No.2

194 9 0
                                    

Budzę się, ale nie jestem w stanie otworzyć oczu więc szukam Julki ręką po łóżku.Nie ma jej nigdzie. Wstaje przestraszona z łóżka i kieruje się w stronę salonu.Słyszę stamtąd śmiechy , czyli wiem, że moje dziecko już na dobre się rozkręciło. Robię się spokojna. W międzyczasie patrzę na zegarek. Dziesiąta - no to ładnie pospałam. Wchodzę do salonu i widok jaki tam zastaje praktycznie zwala mnie z nóg. Więc mianowicie Julka leży na Krzyśku i bawi się jego włosami, a Pola w kuchni robi śniadanie dla wszystkich. Uśmiecham się na ten widok, a Krzysiek podrzuca Julkę do góry i podchodzi do mnie. Wtulam się w jego ramiona i od razu czuje się lepiej.

-Ale ty się zmieniłaś Tośka- mówi mi na ucho.

Uśmiecham się do niego i jeszcze mocniej go obejmuje. Chce aby to trwało wiecznie.

-Mam być zazdrosna ? - z kuchni oboje słyszymy roześmiany głos dziewczyny Krzyśka.

On całuje mnie jeszcze w policzek i z Julką idzie do Poli, którą całuje w usta i siada do stołu. Ja na to wszystko kręcę głową.

- Miło Cię w końcu widzieć, zmieniłaś się , ale chyba na plus to wszystko.W sumie nie wiem.Mamy tyle do nadrobienia! - Krzysiek wyrzuca z siebie miliony słów na sekundę. Pola kładzie mu rękę na usta.

-Hej , hej spokojnie. Mamy czas, już nigdzie się nie wybieram. - uśmiecham się do nich.

-Dzisiaj imprezka! Zaprosimy wszystkich, oni nie wiedzą, że już jesteś , nie znają Julki- poznają ją.Pola to dobry pomysł? - Krzysiek mówi wszystko z ekscytacją pięciolatka.

Obie przewracamy oczami, ale z uśmiechem na ustach. Nie, nie może zrobić tej imprezy. Logiczne, że gdzie Krzysiek - tam on, Kuba. Nie jestem gotowa by go spotkać.

-Słuchajcie , bawcie się , ale beze mnie. Nie mogę jeszcze tam iść, nie jestem na to gotowa. Poza tym Julka będzie śpiąca, ja się nie napije i takie tam. - szukam odpowiedniej wymówki.

-Tośka, nie ma go. Jest za granicą. Przyjdziesz? Weźmiesz Julkę, każdy chce ją poznać. - tym razem to Pola chce mnie wygonić z domu.

Ostatecznie się godzę. Umawiamy się na dziewiętnastą. Nie wiem jak moje dziecko będzie chciało o tej porze wyjść z domu. Ona o tej porze chodzi spać. Nie wiem , odganiam te myśli ze swojej głowy. Jestem o wiele spokojniejsza z myślą, że jego tam nie będzie. Nie jestem gotowa na to by go zobaczyć. Tak wiem , że kiedyś dojdzie do naszego spotkania, przecież mamy tych samych znajomych. Po śniadaniu biorę Julkę na mały spacer po okolicy. To fakt nie znam jej zbyt dobrze, ale to w niczym nie przeszkadza. Bawimy się świetnie kiedy nasze włosy rozwiewa przyjemny wiatr, a nasze twarze są oświetlane promieniami słońca. Uśmiecham się do każdej napotkanej osoby, pewnie uznają mnie za jakąś obłąkaną, ale nic sobie z tego nie robię. Jest przyjemnie. Widzę, że Jula powoli zasypia, więc zasłaniam ją przed słońcem, a sama siadam na ławce.Patrzę na zegarek, jest dopiero po dwunastej. Mam jeszcze dużo czasu do ,,imprezy". Rozkoszuje się ostatnimi promieniami letniego słońca, w końcu mamy już prawie koniec sierpnia. Julka zasypia już na dobre.Na prawdę cieszę się, że ją mam.To jest najlepsze co mnie w życiu spotkało. Żałuję tylko, że moi rodzice nie mogli jej poznać. Byliby ze mnie dumni.Wracam myślami na Ziemie i orientuję się, że spędziłam godzinę siedząc na ławce. Pcham wózek przed siebie i kieruje się w stronę mieszkania. Ale chwila moment, GDZIE TO BYŁO?! Krążę wózkiem w jedną i w drugą, nie wiem gdzie mam iść. Ta sytuacja wydaje się absurdalna, z jednej strony chce mi się śmiać, a z drugiej już wcale nie jest mi do śmiechu. Biorę telefon w rękę, świetnie oczywiście rozładowany.Czy Antonina Muzaj zawsze musi mieć takiego pecha?! Dobra, muszę kogoś zapytać.

-Przepraszam Pana bardzo, ale nie mogę znaleźć ulicy Grunwaldzkiej, wie Pan może jak tam dojdę? - pytam z nadzieją, że facet będzie wiedział.

Po chwili mężczyzna daje mi wskazówki jak dojść do mieszkania Poli.Biorę wózek i idę we wskazanym mi kierunku. Po 30 minutach dochodzę do tymczasowego domu.

-Gdzieś ty była, co ? Wiesz jak się martwiłam! Nie odbierasz, nie ma cię tyle czasu, dziewczyno nienawidzę Cię ! - krzyczy na mnie Pola

-Po pierwsze ciszej bo obudzisz Julę, po drugie nie moja wina, że nie błam tutaj trzy lata i nie pamiętam niczego. Telefon mi się rozładował i musiałam pytać jakiegoś obcego typka o drogę, a ty doskonale wiesz jak nie lubię ludzi - tłumaczę jej spokojnie.

-Po prostu więcej tak nie rób.

Przytulamy się i już wszystko jest okej. Zawsze tak między nami było.Chwila kłótni, a po 10 minutach wszystko wracało do normy. Nagle obie słyszymy dzwonek do drzwi.Idzie zawieźć wózek ze śpiącą Julką do naszego pokoju, a Polka otwiera drzwi. Słyszę jakiś znajomy głos, ale niestety nie mogę sobie przypomnieć do kogo należy. No to nic, idę zobaczyć.To chyba był najgorszy wybór mojego życia. Patrzę w drzwi i w moich oczach momentalnie zbierają się łzy, które zamazują mi obraz. Moje serce przyśpieszyło chyba z milion razy na minutę.Co teraz?! Nie ruszę się bo nie mogę, Jezus! Co ja mam zrobić?! Halo! Moje ciało! Gdzie jest moje racjonalne myślenie jak go potrzebuje?! Okej, spokojnie. Jak się oddychało? No tak, już wiem.

-Cześć. - mówię o dziwo spokojnie.

Cześć? Ty serio jesteś głupia. Słyszę ten głos w mojej głowie.

-Hej Kuba, myślałam ,że jesteś za granicą. Może wejdziesz? - Pola

-Cześć, wróciłem parę minut temu.Dziękuję za zaproszenie, ale jadę do siebie, może następnym razem. Mam tutaj coś dla ciebie od Krzyśka, nie mógł sam ci tego przekazać bo jest na to za leniwy. - mówi z uśmiechem na ustach, ale ze wzrokiem wpatrzonym we mnie.

O m a t k o ! On na mnie patrzy, dalej nie wiem jak się oddycha! Praktycznie się nie zmienił. No dobra, może trochę za bardzo schudł i na pewno ma więcej tatuaży. Ale w jego oczach nic się nie zmieniło. W moim brzuchu właśnie lata stado motyli.

-Halo Tośka, tutaj Ziemia!

Z zamyślenia wyrywa mnie Pola. Uśmiecha się na ten widok ,a ja pukam się w czoło.

- Czyli nici z imprezy. Nie pójdę tam Pola, nie mogę przebywać z nim w jednym pomieszczeniu. Nadrobimy to, dzisiaj bawcie się sami.- mówię do dziewczyny.

-Ale jesteś pewna?

- Tak Pola, zbieraj się powoli. Ja zaraz ogarnę Julkę i zrobię jakiś obiad.

Wyciągam młodą z wózka i całuję w główkę. Ciekawe jak by zareagował gdybym mu powiedziała? Odpycham te myśli z głowy i sadzam Julkę w salonie na dywanie, żeby móc ją obserwować z kuchni. Daje jej ulubione zabawki i włączam jakąkolwiek muzykę. Sama kieruję się do kuchni i postanawiam zrobić makaron z kurczakiem i warzywami. Zajmuje mi to godzinę. Do wyjścia Poli zostały dwie godzinę, zapowiada się cudowny wieczór. Jemy obiad praktycznie w ciszy.

- Krzysiek przyjedzie po mnie koło 18 , na pewno nie chcesz iść z nami? Ekipa za tobą tęskni. - pyta mnie po raz setny Pola.

- Nie zostanę tutaj z Julką, nie przejmujcie się mną, spadaj już Pola.

Wychodzi wcześniej całując mnie w policzek. Zostaje sama z dzieckiem. Siadam razem z nią na dywanie i bawię się jej zabawkami. W takich chwilach właśnie mi go brakuje. Mija kolejne półgodziny i biorę Julkę do kąpania.

- Chodź maleńka , wykąpiemy się i położymy spać, tak ? - gadam bardziej sama do siebie.

-Mama... - słyszę nagle z ust mojego dziecka.

Uśmiecham się i przytulam ją. Myje jej blond włoski, tak bardzo podobne do moich. Po kąpieli sadzam ją na łóżku i idę zrobić jej kaszkę na dobranoc. Zawsze zjada ją ze smakiem, co bardzo mnie cieszy. Apetyt chyba odziedziczyła po mnie, zawsze dużo jadłam. Biorę butelkę z jedzeniem i idę nakarmić Julkę, która leży na poduszce. Biorę ją na ręce i kładę na moim przedramieniu. Nucę cichutko jakąś piosenkę dopóki ona nie zaśnie. Przykrywam ją i całuję w główkę. Biorę telefon i przymykam drzwi, aby światło z salonu nie dochodziło do pokoju. Nagle słyszę dźwięk przychodzącej wiadomości. Patrzę na wyświetlacz i zamieram.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

STAY TUNED!

BO NAPRAWDĘ NA DUŻO MNIE STAĆ...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz