Zacznijmy od samego początku..
Z Kubą Grabowskim poznałam się już w szkole, chodziliśmy do jednej klasy w liceum. Był jeszcze Krzysiek, ten wariat. To był pierwszy chłopak, którego poznałam i nie bałam się spojrzeć mu w oczy. Przy nim czułam się jakbym miała starszego brata. Za to za Kubą jeszcze wtedy nie przepadałam, kłóciliśmy się dzień w dzień. On miewał złe dni i również ja nie pozostawałam mu dłużna w tym temacie. Potrafiliśmy sobie dogryzać bez przerwy. Ale jak to mówią :
,,Kto się lubi, ten się czubi".
I tak było również w naszym przypadku. Po zakończeniu ostatniej klasy czułam ulgę, że nie muszę widywać codziennie jego twarzy. Ale z drugiej strony czułam pustkę.Brakowało mi ciągłego dogryzania sobie nawzajem , bicia się i popychania. Brakowało mi więc jego dotyku...
Dzięki Bogu był jeszcze Krzysiek. Potrafiliśmy spotkać się we dwóch i imprezować całą noc! On traktował moją rodzinę jak swoich. Był u nas mile widziany. Tak naprawdę to jemu zawdzięczam mój kontakt z Kubą. Moim Kubą. Do czasu...
Moi rodzice zginęli w wypadku na autostradzie.Kierował tata , wjechał w barierę - było ślisko.Oboje nie przeżyli. Zmarli na miejscu. Tęsknię za nimi, to oni powinni mnie wspierać w tak trudnych dla mnie sytuacjach, ale ich już nie ma. Zostali mi chłopcy, którzy byli przy mnie kiedy oni umarli.Nawet Kuba - ten Kuba, który bił mnie i kłócił się ze mną o byle co. To właśnie w jego ramionach czułam się najbezpieczniej na świecie.
Minęły 3 lata , tworzyliśmy z Kubą zajebiście dobraną parę. Kochaliśmy się i nie zwracaliśmy na nic innego uwagi, tylko na siebie nawzajem. Kochałam go całego , jego piękne tatuaże, które zaczął robić. Jego styl, włosy ,zielone tęczówki w które mogłabym patrzeć godzinami. Dokładnie pamiętam jego ręce, które oplatały mnie gdy tego potrzebowałam. Wiedział co mi dać w każdej sekundzie naszego związku. Ale nic nie trwa wiecznie...
Uciekłam.Byłam głupia , zamiast porozmawiać , ja tak zwyczajnie uciekłam. Byłam w ciąży. Przestraszyłam się. Wyjechałam. Zaszłam w ciążę z Kubą , z moim kochanym Kubą. Mężczyzną mojego życia. On do tej pory nic nie wie, nikt mu nie powiedział. Krzysiek dowiedział się jako pierwszy. Nigdy nie zapomnę jego łez wsiąkających w moją koszulkę kiedy mu o tym powiedziałam.
-ZOSTANĘ WUJKIEM ! - krzyknął z radości
No i po 9 miesiącach został wujkiem.Urodziłam już w Stanach, nie miałam tutaj nikogo od kogo mogłabym się nauczyć bycia mamą.Byłam z tym wszystkim sama. Wiele nocy przepłakałam w poduszkę , bo tęskniłam. Tęskniłam za Que. Od Krzyśka wiedziałam, że jego kariera nadal się rozwija, a on odnosi sukcesy. Krzysiek mówił mi także, że Kuba z dnia na dzień marnieje w oczach. Jest go coraz mniej , ma podkrążone oczy, zaczął pić. A to wszystko przeze mnie. Przez moją głupotę.
Dzisiaj jest 19.08.2018 roku. Wracam do kraju z moim małym skarbem przy boku. Julka jest do niego tak strasznie podobna.Ma jego zielone oczy i jego malinowe, duże usta.Stoję na lotnisku w Warszawie i czekam aż Pola po mnie przyjedzie. To u niej zatrzymamy się dopóki nie znajdę czegoś dla siebie i małej.
-TOŚKAAAAAA! - słyszę już od wejścia donośny głos Poli.
Wtulam się w jej ramiona, a z moich oczu lecą niekontrolowane łzy.
-Tak cholernie za tobą tęskniłam Polka! - mówię do niej.
Ja z dzieckiem na ręku, zapłakana - stop! Obie jesteśmy zapłakane , stoimy na środku lotniska i cieszymy się, że znowu mamy siebie nawzajem.Pola bierze na ręce Julkę i niesie ją do swojego samochodu.
- Tosia, cieszę się , że już jesteś. Naprawdę brakowało mi Ciebie przez te lata.Nawet nie wiesz jak bardzo wszystko się zmieniło.Krzysiek to nadal taki wariat, teraz już mój wariat. - uśmiecha się do mnie.
-Nie gadaj! Wiedziałam, że to kiedyś nastąpi. Tak się cieszę! - krzyczę, zdecydowanie za bardzo dzisiaj się ekscytuje.
Po 30 minutach dojeżdżamy na miejsce.Mieszkanie Poli nie jest jakieś ogromne, ale i tak jestem jest wdzięczna, że nas przyjęła. Moja przyjaciółka bierze ode mnie Julkę, a ja targam nasze walizki na 3 piętro!!! Nie , nie było windy. Zmęczona wychodzę na górę i mam ochotę rzucić się na łóżko.Ale gdzie tam, przecież czeka mnie rozpakowanie walizek i nocna rozmowa z przyjaciółką.Jest już grubo po 18, a ja jestem wykończona. Chyba dopiero teraz wychodzi na mnie 14-sto godzinny lot do ojczyzny. Wnoszę jedną z walizek do naszego tymczasowego lokum.Dziecko kładę na łóżku, a sama układam wszystkie ciuchy w szafie.Przez te trzy lata nazbierało się tego dość trochę. Głównie ciuchy małej.Po 30 minutach słyszę wołanie Poli na kolacje. Julka raczkuje przodem do kuchni i siada na kolanach Poli, która karmi ją jogurtem.Ja zjadam dwie kanapki, jakoś nie mam na nic ochoty.
-Chcesz pogadać? Mam wino.- zadaje pytanie przyjaciółka.
-Jasne, tylko położę małą do spania i wracam do ciebie.
Idę do łazienki, gdzie kąpię Julcię i kładę ją do łóżka. Od urodzenia zasypiała sama i nie miałam z nią praktycznie żadnych problemów. Wracam do Poli, która wyciągnęła wina i dwa kieliszki.Siadam na kanapie, sięgam po butelkę z różowym trunkiem i biorę dużego łyka.Brakowało mi tego smaku, od trzech lat nie miałam alkoholu w ustach.Tęskniłam za tym.
- Ona jest tak bardzo podobna do niego, nie przypomina Ci go, nie tęsknisz za nim?
-Pola błagam Cię, codziennie o nim myślę, myślę o tym co robi , z kim się spotyka, co je i w co jest ubrany. Kiedy patrzę na nią, widzę tylko Kubę.Rozumiesz, że tęsknię za nim każdego dnia coraz bardziej. - czuję napływające do oczu łzy, więc sięgam ponownie po butelkę.
Rozmawiamy z Polą jeszcze dobre cztery godzinny.Czuję się zmęczona, a tego stanu nie poprawia także szumiący w głowie alkohol.Biorę gorący prysznic i kładę się obok mojego dziecka, które jako jedyne łączy mnie z Que. Od razu zasypiam.
CZYTASZ
BO NAPRAWDĘ NA DUŻO MNIE STAĆ...
Fiksi Penggemar,,To dla wszystkich, którzy chcą zmienić życie na lepsze, ja próbowałem miliard razy, ale bezskutecznie." Czy faktycznie tak ciężko jest zmienić życie na lepsze? Czy warto w ogóle próbować? Może od razu lepiej się poddać. Mam w sobie tak wiele pyt...