|Jeff|
Obudziłem się o ok. 7 am. W rezydencji o tej porze zazwyczaj każdy zaczynał się ogarniać. Przetarłem oczy, przeciągnąłem się i wstałem. Zabrałem z szafy czyste ubrania i ruszyłem w stronę łazienki. Gdy tam dotarłem, właśnie wychodził z niej Ben.
- O, cześć Jeff! - uśmiechnął się promiennie. - Słyszałeś już o nowinie?!
- Chrystus się rodzi?
- ELEVEN GRĘ W KOŃCU ZROBIŁ!!
- Yhm.. Nooo, to fajnie - nie miałem kurwa pojęcia o co mu chodzi.
- NO NIE??!
- Co się stało? - podszedł do nas Brian.
- Cho, pokarze ci!! - blondyn chwycił bruneta za rękę i pobiegł z nim do swojego "salonu gier", bo pokojem tego nazwać nie można.
- Ale ja się chciałem przebrać! - faktycznie. Chłopak trzymał w drugiej ręce czyste ciuchy, a sam był w piżamie.
- To jeszcze lepiej! Ja też jeszcze jestem! W niej się najlepiej gra!!
- Czekaj.. To po cholerę siedziałeś w łazience..? - zapytałem.
- Bo w wannie, gra się najlepiej - odpowiedział i zniknął za drzwiami swojej świątyni, razem z biednym Hoodim.
- Aha, okej - stwierdziłem, że wolę nie wnikać i wszedłem do łazienki.
~Time skip~
Gdy już się ogarnąłem wróciłem do pokoju, żeby odnieść rzeczy, a potem poszedłem do kuchni, by zrobić sobie śniadanie.
Obok kuchni była jadalnia z pierdalnym stołem, przy którym chwilowo siedział Slender i pił kawę czytając jakąś książkę. Kurwa, jak on pije..? Obok niego znajdował się Toby, jak zawsze jedzący gofry. Za to w kuchni przy lodówce stał Jack. Właśnie wyjmował z niej te swoje nerki.
- Siema - przywitałem się, ponieważ jestem bardzo kulturalnym człowiekiem.
- No cześć - szatyn mówiąc to nawet nie podniósł na mnie swojego "wzroku".
- Heja - Toby z pełną buzią odpowiedział mi na powitanie, także nie patrząc w moją stronę.
- No.. - zaczytany Slendi ma wywalone na każdego. Szczególnie jak czyta romans.. Zaraza..
Inaczej mówiąc, każdy ma wszystkich w dupie. No może nie zawsze, ale na przykład teraz tak jest.
Postanowiłem zrobić sobie tosty, więc podszedłem do lodówki z zamiarem zabrania stamtąd szynki i sera. Jednak gdy ją otworzyłem, prosto w twarz jebnął mi odór zgniłego mięsa.
- O kurwa..! - aż łzy mi prawie pociekły. Szybko zatrzasnąłem drzwiczki i spojrzałem z wyrzutem na bezokiego. Ten w końcu na mnie zerknął.
- Co?
- No kurwa stary, weź to trzymaj w jakiejś paczce czy coś!
- Albo w przenośnej mikroweli! - krzyknął z jadalni Toby.
- Chyba przenośnej lodówki.. - mruknął Slender.
- Ciii...
- Ale my nie mamy przenośnej lodówki - zauważył Jack.
- Jak to nie mamy przenośnej lodówki? - zdziwił się brunet. - Każdy ma przenośną lodówkę.
- My nie mamy przenośnej lodówki.
- Jeszcze raz ktoś powie "przenośna lodówka".. - zaczął Slenderman.
- A co "przenośna lodówka"? - zapytał wchodzący do pomieszczenia Tim.
- Kur..
Nagle po całej rezydencji rozniósł się krzyk, a chwilę potem ze schodów spadł Hoodie, dalej drąc mordę.
- Co się stało?
- MI COŚ NA MORDĘ WYSKOCZYŁO!!
W tym momencie po schodach zszedł zanoszący się śmiechem Ben, który prawie płakał.
- A TY SIĘ KURWA NIE ŚMIEJ!!
- A-ale.. o kurwa.. o ch-chuj.. oesu.. - blondyn zaczął się dusić.
- Co kurde, w "Slender'a" graliście? - zapytałem też się śmiejąc.
- Bardzo śmieszne.. - mruknął Slendi, a po chwili dodał. - I czemu wy jesteście dalej w piżamach?
- Ja się chciałem ubrać, ale ten kretyn mnie do swojego pokoju zaciągnął!
Nagle podszedł do mnie Tim, który też umierał ze śmiechu i szepnął:
- Ej, weź dawaj, swatamy ich.
- O kurwa, dobra XD - próbowałem powstrzymać śmiech.
W międzyczasie do jadalni zeszli Helen, Jane i Sally. Mała gdy tylko mnie zauważyła podeszła do nas razem z Jane (z którą, dzięki Bogu, się już pogodziłem) i się zapytała:
- O czym gadacie?
- Chcemy zeswatać Hoodie'go i Ben'a - odpowiedział przyciszonym głosem brunet.
- O kurwa XD - Jane zaczęła się śmiać.
- Chcecie dołączyć do "Team'a Swatów"? - zapytałem.
- No kurwa!
- Ej, Jack! - Sally zaczepiła chłopaka. - Wbijasz do nas?
-.. Oky
Helen się tylko na nas patrzył jak na ostatnich pojebów, a gdy Tim już otwierał usta, żeby go też zaprosić, ten odwrócił się na pięcie i odszedł, mówiąc:
- NIE.
- Jego strata - Jane wzruszyła ramionami. - Jego też za karę z kimś zshipujemy.
- Ej, dobre - bezoki zaczął się integrować.
- Ale z kim? - zaczął zastanawiać się Masky. Nagle go olśniło. - EJJJ.. Z LIU
Wszyscy się na niego spojrzeliśmy.
-HAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHA
HAHAHAHAHAHAHAHAHA!!! - zacząłem płakać. - KURWA JESTEM ZA!Wszyscy stwierdzili, że to zajebisty pomysł.
- Nie no, wszystko ładnie pięknie, tylko go tu trzeba ściągnąć - zauważyła czarno włosa.
- Spoko, spoko. Ja już się tym zajmę - oznajmiłem, po czym podeszłem do Slendera. - Sleeendiii..
- Czego..?
- Aaa ściąąągnieeesz tuuu mooojeeegooo braaataaa..? - zacząłem go wkurwiać.
- Nie.
- A dlaaaczeeegooo..? - nie dawałem za wygraną.
- Bo mnie wkurwiasz.
-.. Kupię ci ksiunżkę.
-.. Dobra, ale jutro. - nawet lepiej. Mamy trochę czasu, żeby pomyśleć jak się do tego wszystkiego zabrać.
Przekazałem wiadomość reszcie, a potem poszliśmy do lasu, żeby wszystko omówić.
Zaczął Tim:
- A więc.. Co jest najlepszym sposobem na swatanie ludzi? - zapytał.
- BUTELKA - odpowiedzieliśmy wszyscy na raz.
- No właśnie.
- I co? To tyle? - szatyn zdziwił się.
- Nooo, nie.. Ale od tego zaczniemy.
- Yhmmm.. - chłopak zamyślił się.
- I przy okazji możemy się dowiedzieć różnych pomocnych rzeczy - dodał jeszcze Masky.
Przez jeszcze pewien czas rozmawialiśmy o tym zacnym temacie, w międzyczasie mianując Tim'a na lidera grupy.
Ale się jutro podzieje..
CZYTASZ
Na krawędzi || Creepypasty!!! [SHIPY] [ZAWIESZONE]
HumorWiele znanych morderców mieszka w jednej rezydencji, pod opieką Slendera. Typowe.. Pewnego dnia niektórzy z nich wpadają na pewien pomysł, który zmienia ich codzienne życie, na nieco ciekawsze ( ͡° ͜ʖ ͡°).. Jak to się skończy? ##### 1. Głównie kome...