25.08.2018r.
Randka.
Tony obserwował uważnie Dupka, gdy ten, odmówiwszy założenia ziemskiego garnituru, wygładzał skóro-podobny materiał swojego ubioru. Tego dziwnego czegoś między zbroją i wdziankiem Lokiego z ich świata.
Nigdy nie sądził, że losy jego wymiaru mogą zależeć od randki dwóch facetów z innej rzeczywistości!
A jednak. I oto on był odpowiedzialny za jednego z nich.
- Thor - spojrzał na wielkoluda, który, bardzo szczęśliwy, powrócił właśnie do ich małego zgromadzenia. - Czego chciał twój brat?
- Sekret - oznajmił zdecydowanie, uśmiechając się lekko i klepiąc w pierś.
No tak.
Gdy brat go prosił o takie rzeczy, mężczyzna potrafił być bardzo posłuszny.
- Rozumiem...
- Ile zostało nam czasu? - zapytał Steven, chrząkając cicho, aby zmusić ich wszystkich do skupienia.
- Za niecałą godzinę musimy być gotowi - stwierdził zaniepokojony Burton. - Gdzie to jedzenie, Tony?
- Dostawa powinna być za chwilę. A jak jego ogólny stan? Dupek nadaje się do czegoś?
- Próbowaliśmy - powiedział ciężko Clint.
- Na pewno będzie dobrze!
- Thor...
- Tak?~
Tony ugryzł się w język, zanim zapytał jak mężczyzna myśli, co mógł nakłaść do głowy swojemu naiwnemu odpowiednikowi ich Loki. Bóg wyglądał na zbyt dumnego z siebie, aby coś takiego do niego dotarło. A gdyby nawet - pewnie nie przeszłoby bez echa.
- Jak myślisz? Dupek da sobie radę? - wymyślił na poczekaniu.***
- To głupi pomysł - wymamrotał Dupek sam do siebie, patrząc spode łba w stronę zastawionego starannie stolika znajdującego się za jego plecami.
Widok za oknem, chociaż było to mało atrakcyjne miasto, denerwował go dużo mniej.
Wybiła godzina, o której mieli się spotkać i drzwi po drugiej stronie zostały otwarte.
- Ale na pewno?
- Wyglądasz pięknie, idź do niego - Loki z tego świata, mag, popchnął lekko jego narzeczonego, a potem wycofał się, zamykając przejście.
Westchnął, a później spojrzał w kierunku bruneta...
W ogóle nie przypominał siebie!
Przez chwilę stał z rozdziawionymi ustami, próbując przypomnieć sobie jak właściwie powinien przebiegać proces oddychania.
Loki miał ubraną zieloną suknię spowijającą w subtelny sposób ciało miękkim, lekko połyskującym materiałem. Podkreślała jego talię, pozwalała skupić uwagę na długiej, smukłej szyi, pasowała do oczu... Ubrał dosyć skromne ozdoby, ledwie kolczyki i jeden wisiorek.
Hełm spoczywał na jego głowie, ozdabiając ją piękniej nawet niż korona, a bardzo skrócone, ciemne włosy, otulały twarz.
- Thor? - zapytał ostrożnie brunet, spoglądając w jego stronę pytająco, ze zmarszczonymi brwiami. - Wszystko w porządku?
- Dlaczego miałoby nie być w porządku? - zapytał, chrząkając, aby odzyskać głos.
- Miałeś dziwną minę... Nie podobam ci się? - rumieniec zawstydzenia pokrył jasne policzki.
Przełknął ciężko ślinę, podchodząc do smuklejszego mężczyzny.
- Wyglądasz... Jesteś...
- Tak?
- Bardzo ci ten strój pasuje - wydusił z siebie ostatecznie, ujmując jego dłoń i całując delikatnie jej wierzch. Widział to już kilkakrotnie tego dnia między ludźmi i pomyślał, że będzie idealnie pasować do zakłopotanego, zielonego spojrzenia.
- Usiądziemy? - zapytał nieśmiało brunet, uciekając spojrzeniem w bok.
- Dobry pomysł - przystał.***
- To nie wypali - ogłosił Stark, strzelając sobie samemu w twarz. - Przecież ten Dupek zupełnie stracił język!
- To źle? Widać po nim, że jest... Zainteresowany? Szczęśliwy?
- Ale w ogóle nie mówi! Już dziesięć minut siedzą i gapią się w talerze!
- Wiedziałem, że za dużo to wy nie zrobicie - westchnął Loki. - Nie martwcie się. Postarałem się bardziej.
- Co przez to masz na myśli? - zapytał podejrzliwie Hawkeye.
- Dokładnie to, co powiedziałem - pstryknął palcami, przez chwilę bawiąc się zielonymi iskrami, zanim znów skupił uwagę na obrazie wyświetlanym przez Jarvis.

CZYTASZ
Second World
Fiksi PenggemarPewnego dnia na głowę Lokiego Laufeysona spacerującego po plaży niedaleko wieżowca Starka... spadł Loki. I w swoich rękach trzymał Mjolnir.