8. Misja druga

485 25 7
                                    

"Miért félnénk, miért élnénk,

Ha nem egy álomért?"

Estera przechadzała się pomiędzy ceglanymi kamienicami powolnym krokiem. Nie spieszyło jej się do domu, który i tak znajdował się dobrych parę kilometrów od muzeum.

Cały czas myślami tkwiła na Placu. Za furtką. Wychylając lekko głowę i patrząc jak bezczelni ludzie powoli rujnują symbol dzieciństwa wielu uczniów.

Nagle mocne słońce poraziło ją w twarz. Dziewczynka zmrużyła lekko skośne, jasne oczy.

Kiedy spojrzała w bok, ujrzała niewyraźnie tabliczkę. Przeczytała napis:

"Pál utca"

Serce jej mocniej zabiło. Musi iść na Plac! 

I wtedy z wielką prędkością, spotęgowaną niecierpliwością, wystrzeliła jak z procy w kierunku skrzyżowania z ulicą Marii. Spódnica jej mocno falowała na wietrze. Co jakiś czas potykała się o kamień i raz nawet prawie wpadła na dorożkę. Ale dla niej już nic się nie liczyło. Po prostu MUSIAŁA się znaleźć na tym pustym skrawku ziemi, powoli pochłanianym przez rosnący dół na fundamenty.

Kiedy minęła wszystkie ozdobne drzewka rosnące przy drodze, dosłownie wpadła na furtkę, która pod ciężarem dziewczyny uchyliła się z przeraźliwym skrzypnięciem.

Estera zajrzała do środka.

Robotnicy wykonywali dzielnie swoją pracę, ale wydawało się, że niedługo już opuszczają dawny wspaniały Plac Broni, teraz zwykły plac budowy.

Dziewczynka natychmiast wykorzystała tą sytuację i obiegła Plac z drugiej strony, po czym wspięła się na budkę Słowaka Jano. W dłonie powbijały jej się drzazgi, a kolana i łokcie zdarła. Z góry bardzo dobrze widziała i słyszała budowlańców, ale za to oni nie mieli możliwości zauważenia jej.

Jeden z owych robotników ziewnął przeciągle i zabrał jakieś duże, drewniane pudło. Machnięciem ręki pokazał innym, by za nim wyszli z miejsca budowli. Tak się również stało.

Plac stał teraz zupełnie pusty, z ciemną dziurą na środku. Natychmiast otoczyła go ta sama aura spokoju co zeszłej nocy, podczas misji z Boką, kiedy to napisali na ziemi napis mający pomóc w anulowaniu budowy, i który został teraz tak haniebnie zasypany złocistym piachem. Tak, to miejsce było nadzwyczajne.

Po placu rozszedł się dźwięk mocnego uderzenia - to Estera zeskoczyła na ziemię. Szybkim ruchem ręki otrzepała spódnicę z pyłu i się rozejrzała. I nagle wbiła wzrok w podłużny przedmiot, wbity w ziemię kilka metrów od niej. 

"- Łopata" - pomyślała Estera. -"Przyda mi się do czegoś"

Z łakomym uśmiechem podeszła do narzędzia roboczego i usiłowała wyciągnąć je z ziemi.

Po dobrej minucie udało jej się to zrobić. Łopata wystrzeliła do góry, sprawiając, że dziewczyna omal się nie wywróciła.

Przerzuciła zdobycz kilka razy z ręki na rękę, aż w końcu przyłożyła ją do ziemi i zaczęła poprawiać po wcześniej zniekształconym napisie:

"TO NIE BYŁ ZWYKŁY PLAC".

Dziewczyna otarła pot z czoła. Narzędzie było dość ciężkie.

Uznała, że jeszcze coś dopisze. I tak powstał drugi, kulfoniasty napis tuż obok:

"NIE WIECIE NA CZYM TERAZ STOICIE".

Dziewczyna westchnęła i wbiła łopatę w ziemię. Na dzisiaj koniec. Już dość pisania. Jutro wróci tu znowu i znowu, aż cały Plac nie zostanie zapisany (i może również zasypany piachem i rozdeptany). W końcu robiła wszystko, aby tylko anulować budowę...

Skierowała wzrok w kierunku furtki. 

-"Chyba czas już iść" - zamyśliła się.

Pożegnała się więc z Placem jak z przyjacielem. Na koniec, rzecz jasna krzyknęła:

- Éljen a Grund!

I pozostawiła furtkę szeroko otwartą. Chciała, aby ktokolwiek jak najszybciej zauważył napisy na ziemi.

Wyszła z rękami w kieszeniach, bolących od drzazg i otartych o zardzewiałą rączkę łopaty. Była z siebie bardzo dumna. Czuła się, jakby dalsze losy Placu zależały tylko od niej.

-"Estera, nie możesz tego zepsuć. Nie zawiedziesz ani Boki, ani Nemeczka, ani nikogo innego"- powtarzała.

Tymczasem przechodnich nagle z jakiegoś dziwnego powodu bardzo ciągnęło w stronę Placu. Wchodzili przez furtkę, niepewnym krokiem przemierzali wzdłuż i wszerz cały Plac Broni, aż w końcu znajdywali napisy pozostawione przez czternastoletnią dziewczynkę i zamierali. Czytali je po kilka, nawet kilkanaście razy, i nadal nie wypadały im z głowy. Opuszczali to miejsce ciągle powtarzając: "TO NIE BYŁ ZWYKŁY PLAC" oraz "NIE WIECIE NA CZYM TERAZ STOICIE".

Niedługo potem cała okolica już wiedziała, że ktoś wchodzi na Plac i zostawia po sobie ślady w postaci napisów.

Niestety, dowiedzieli się o tym nawet ci, którzy nie powinni.

Chłopcy z Placu Broni › EinstandOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz