No.4

181 11 0
                                    

Budzę się w swoim łóżku. Nawet nie pamiętam jak tutaj przeszłam. Julka jeszcze śpi. Patrzę na zegarek - dziewiąta. Nawet nie wiem czy Pola przyszła do domu. Postanawiam to sprawdzić. Wstaje narzucając na siebie jakiś rozpinany sweter i kieruje się do jej pokoju. Widzę, że ciężko zabalowali, Pola na sto procent będzie miała kaca. Więc przynoszę jej z kuchni tabletki na ból głowy razem z butelką wody. Nakrywam ją kocem i zamykam za sobą drzwi. Biorę się za budzenie młodej.

- No chodź tutaj do mnie, pójdziemy zrobić śniadanie, obudzimy potem ciocię.Co ty na to? - mówię do dziecka.

Julka kiwa głową, chociaż pewnie i tak nic nie rozumie. Wsadzam ją do krzesełka dla dzieci, a sama nastawiam wodę na kawę. Nadal nie mogę uwierzyć, że umówiłam się z Kubą. Nie wiem jak on sobie to wyobraża. Zalewam kawę i dla mnie i Julki przygotowuje jogurt z płatkami i owocami. Dobrze, że Pola pomyślała o zakupach. W tym tygodniu ja muszę to zrobić i tak wystarczająco zwalamy się jej na głowę. Siadam do stołu i karmię Julkę. W tym samym momencie dostaje SMS-a od Kuby.

Od Que:

Nie śpisz już? Pamiętasz o dzisiaj?

Do Que:

Już dawno wstałam, wiadomo, że pamiętam.

Od Que:

Będę trochę wcześniej, nie będzie problemu? Koło 17;30?

Do Que:

Nie, będę czekać. To do wieczora 😊.

Teraz muszę młodą wcisnąć pod opiekę Poli. To będzie pierwszy raz kiedy zostawię ją w domu wychodząc sama. To będzie dziwne i niezręczne jak siądziemy na przeciwko siebie i nie będziemy nic mówić.

-Czas obudzić Polę. - mówię do córeczki.

W między czasie pisania z Grabowskim umyłam naczynia i posprzątałam po naszym śniadaniu.

-Hej - słyszę słaby głos Poli.

- Hej, ładnie zabalowaliście wczoraj. Pamiętasz coś? - śmieje się z przyjaciółki.

-Tak , nie mam jakiegoś wielkiego kaca, ale popiliśmy - to fakt. Kuby nie było więc spokojnie mogłaś przyjść. Uniknęłabyś go.

- Wiem, że go nie było, wszyscy inni byli? - pytam z czystej ciekawości.

-Tak byli i pytali o ciebie, myśleli ... czekaj co? Skąd niby wiesz?

- Kuba napisał do mnie wczoraj sms-a i tak sobie trochę popisaliśmy. Umówiliśmy się na dzisiaj, znaczy to on mnie zaprosił na kawę i tutaj miałabym do ciebie prośbę.

- Na jeden wieczór cię zostawiłam, a ty już się umawiasz z byłymi, wiesz co. - śmieje się ze mnie Pola. Szturcham ją w ramię i idę do swojego pokoju.

- Czyli mam zostać opiekunką przez jedną noc? - śmieje się ze mnie Pola.

- Na parę godzin, nie będzie to noc. Wychodzę koło 17;30 , Kuba po mnie przyjeżdża.

-Powiesz mu?

Nie odpowiadam nic, zamiast tego rzucam w głowę Poli klapka. Ta pokazuje mi środkowy palec i wraca do zabawy z Julką. Ja natomiast zastanawiam się co dzisiaj założę. Jest dość ciepło, nie będziemy chyba nigdzie chodzić, chociaż po nim to nigdy nic nie wiadomo. Po długimmmm namyśle decyduje się na szare przecierane boyfriendy, biała bluzkę na cienkich ramiączkach i na to narzucę skórzaną ramoneskę. Mam jeszcze trochę czasu więc idę do dziewczyn i siadam z nimi na kanapie. Pola puściła młodej jakąś bajkę i oglądamy razem z nią. Nawet nie orientuje się jak na zegarze widnieje godzina piętnasta. Zrywam się z kanapy i biegnę do łazienki.Biorę szybką kąpiel, suszę włosy i robię delikatny makijaż. Tym razem stawiam na mocniejsze usta. Spokojnie, mam jeszcze 40 minut. Rozczesuje swoje włosy i lekko kręcę je na prostownicy. Nie robię tego codziennie, wolę raczej luźny kok albo zwykłe rozpuszczone włosy. Gotowa wychodzę do salonu i staję przed Polą.

- I jak?- pytam przyjaciółkę.

- WSPANIALE! - krzyczy z entuzjazmem, z nadmiernym entuzjazmem.

Pukam się w czoło i patrzę na wyświetlacz telefonu. Kuba ma mi dać znać jak przyjedzie, zostało 15 minut do umówionej godziny więc postanawiam zejść przed blok.

- Napiszę Ci jak będę wracać, proszę cię żeby Jula zjadła kolację, poradzicie sobie?

- Przestań, będzie dobrze. Ty też na siebie uważaj. - przyjaciółka podchodzi do mnie i całuje mnie w policzek.

Zamykam za sobą drzwi i schodzę przed blok. Okropnie się stresuje, w końcu nie codziennie spotyka się z byłymi chłopakami i ojcami swoich dzieci. Siadam na ławce i odpalam papierosa. To na odstresowanie się, wmawiam sobie to.

-Miałaś nie palić dopóki żyję, pamiętasz? - odzywa się głos za mną.

Momentalnie moje nogi robią się jak z waty, nie sądziłam, że po tylu latach nadal ten głos tak na mnie działa. Gaszę papierosa butem i odwracam się w stronę Kuby. Mierzę go wzrokiem, wcale się tak bardzo nie zmienił. Na głowię ma czarny odrost, który cholernie odróżnia się od reszty włosów. Ma ubraną bluzę i rurki, standard. Jego oczy są podkrążone i zapadnięte. Fakt, zdecydowanie schudł. Widzę, że on także mnie ogląda.

- Cześć. - przełykam głośno ślinę.

- Tosia...

- Kuba..

Grabowski robi krok w moją stronę, a ja patrzę w jego oczy jakbym widziała je pierwszy raz. Nic się między nami nie zmieniło. Czemu to musi być tak cholernie trudne?

- Wsiadaj, zabieram cię gdzieś. - mówi otwierając mi drzwi do swojego Lamborghini Gallardo.

Nie wiem co planuję, ale czuję w sobie narastającą ekscytacje. Wsiadam do auta, Kuba obchodzi samochód dookoła i usadawia się na miejscu kierowcy. Odpala silnik i jedziemy, jedną ręką sięga do radia i je włącza.Leci jakiś nowy popowy numer, stukam w rytm melodii o swoją nogę.Żaden z nas nic nie mówi, czuję na sobie wzrok Kuby.

- Gdzie jedziemy? - odzywam się jako pierwsza.

- Niespodzianka, nie śpieszysz się chyba do domu?

- Nie lubię niespodzianek.

- Wiem, pamiętam doskonale. - mówi po chwili zastanowienia.

Nie spodziewałam się tego. Uśmiecham się pod nosem i patrzę jak przejeżdżamy przez Warszawę. Czuję jego wzrok na sobie, nie wiem czy to normalne, ale podoba mi się to. Tęskniłam za nim. Nadal nie wiem czy to dobry pomysł na spotkanie się z nim, ale chyba oboje nie wiemy co robimy. Po piętnastu minutach dojeżdżamy na skraj lasku.

- Co? Zaciągnąłeś mnie do lasu?!

Słyszę jego gardłowy śmiech i sama zaczynam się śmiać.

- Oj Tośka, Tośka. Spokojnie, jeszcze chwila.

Po czym wysiada z auta, otwiera drzwi z mojej strony i podaje mi rękę.

Oddychaj !!!!!!

Grabowski wraca się do bagażnika i wyciąga koc i torbę na ramię. Patrzę na niego dziwnym wzrokiem,a ten uśmiecha się do mnie tym uśmiechem na widok którego mdleją wszystkie laski.Idzie przed siebie więc postanawiam ruszyć się z miejsca. Nie bardzo wiem co ma zamiar robić, ale idę za nim. Po dziesięciu minutach dochodzimy do miejsca wręcz bajecznego. Zapominam jak się oddycha, na prawdę ! Kuba w tym czasie zdążył rozłożyć wszystko na małym drewnianym stoliku i malutkiej ławce.

- Mam cię przenieść czy się ruszysz?

BO NAPRAWDĘ NA DUŻO MNIE STAĆ...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz