Szedłem pewnym krokiem w stronę pokoju wspólnego slytherynu. Postanowiłem że pogadam z Scorpiusem i wszystko będzie tak, jak dawniej. Dotarłem na miejsce i zdałem sobie sprawę, że przecież nie znam hasła. Poczułem się, jakbym znów był zagubionym pierwszakiem, który nic nie wie. Nie mogłem zrobić nic innego, jak czekać. Oparłem się o zimną ścianę, dała mi przyjemne orzeźwienie. W korytarzu panował półmrok, chciałbym by ta chwila nigdy nie minęła, chciałbym być sam wiecznie... Zaraz, zaraz, sam? Poprawka, chciałbym być tylko ze Scorpiusem Malfoyem, w ciszy i bez światła lub w hałasie i bałaganie, byle by być tylko z nim...
************************************
Chyba usnąłem, nie wiem. Na wpół siedziałem, na wpół leżałem przy ścianie. Ciekawe ile spałem? Dziwne że nikt tędy nie przechodził. Dokładnie w tym momencie usłyszałem kroki, i dziwnie znajomy głos. Scorpius. Poderwałem się energicznie, chciałem pobiec do niego i wszystko wyjaśnić. Chciałem, ale moje ciało nie ruszyło się o ani milimetr, wtedy usłyszałem drugi, równie znajomy głos znienawidzonej przeze mnie osoby. Z walącym sercem zmusiłem się aby wskoczyć za zbroję. W ostatniej chwili. Teraz wyraźnie widziałem jej płomienno rude, i jego platynowe włosy. Śmiali się razem, tak jak kiedyś śmiał się tylko ze mną.
- A co z Albusem? - Wychwyciłem pytanie zadane przez dziewczynę, Scor odwrócił wzrok i tylko coś szepnął. Nie usłyszałem co. Moje serce stanęło, i miałem ochotę krzyczeć, kiedy ich usta się zetknęły.
************************************
Zimno. Tak było na korytarzach Hogwartu dokładnie o godzinie 24:37. Szlajałem się tak bez celu już sporą ilość czasu i nie miałem najmniejszej ochoty iść do pokoju wspólnego, a tym bardziej dormitorium. Moje myśli galopowały w mojej głowie jak szalone. - Dlaczego tak się przejąłem jak Scorpius pocałował Rose? Przecież wiedziałem że mu się podoba. No to dlaczego tak się przejąłem, właśnie z tego powodu? Dlaczego chcę pogadać ze Scorpem, ale kiedy tylko go widzę, paraliżuje mnie? Dlaczego Scorpius "zerwał" naszą przyjaźń? Zaraz, przecież on jej nie zerwał, to ja wykonałem ostatni krok. Ugh! Oszaleję od tych myśli! Spojrzałem na malowidło na ścianie, przedstawiające misę z owocami. Mój brzuch zaburczał, i zacząłem szczękać zębami. Och, jak bardzo chciałbym teraz po prostu wypić ciepłe kakao, i zjeść najzwyklejsze grzanki z serem...
Zaraz, zaraz? Misa z owocami? - Palnąłem się w czoło i połaskotałem gruszkę. W ścianie pojawiły się tajemnicze drzwi, a potem się otworzyły, wszedłem do środka, do moich nozdrzy dotarł niesamowity zapach, sam nie wiem czego.- Co podać, panie Potter? - Usłyszałem lekko skrzekliwy głos, spojrzałem w dół i zobaczyłem skrzata domowego, lubię te stworzenia. Poprosiłem o grzanki i kakao, a następnie usiadłem przy blacie, stojącym na środku kuchni. Skrzaty dookoła mnie uwijały się jak w ukropie, wszędzie było ich pełno. Dostałem moje grzanki i spałaszowałem je w zawrotnym tempie, były pyszne, kakao też.
Było mi tak przyjemnie i ciepło, oczy zaczynały mi się kleić. Tak bardzo chciałbym iść spać...************************************
- Panie Potter! Panie Potter! PANIE POTTER! - Leniwie otworzyłem oczy, oślepiło mnie światło więc gwałtownie je zmrużyłem. Chwilę tak leżałem, przyzwyczajając się do świała. Do mojego mózgu zaczynały docierać "informacje", przeraźliwie bolał mnie kręgosłup. I nogi. I ręce. Jednym słowem, wszystko. Pochylał się nade mną skrzat domowy, ten sam co wczoraj dał mi kolację.
- przepraszam, już wstaję. Czy mógłbyś dać mi owsiankę i - zawachałem się, zawsze miałem przed tym opory. - kawę? Jak masz na imię?
- Oczywiście, sir! Nazywam się Willo, chętnie będę panu służyć, sir! -Podniosłem się z podłogi, (nic dziwnego że wszystko mnie bolało) i usiadłem przy blacie. Chwilę później Willo przyniósł mi to o co prosiłem.- Proszę bardzo, sir!
- Dziękuję, Willo. Czy mogę zadać Ci pytanie?
- Proszę mówić, jestem na każde pańskie wezwanie!
- Dlaczego nie obudziłeś mnie kiedy spadłem?
- Nie mogłem tego zrobić, mój kodeks traktowania ludzi mi na to nie powolił, sir!
- Kodeks traktowania ludzi?
- Wymyślił go sobie, ma ponad 100 puntów i jest niezwykle szczegółowy. Nie bierze również pieniędzy za pracę, a ludzie są dla niego największą świętością. - Przechodzący obok skrzat raczył mnie uświadomić.
- Punkt siedemdziesiąty ósmy, kodeksu traktowania ludzi, mówi że jeśli człowiek odpoczywa, to nie można mu przeszkodzić, chyba że grozi mu jakieś niebezpieczeństwo!
- Aha, a jakie niebezpieczeństwo mi groziło?
- Spóźnienie się na lekcję transmutacji, sir! - Spojrzałem na zegarek, lekcja trwała od piętnastu minut.
- Dziękuję Willo, będę już szedł ale myślę że to nie jest nasze ostatnie spotkanie. Postaraj się trochę lepiej myśleć o skrzatach domowych. - Uśmiechnąłem się i otworzyłem drzwi, wyszedłem zerkając za siebie. Willo kłaniał się tak nisko że jego nos szorował po ziemi. Nie miałem najmniejszej ochoty iść na ostatnie minuty lekcji i dostwać opieprz od Mconagall, więc udałem się do pokoju wspólnego, nie oczekiwałem że ktokolwiek tam będzie. Wszedłem do dormitorium i skierowałem się do mojego łóżka. Było idealnie zaścielone, jak nigdy podczas drugiego dnia w Hogwarcie. Wyjąłem z kufra szczoteczkę do zębów, ręcznik i ubrania, po czym udałem się do łazienki. Nie miałem dużo czasu, lekcje kończyły się za pięć minut, więc moi wspólokatorzy powinni być w ciągu piętnastu. Wziąłem szybki prysznic i umyłem zęby. Wyszedłem z łazienki i wyciągnąłem z kufra książki, wpakowałem je do torby, i wtedy do pokoju wszedł on.
Gadał z Jimem, naszym wspólokatorem. Gdy mnie zobaczyli, Jim klepnął Scorpiusa w ramię, mruknął coś o tym że zostawił torbę i wyszedł. Zostaliśmy sami. Moje serce się ścisnęło, w niewytłumaczalny dla mnie sposób. nie chciałem z nim rozmawiać bałem się tego.- Albus... - Zaczął. - Pospiesznie wciskałem książki do torby. Udało mi się! Szybko wstałem, torba była ciężka i jej ramię boleśnie wżynało mi się w ramię.
- Locomotor torba - Nigdy wcześniej nie udało mi się to zaklęcie, więc się nieźle zdziwiłem kiedy torba uniosła się i zawisła przy mojej głowie. Spojrzałem mu w oczy. Na dosłownie ułamek sekundy, i zobaczyłem coś, czego nigdy bym się nie spodziewał. To była tęsknota.
Uciekłem. Biegłem daleko.
Wypadłem na dwór, biegłem dalej. Zatrzymałem się dopiero w kryjówce w krzakach którą odkryliśmy ze Scorpiusem dwa lata temu. Wciąż było tam to zdanie wyryte na ławce z deski. Uśmiechnąłem się, a z moich oczu pociekły łzy.Nie wiedziałem, co ze sobą zrobić. Było ciepło jak na wrzesień, ale wciąż nie aż tak, żeby spać na zewnątrz. Nie chciałem o niczym myśleć, więc wyciągnąłem książki z torby, i zacząłem się uczyć. Po trzech godzinach zaczął doskwierać mi głód. Spojrzałem na zegarek, była pora obiadowa. Westchnąłem cicho, nie miałem ochoty na czyjekolwiek towarzystwo, więc uczyłem się dalej.
Przesiedziałem w książkach cały dzień. Był wieczór i byłem
n a p r a w d ę głodny. Podszedłem więc do Willo coś zjeść. Wpadłem też na pomysł żeby spać w pokoju wspólnym na fotelu. Siedziałem u skrzatów aż było późno, więc miałem pewność że pokój wspólny będzie pusty. I nie myliłem się. Wcisnąłem się w fotel w najdalszym kącie pokoju i zasnąłem.=================================================
Hej! Baaaardzo was przepraszam że tak długo nie było rozdziału, wena mnie opusściła ale teraz wróciła, i pozwoliła mi napisać ten rozdział. 1095 słów! :D Pierwszy raz udało mi się napisać tak długi rozdział. Postaram się coś dodawać przynajmniej raz w tygodniu, trzymajcie kciuki. Zachęcam też do gwiazdkowanie i komentowania (chętnie przyjmę konskruktywną krytykę) bo to bardzo motywuje.
Pozdrawiam!
@narutoismydream
CZYTASZ
Malfoy Zawsze Przynosi Kłopoty I Scorbus
FanfictionAlbus i Scorpius zaczynają swój piąty rok w Hogwarcie, teraz wszystko ma się zmienić... Wydarzenia które tu następują nie mają żadnego związku z "Przeklętym dzieckiem" Jest to ff o tematyce boy x boy, nie lubisz, nie czytaj! Okładka niedługo z...