Rozdział 7

420 31 9
                                    

|Tim|

Gdy szatyn odszedł, ja od razu chwyciłem Toby'ego za rękę, odciągając od reszty, która chwilowo była zajęta patrzeniem na Jeffa, który się wpierdolił w krzaki i nie umiał z nich wyjść. Kiedy byliśmy poza zasięgiem słuchu ekipy zacząłem:

- Toby.. No kurwa no nie uwierzysz XD

- Co? Jednak mnie kochasz~? - zapytał robiąc usta w dziubek.

- Tak, dokładnie. Brian. Zakochał. Się. W. Benie.

- .. CO.

- TAK

- O KURWA

- NO JAK CHUJ

- Ale serio??

- No XD Sam mi mówił.

- Ale.. Ale.. O jaaaaaaa XD Ty, to teraz tylko, żeby Ben ten tego w nim i git normalnie.

- C'nie?

× × ×

|Narrator|

Jack szedł w stronę sklepu, jak miał to zrobić już wcześniej. Po jakimś czasie dotarł na miejsce i ukrył się za pobliskimi drzewami. Ostrożnie zza nich wyjżał, ale nie zauważył żadnych radiowozów ani ludzi, więc już spokojnie wszedł do środka.

Oprócz stanu zwłok, które jebały teraz tak, że szło się zerzygać, nic się nie zmieniło. Wszystko było tam gdzie przedtem.

Zaczął szukać petardek. Kiedy już je znalazł, pomyślał o jakichś narzędziach, cokolwiek. Udał się na drugą stronę sklepu, gdzie się one znajdowały i wziął parę przydatnych rzeczy.


~TIME SKIP~


Gdy szatyn doszedł do przyjaciół, jebnął torbą z rzeczami obok nich.

- Siema.

- Człowieku, gdzie ty kurwa byłeś?! - wydarł się Toby. - Pięć godzin cię chyba nie było!!!

- Zamknij się, przynajmniej są rzeczy - Jack trzepnął go przez głowę protezą.

- Ała! Skąd ty masz kur..!! Oooooo..! - tu brunet uśmiechnął się złośliwie do wyższego.

- Co?

- Dziecko się zdenerwowało?

- No chyba ty.

- No chyba ty.

- Twoja stara.

- Dobra, nieważne!! - ich zacną kłótnię przerwał Tim. - Omówmy plan i wracajmy do rezydencji, albo tu poczekajmy, nie wiem, jak chcecie.

- No okej.

~TIME SKIP~

Był już wieczór. Wszystko było omówione, więc cała drużyna ruszyła pod bazę.

Gdy dotarli pod mur zaczęli się na niego wspinać po cichaczu. Nagle rozległ się głośny huk. Wszyscy znieruchomieli przerażeni, lecz po chwili można było usłyszeć głos:

- Spoko, to tylko ja! - krzyknął pół szeptem Jeff. - Tylko spadłem z tego muru! 

W tym momencie każdy miał ochotę go zapierdolić, ale nie mieli na to czasu. Szybko zaczęli pomagać Benowi w położeniu petardki wyjebistej. W tym czasie Toby, któremu się nudziło, wlazł znowu na mur i podziwiał widoki. Nagle zszedł z powrotem na dół i podszedł do reszty.

- E, chopaki.. I dziewczyny - dodał szybko, po morderczym spojrzeniu Jane i Sally.

- No?

- E, bo tam se jakiś ziomuś wali konia XD

- Ło kurwa, serio? XD - Jeff też dostał fazy.

- Co wy kurwa, nigdy nie widzieliście jak se ktoś trzepał? - zapytał Tim.

- Nie no, widzieliśmy, ale to i tak śmieszne XD


- Acha.. Ben, jak tam ci idzie? - blondyn wychylił się spod auta.

- No dobrze, zaraz kończę.

- No i fajno.

Kiedy elf już wszystko zamontował i upewnił się, że wszystko jest PURFECT, wszyscy znowu przeleźli przez mur i wdrapali się na drzewa, by poczekać do świtu i ciągu wydarzeń.

- Która jest w ogóle godzina? - spytał Liu, kierując się w stronę Bena, tak jak parę innych osób, który spojrzał na swój prestiżowy zegarek z Gucci.

- No jest już druga.

- Dobra, to teraz idziemy spać, a rano obudzi nas Ben - Tim wskazał na zdezorientowanego chłopaka.

- Co? Czemu ja?

- Bo masz pewnie jakieś coś typu budzik.

- Hbgdkabsbsjnaka..

- No właśnie.

- A rano, to dla ciebie niby która?

- No tak o szóstej .

- Spoko.. Coś tam mam..

Każdy ułożył się w miarę wygodnie i bezpiecznie na grubych gałęziach. Najlepiej się miała Sally, która akurat dostała za zadanie w ich challengu, że ma spać w objęciach Jane. Tak więc młoda leżała sobie na brzuchu wyższej, która i tak już spała, więc miała wyjebane na wszystko.

~TIME SKIP-RANO~

Wszyscy zaczęli bacznie obserwować bazę po przebudzeniu się. Gdy ze środka budynku wyszedł rogaty i czarno oki mężczyzna, każdy wstrzymał oddech, widząc, że wsiadają oni do auta. W pewnym momencie dało się słyszeć niezłe jebnięcie, a cały samochód aż podskoczył. Cała ekipa zeskoczyła z drzew zawijając się ze śmiechu i zaczęła uciekać. Wokół nich zaczęły przelatywać strzały, ale wszystkie zostawały skutecznie unikanie.

- Sal! - wydarł się tym razem Helen.

- Co?!

- Masz wyzwanie wskoczyć Jane na barana i tak macie uciekać XD

Po tym dziewczyny spierdalały jedna na drugiej, co wyglądało wręcz bezcennie.

Na krawędzi || Creepypasty!!! [SHIPY]    [ZAWIESZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz