Rozdział 7

409 29 15
                                    

Nie, nie, nie, nienienienienie. Niemożliwe, kurwa mać, to jest niemożliwe! Jak mogłem, się kurwa... i to w Scorpiusie?! To jest żart, to tylko pierdolony żart. Albo jeszcze lepiej, sen! Zaraz obudzę się w moim łóżeczku, spojrzę na Scorpa, serce NIE zacznie mi nagle bić szybciej, i nie będę myślał jak słodko wygląda kiedy śpi... Dość! Nie mogę tak dłużej, muszę stąd wyjść, muszę stąd uciec, daleko, jak najdalej, jak najszybciej.. ‐ Wariowałem, to prawda, ale kto by nie wariował na moim miejscu? Była 5 rano. Impreza na dole skończyła się jakiś czas temu. Nie mogłem spać, natłok myśli mi w tym przeszkadzał.  Sam nie wiem kiedy znalazłem się na błoniach, ale pomogło mi to. Chłodny wiatr ocucił mnie i przywrócił do normalego stanu. Słońce powoli wzosiło się nad jeziorem, usiadłem na jego brzegu. Dobra Albus, jakoś to będzie. Przecież udało ci się pogodzić ze  Scorpiusem, będziesz się z nim przyjaźnił, wszystko będzie tak jak dawniej, przejdzie ci. Oprócz tych myśli słyszałem też cichutki głosik z tyłu mojej głowy - Oczywiście, oczywiście. Wszystko będzie tak jak dawniej... jesteś pewien że Scorpius chce się z Tobą przyjaźnić? Pogodził się z tobą, okej. Ale przyjaźń? A nawet jeśli, to dobrze wiesz że ci ni przejdzie, pogłębi się i będziesz cierpiał... Stop! - Potrząsnąłem gwałtownie głową, nieprawda, nieprawda co mówisz! Oh, czemu to wszystko musi być takie skomplikowane?

                          ____________

Cześć Scorp, jak leci? Chciałbym znać Twoje myśli. Gdybyś tylko znał moje...
Każdego dnia widzę twój uśmiech, każdego dnia ty widzisz mój... czy on jest szczery? Każdego dnia słyszę słowa płynące z Twoich ust, każdego dnia ty słyszysz słowa płynące z moich... czy one są szczere? Rozmawiamy, śmiejemy się, jemy i pijemy razem. Tak jak dawniej.
Ale nic nie jest tak jak dawniej.
Wiesz, wyobrażam sobie czasem jakby to było, budzić się rano i czuć Twoje ramiona dookoła moich, jakby to było widzieć Twoje oczy, każdej nocy, tuż przed zamknięciem moich... czuć twoje usta na moich kiedy tylko najdzie mnie ochota.
Przyzwyczaiłem się. Wiesz co jest śmieszne? Nigdy wcześniej nie podobal mi się żaden chłopak, ani żadna dzieczyna. Co jeśli jestem Scorpiuseksualny? Trudny by było tak żyć, wiedząc że gdzieś tam, jesteś szczesliwy z kimś innym... A ja byłbym sam na wieki.


Wiem że to nie ma sensu i wiem że to nie wypali, ale kiedy zamykam oczy, jedyne co widzę do twoje usta, i jedyne co czuje to twoje ramiona...

                                 ***************
Wszystko trochę powróciło do normalności, był początek grudnia. Patrzyłem w tył, i nie wierzyłem
że tyle się wydarzyło podczas dwóch miesięcy. Scorpius zaczął chodzić z Rose, pokłóciłem się z nim, mój stan dramatycznie się pogorszył. Pogodziłem się z nim. A potem sobie uświadomiłem że się w nim zakochałem. Super.
Normalnie rozmawialiśmy, jedliśmy razem, choć nie zawsze, bo czasem przychodziła do niego Rose, wtedy po prostu odchodziłem, nie byłem w stanie znieść jej towarzystwa. Już od dawna miałem do niej dużą awersję, ale ona znacznie się powiększyła od kiedy ta dziewczyna chodzi ze Scorpem. Także kolejny dzień mojego jakże ciekawego życia się zaczął.

Obudził mnie krzyk.
- Stary, nie panikuj.
- Zabierz to ode mnie, proszę!
- Już spokojnie, o, zobacz. Co w tym strasznego?
Patrz jakie ma śmieszne nóżki, to po prostu zwykły..- PAJĄK! Te nóżki nie są śmieszne tylko straszne! To nawet nie są nóżki, to okropne, straszne, obrzydliwe... odnóża. Cześć, Albus. - powiedział schowany za poduszką Jim. Rozespany rozejrzałem się po pokoju i zobaczyłem na wpół ubranego Scorpiusa trzymającego na ręce pająka wcale nie mniejszego od jego dłoni.
- Cześć Jim, cześć Scorpius. Jim, nie gadaj stary, że boisz się pająków. - Odpowiedziałem lekko zaspanym głosem.
- Boi się, i to jak! Słyszałeś jak wrzeszczał? Jak mała dziewczynka!
- Trudno było nie słyszeć, obudził mnie ten krzyk. Ale żeby Jim, nieustraszony Jim bał się pająków to dopiero-dobra, przepraszam. - Urwałem szybko widząc wzrok współlokatora.
- Dobrze że nie boi się węży... chodź pajączku , na dworze będzie Ci dobrze. - To mówiąc Scorpius podszedł (oczywiście przez przypadek tuż obok Jima, wcale nie mógł pójść z drugiej strony...) do okna i wyrzucił pająka.
- Jesteście okropni - mruczał pod nosem Jim kiedy zadowoleni zaczęliśmy się śmiać. - Idę na śniadanie. Mozolnie wstałem z łóżka i poszedłem do toalety się wysikać i ogarnąć. Kiedy wróciłem, Scorp był już ubrany.
- Czekać na Ciebie, czy mogę iść na śniadanie?
- Spoko, idź, dogonię Cię albo spotkamy się na transmutacji. - Odpowiedziałem i zacząłem pakować książki i inne potrzebne rzeczy do torby
- Dobra, narka! - I już go nie było.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 26, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Malfoy Zawsze Przynosi Kłopoty I ScorbusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz