25.01.2018r.
Korekta: 👌
*Wychodzi Loki dwa ubrany w swoją lekką szatę, z Mjolnirem u boku - Z dedykacją dla: WandersmokLight! - ogłasza. Wycofuje się, żeby nie psuć efektu poniższego rozdziału.*~*~
Dzień Thora był zwyczajny. Zwyczajnie wyszedł na miasto, zwyczajnie kupił sobie pizzę za pieniądze od Tonyego, zwyczajnie zjadł lody w parku i zrobił sobie kilka zdjęć z zachwyconymi dziewczętami proszącymi o autografy Thora z Asgardu. Jedna na ręce, dwie na wysokości obojczyków i jedna w ślicznym zeszycie z dziesiątkami różnych bardziej lub mniej zamaszystych czy kolorowych podpisów.
A potem niemal zderzył się z mężczyzną stojącym na molo, nad brzegiem oceanu, w miejscu skąd plażą można było wrócić do wieżowca. Thor poszedł tam, bo czasem jego brat przesiadywał na tym białych deskach, czytając nieciekawe, ludzkie książki albo gapiąc się w wodę tak intensywnie, że w końcu jego magia wymykała się spod kontroli i powierzchnię zaczynał skuwać lód.
Cóż...
Lokiego nie było, ale facet tak.
Przystojny facet, który mu kogoś przypominał...
- Słuchaj, śmiertelniku - zaczął nagle, unosząc głowę znad dziwnego dysku, który trzymał w ręce i patrząc ku niemu lśniącymi złowrogo, błękitnymi oczami. - Szukam mojego narzeczonego, wielkiego Króla Mitgardu...
- Chwila! - zaprotestował, patrząc na obcego nieufnie, chociaż nie zdarzało mu się to często.- Nie jestem żadnym śmiertelnikiem! Jestem Thor z Asgardu! - zakomunikował poważnie.
- Czyli jesteś mną z tej rzeczywistości? - obcy przysunął się do niego nagle bliżej. - Zdumiewające - oznajmił, obchodząc go z każdej strony.
Thor był zdezorientowany. Czuł się znów jak w młodości, gdy upraszał brata do czytania na głos wielkich dzieł o magii, a potem co chwilę miał ochotę pytać o wszystko, bo nic do niego nie docierało.
- Tobą z innej rzeczywistości? Co to ma być? Że niby jesteśmy jedną osobą?
- Oczywiście, że nie - obcy skrzywił się z niezadowoleniem. - Oznacza to, że jesteśmy dwoma wersjami jednej postaci, niezależnie do siebie istniejącymi w dwóch różnych wymiarach leżących do siebie równolegle.
- Eeee?
- Ty masz ten świat. Ten tutaj. A ja jestem z innego, z którego przyszedłem tutaj za pomocą magii - powiedział bardzo powoli, unosząc brew z niedowierzaniem. - Jesteś idiotą? - zapytał na koniec.
- Nie! - krzyknął oburzony. - Ale tym mądrym tutaj jest mój brat, Loki.
- Brat?
- Najlepszy mag z Asgardu - zakomunikował dumnie.
- On jest magiem. W takim razie ty... Kim ty jesteś w tym układzie? - spytał zdziwiony.
- Przyszłym królem Asgardu, oczywiście!
- "Oczywiście" - drugi znów skrzywił się z niedowierzaniem. - Skoro podczas tej absurdalnie bezużytecznej rozmowy ustaliliśmy już, że znasz Lokiego. Szukam jednego...
- Mojego brata? Po co ci on?!
- Nie jego, idioto! Szukam mojego przyszłego męża, Króla Mitgardu, który pochodzi z mojego świata! - rozzłościł się mężczyzna, zaciskając mocno ręce w pięści. - Nie mam pojęcia czemu wybrał się do szklanej rzeczywistości, gdzie ludzie nie uczą się bronić samodzielnie, a powietrze ciężkie jest od metalu, ale zamierzam zabrać go do domu, gdzie na pewno nie spotka go żadna krzywda!
- Jeśli użył magii to na bank jest już w wieżowcu Tonyego - stwierdził lekko, niespecjalnie zainteresowany całym wywodem drugiego siebie.
- Zaprowadź mnie tam.
- Pewnie. Chodź za mną, Ześwirowany Ja - machnął dłonią, ostatecznie obcy i tak by tam trafił. Najprawdopodobniej. Skoro umiał używać magii jak jego słodki braciszek.***
Loki dowiedział się od Jarvisa, że przyszedł Thor. Z drugim Thorem. I było to mniej więcej trzy godziny po tym jak jego druga wersja skończyła opowiadać mu o tym jak jest w jego świecie oraz dlaczego tak ciężko mu w związku z kimś, kogo jak wyraźnie zaznaczył, naprawdę bardzo kocha. Utknęli mniej więcej w czasach wikingów, trochę tylko bardziej zaawansowanych ponieważ technologia rozwijała się tam niezależnie od tego wymiaru, w innym kierunku. Ku ochronie świata i jego złóż, a nie wygodzie jednostki.
- Szybki jest - skomentował, unosząc brew, gdy drugi on zaczął chodzić po pokoju w kółko.
- A jeśli jest na mnie wściekły?
- To mu gwiźniesz młotem przez głowę i po problemie - wzruszył ramionami. - Chodź. Czas na waszą rozmowę.
Odinson wyglądał jak skarcony za gadanie na zajęciach nastolatek.
- Litości - fuknął, chwytając go za przegub i osobiście wyprowadzając z pokoju, a potem przeprowadzając całą drogę aż do salonu.
- Loki~! - krzyknął natychmiast jego brat, przeszczęśliwy, gdy tylko ich zobaczył. Wyglądał jakby chciał skoczyć i go objąć, więc zapobiegawczo związał mu magią ręce, zmuszając do szarpaniny z migoczącymi, szmaragdowymi sznurami.
- Nie przeszkadzaj mi teraz! - Minął go, zatrzymał się przy stojącym plecami do niego wielkoludzie. - Ty jesteś Thor, Król Asgardu? - zapytał stanowczo. Za jego plecami drugi on przełknął ciężko ślinę.
- A ty to Loki z tego świata, tak? - obcy się odwrócił. A jemu wypadły z głowy wszystkie argumenty dotyczące sprawy jego mniej przystosowanej do życia w społeczeństwie kopii.
Mężczyzna stojący przed nim był wysokim, doskonale zbudowanym blondynem z lekkim zarostem, krótko ściętymi włosami i oczami jak burzowe niebo. Miał na sobie ciemny pancerz, mogący jednak uchodzić za dosyć przyzwoity i elegancki strój. Był trochę podobny do jego własnego, prywatnego, zielonego płaszcza. Ale przy pasku miał specjalną kieszonkę, w której wystawała gruba księga w ciemnej oprawie. A poza tym więcej ciała odsłaniał. Ręce były odkryte, szyja... A zwisający z ramion płaszcz miał kolor na pograniczu bordo i burgundu.
Zdecydowanie wyglądał jak ktoś z kim Loki bez zastanowienia by się umówił.
- Słyszałem od tego idioty, że tutaj to ty czarujesz...
- Thor nie jest idiotą. Po prostu trochę wolno kojarzy fakty - poinformował chłodno ponieważ był jedyną osobą, która miała prawo nazywać Thora w taki sposób. A zasady to zasady.
- Jakbyś był tak łaskawy odsunąć się żebym mógł zabrać mojego Lokiego do domu - rzucił, mrużąc groźnie powieki. - Im krócej będzie przebywał w tym miejscu tym lepiej dla jego zdrowia.
- Nie wracam nigdzie - stwierdził cicho długowłosy, wyglądając za jego pleców. - Chcę zostać.
- To nierealne. Po pierwsze to obcy wymiar, może się zacząć destabilizować i rozpadać, a po drugie... - mężczyzna poruszył się jak na takiego wielkoluda zadziwiająco szybko, okrążając "przeszkodę" i chwytając narzeczonego pewnie, zaborczo za biodra. Wziął go na ręce, przyciskając zachłannie do swojego ciała i uśmiechnął się drapieżnie. - Wracamy do domu, buntowniku - zakomunikował gardłowo, muskając jasnymi wargami jego policzek.
- To nie fair! Chciałem ci coś powiedzieć! Odstaw mnie!
Loki jęknął, wywracając oczami.
Odinson był nawet bardziej niż nieporadny życiowo... Zachowywał się jak dziecko. Małe.
Wziął zamach, zielonym promieniem przeszywając powietrze. Zanim mężczyzna zdążył odpowiedzieć atakiem, chwycił już drugiego pewnym ruchem, siłą wyrywając z osłabionych zaskoczeniem objęć. Cofnęli się o trzy kroki.
- Nie tak szybko ślepy, przerośnięty kretynie! - Zmrużył powieki. - On stąd nie odejdzie dopóki ty nie zaczniesz zachowywać się jak facet!
-To znaczy? - zapytał, patrząc na niego z wyraźnym rozbawieniem.
Przystojny i potężny, ale jednak dupek. Albo był taki naturalnie, albo Odyn nigdy nie raczył mu wyjaśnić jak postępować z kobietami, co w sumie nie byłoby dziwne skoro wedle opowieści drugiego, Frigg opuściła z nim Asgard, a więc Odyn został sobie sam na tronie zadowolony z życia, może trochę tęskniący za swoją kobietą, hulaka.
Loki westchnął, patrząc na Thora numer dwa.
- Sam nie wierzę, że to robię, bo miałem się nie mieszać - potarł palcami skronie - Słuchaj no. Nie tkniesz go więcej palcem i nigdzie się nie wybierzecie...
- Ale! - zaczął rozzłoszczony.
- Nie skończyłem! - warknął. - Thor - dodał, odwracając głowę w stronę brata. Magiczny sznur zniknął.
- Bracie! Mogę ci jakoś pomóc? - zazdrosny, o uwagę poświęcaną wersji dwa, mężczyzna przysunął się natychmiast do nich.
- Razem z kolegami nauczysz naszego gościa jak powinien zachowywać się facet, przyszły mąż i ojciec. Macie czas do wieczora na zorganizowanie perfekcyjnej randki przeprosinowej za to, że był dupkiem. A w tym czasie ja razem z twoimi koleżankami doprowadzę Płaczka do porządku. Nie może wziąć udziału w randce ubrany w kiczowatą koszulkę od ciebie i rozczochrany!
- Dobrze słyszałam? - Panna Potts odłożyła na bok papiery, nagle zainteresowana sprawą. - Fryzjer, sklepy i kosmetyczka?
- Pepper, powiedz mu coś! Ja mam kogokolwiek uczyć bycia facetem...? - Stark spojrzał na nią bezradnie, najpewniej licząc na ratunek.
- Powodzenia, Tony. Pożyczam twoją złota kartę - kobieta posłała mu buziaka i zanim zdążył coś powiedzieć razem z (ekspresowo przygotowaną do tej misji) Nataszą wyprowadziła Płaczka z pokoju. Oryginał też poszedł.
- Co to znaczy kiczowaty? - zapytał zaciekawiony Thor.
- Coś jak tak bardzo słodkie, że aż zawstydzające - podsunął mu szybko Steve.
- Co ja niby robię nie tak że mam za to przepraszać? - wściekły gość walnął pięścią w ścianę ze swojej lewej, aby się wyżyć na czymś mniej żywym niż otaczający go ludzie.
- Właśnie, ustalamy to - zgodził się zniechęcony Stark. - Pierwsze; Spędzasz z narzeczonym czas?
- Odwiedzam go na Mitgardzie przynajmniej raz w każdym tygodniu, jeśli nie jestem na wojennej wyprawie - cały się napiął z dumy.
- Naprawdę? Raz w tygodniu
...? Tylko? Żadnej nocy, żadnego nocowania? A.. jak już go odwiedzasz to co robicie?
- Opowiadam mu o moich zwycięstwach! - pochwalił się.
- I?
- Zdobytych światach.
- I?
- Co i?
- To wszystko? Nie pytasz co u niego, co by chciał, nie chodzicie na jakieś spacery, na obiad?
- Po co?
- Żeby czuł się dowartościowany, a nie jak psycholog mający wysłuchiwać rozterek pacjenta - Tony potarł skronie. - Może chociaż dajesz mu prezenty?
- Każdy świat, który zdobywam!
- Tyle?
- Jak to "tyle"?!
Facet spojrzał na Starka z niezrozumieniem.
- Jakieś kwiatki, czekoladki, nowe ubrania, naszyjniki, pierścionki, może chociaż seksowną bieliznę?
- Po co miałbym dawać narzeczonemu coś takiego? Jest królem, ma to wszystko na zawołanie.
Tony walnął głową w stół.
- Spróbujmy inaczej - zaproponował Steven. - Włączmy mu jakaś komedię romantyczną.
- Kopciuszka?
- Komedie, Tony. Nie bajkę.
- To mu nic nie da - zaprotestował Banner. - Ubierzmy go po ludzku i weźmy na spacer. Niech sobie popatrzy na normalne pary, które są ze sobą szczęśliwe. Może znajdziemy dla jego Lokiego jakiś prezent czy kwiaty, czy wymyślimy skąd zamówić jedzenie.
- Banner... Kurcze, to ma jakiś sens!
- Thor, daj Dupkowi coś do ubrania. Tylko ty jesteś odpowiedniej wielkości - zakomenderował Stark.
- Nie jestem dupkiem!
- Zdesperowani faceci, którym grozi porzucenie, głosu nie mają!***
- Naprawdę? Wpada, chwali się jak napinał muskuły i robił masakrę mieczem, a potem zostawia koronę (z reguły paskudną) jakiegoś tam zdobytego świata i już go nie ma? - Natasza pokręcił głową. - Fatalny facet.
- Jak mam z kimś takim spędzić życie? - zapytał żałośnie długowłosy.
- Nie pytaj o to Lokiego. On akurat ma specyficzne poglądy na miłość.
Laufeyson prychnął.
- Z jakiegoś powodu mamy tutaj was - zauważył. - Ja mu pokaże tylko jak doprowadzić jego Kretyna do porządku, żeby mu nie właził na głowę.
- To facet, a nie pies...
- Żadna różnica w tym przypadku - skomentował, przekraczając próg zakładu fryzjerskiego jako pierwszy.
CZYTASZ
Second World
Fiksi PenggemarPewnego dnia na głowę Lokiego Laufeysona spacerującego po plaży niedaleko wieżowca Starka... spadł Loki. I w swoich rękach trzymał Mjolnir.