglądał pociągająco, zwłaszcza gdy odgarniał lekkim, subtelnym ruchem ciemne włosy, spoglądając przeciągle w stronę swojego narzeczonego. Pociągająco, ale nie wulgarnie. Czyli dokładnie tak jak powinien prezentować się ktoś o jego pozycji.
- Możemy iść? - Dupek chrząknął, wyciągając do niego rękę niezdarnie.
- Mam nadzieję, że nie zapomnisz, czego cię nauczyłem - rzucił krótko, poważnie, odwracając głowę w bok, aby nie wydało się, że odczuwa jakiś rodzaj nostalgii.
- Obiecuję! - mężczyzna posłał mu swój naiwny, niewinny uśmiech.
Świat zachybotał się niepokojąco w posadach, albo to Stark Tower dala znać, że się zawali, jeśli dłużej będzie utrzymywać w sobie wrota do innego wymiaru. A potem para zniknęła w świetlistym przejściu. Loki kopnął nogą torbę z materiału, o której zapomnieli, a w której znajdowało się randkowe ubranie jego kopii oraz kilka koszulek z jego szafy. Tych od Thora. Nie mógł być przecież okrutny i zatrzymywać ich dla samego siebie, gdy ktoś tak się zachwycał.
Torba prześlizgnęła się między światami.
Uniósł obie ręce nad głowę, zaczynając mamrotać odpowiednią formułę, aby móc zamknąć bezpiecznie portal. Runy na podłodze rozbłysły na przekór jeszcze jaśniej, protestując przeciwko okazaniu mu posłuszeństwa. Zmrużył powieki, wkładając w cały proces więcej swojej mocy. Poczuł jej ciepło sączące się z dłoni i zobaczył ją, zielone, kojąco znajome kule blasku, rozszerzające się, emanujące, tym silniej manifestujące swoją obecność, im więcej oporu stawiało to, co chciał zamknąć.
Wreszcie rozległ się huk, jakby kamienne wrota zderzyły się ze sobą, gdy je pchnąć, aby zamknęły to, co za nimi, przed oczami wścibskich. Błękitny blask przeplótł się z zielonymi wstęgami, obwiązując coś w rodzaju granic przejścia, jakby magia była nicią, a ono rozdarciem w materiale.
To Drugi Thor wziął się do pracy po swojej stronie.
Nareszcie.
Mamrocząc, w skupieniu podziwiał nici rozciągające się od jednej strony do drugiej, krzyżujące ze sobą, coraz zachłanniej migoczące, a potem... Szarpnął rękoma do tyłu, zaczynając zsuwać je, jak gdyby chciał ścisnąć cały oślepiający go blask niczym poduszkę, w chwili podniesienia jej z loża gwałtownym porywem albo piłkę, przed wyjątkowo mocnym rzutem.
Portal zaczął się zbiegać, zacieśniać, maleć, tracąc przy tym z każdą sekundą coraz więcej majestatu... Aż wreszcie obie strony, niczym wcześniej wyobrażone, kamienne wrota, zderzyły się ze sobą, zatrzaskując szczelnie. Wieżowiec znów zadygotał. Kredowe runy na podłożu zbladły, a później zniknęły, jakby przejście zabrało je w niebyt ze sobą.
- Ah! Loki! To było niesamowite! - jeszcze zanim opuścił ręce, potężne ramiona Thora chwyciły go w ciasny chwyt, dociskając zaborczo do szerokiej, braterskiej piersi.
Westchnął ciężko, licząc w duchu do dziesięciu, a później przymknął na moment powieki.
- Boli mnie głowa - poskarżył się, bo było to pierwsze, co przyszło mu do głowy. - Odprowadzisz mnie do pokoju? - odchylił się, spoglądając nieznacznie w kierunku, gdzie powinien zobaczyć chociaż skrawek twarzy wojownika. - Proszę - dodał, z nieznacznym tylko naciskiem, sugerującym, że to najlepsze co mężczyzna może zrobić.***
- I jak? - Dupek owinął chciwie rękę wokół drobnej talii partnera. - Teraz już będziesz spokojny?
- To zależy - zamruczał nieśmiało Loki, opierając mu głowę na ramieniu. Złociste wisiory na jego szyi mieniły się w blasku słońca, wschodzącego dopiero nad tym wymiarem.
- Od czego? - zapytał.
- Znasz drogę do mojej sypialni, Thor? - oblizał lekko, niemal naturalnie, wargi koniuszkiem języka, wiedząc, że on patrzy. - Teraz?
Blondyn chrząknął, przełykając jednak zaraz potem ślinę, aby podjąć szybką, bardzo męską decyzję, będąca w istocie naturalnym, instynktownym przedsięwzięciem. Chwycił narzeczonego pewniej, upewniając się, że ma go najbliżej jak może i ruszył w stronę miasta, a konkretniej - królewskiego pałacu.
- Bez obaw - powiedział, chociaż czuł się odrobinę niepewny, gdy Loki mówił tak... Inaczej, pewniej niż dawniej. - Znam.
Oh. Nie pamiętał, aby kiedykolwiek wcześniej, przed Lokiego ucieczką, miał tak, że mając go blisko pragnął bliżej. I bardziej nago. I prywatniej.
Chyba oszalał.Koniec
CZYTASZ
Second World
FanfictionPewnego dnia na głowę Lokiego Laufeysona spacerującego po plaży niedaleko wieżowca Starka... spadł Loki. I w swoich rękach trzymał Mjolnir.