Ten dzień był jednym z najcieplejszych, jakie kiedykolwiek powitały Riverdale. Żar lał się z nieba strumieniami, a słońce świeciło jasno i mocno. Mieszkańcy tego miasteczka nie pamiętali, kiedy ostatni raz pogoda tak bardzo wszystkim sprzyjała. Prawie wszystkim.
Ciało Cherry Mantle-Jones ukryte w dębowej trumnie przypominało bryłę najtwardszego lodu.
To był dzień, w którym mieszkańcy Noth Side i South Side połączyli się po raz pierwszy od miesięcy. Stojąc nad grobem młodej dziewczyny wspólnie opłakiwali jej stratę. Serpents i Ghulies stali tu ramię w ramię, bo przecież zginęła osoba, która zrobiła dla nich niesamowicie dużo rzeczy. Nawet jeśli pod koniec okrzyknęli ją zdrajczynią.
FP Jones wpatrywał się w grób córki. To co się wydarzyło, wciąż jeszcze do niego nie dotarło. Jak przez mgłę pamiętał podróż z szeryfem Kellerem na posterunek policji, słowa funkcjonariuszy mieszały mu się w głowie. Nie miał pojęcia, jak znalazł się w kostnicy, jak identyfikował ciało zamordowanej Cherry. Potem była już tylko cisza. Nie wiedział, kto zadzwonił do Reggiego i Jugheada, kto sprowadził matkę dziewczyny do Riverdale.
Wsparta na jego ramieniu Vee Mantle wypłakiwała hektolitry łez.
Ten atak Black Hooda mieszkańcy Riverdale zapamiętają na długie lata. Bo przecież Cherry Mantle-Jones była łączniczką, dobrą duszyczką podzieloną na dwie części. Fragment dla North Side, fragment dla South Side. Czy to było jej grzechem?
- Gdybym odebrał wtedy telefon, nic by się nie wydarzyło. - powiedział w pewnym momencie FP. Stojący nieopodal Jughead spojrzał na ojca kątem oka.
- Myślę, że wszyscy ponosimy winę za śmierć Cherry. - stwierdził czarnowłosy. - Rzuciliśmy ją prosto w szpony The Black Hooda.
Tylko stojący po prawej stronie Reggie Mantle, przysłuchiwał się ich wymianę zdań w milczeniu. Czy obwiniał się o śmierć siostry? Oczywiście, że tak. Tamtego wieczoru nie wybiegł za nią, nie sprowadził z powrotem do domu. Pozwolił jej wałęsać się samotnie po ulicach Riverdale.
Ale to jego matka i FP Jones ponosili faktyczną winę za śmierć brunetki. Vee Mantle popełniła grzech, a FP był jej nieodłącznym towarzyszem. Cherry urodziła się już jako grzeszniczka, pojawienie się Black Hooda tylko zapowiadało nieuniknione.
Łzy spływające po policzkach FP Jonesa tylko utwierdziły Reggiego w przekonaniu, że nie tylko on miał takie przemyślenia.
* * *
Była pierwsza nad ranem, kiedy Sweet Pea włamał się do pokoju Cherry Mantle-Jones. Wiedział, że nie powinien tego robić. Nie w dzień jej pogrzebu. Nie w żaden inny dzień, który wydawałby mu się odpowiedni, ponieważ takowych nie było. Ale tamtej nocy Cherry dzwoniła również do niego. I brunet mógłby przysiąc, że był gotowy od niej odebrać.
Kiedy kucał przy łóżku dziewczyny i wyciągał ukryte pod nim pudełko po butach, jego dłonie drżały. Szum krwi w uszach zagłuszał wszystko inne i Sweet Pea wiedział, że jeśli ktoś go teraz przyłapie, jego życie w tym mieście będzie skończone. W końcu nic nie usprawiedliwia penetrowania pokoju zamordowanej dziewczyny.
Ale brunet musiał wiedzieć, czy to co uznał za pijacki bełkot Cherry Mantle-Jones, nie było czasem prawdą. Wstrzymał oddech, otwierając pudełko. W środku były listy. Dużo listów, różnej wielkości, z innym charakterem pisma. Na niektórych były naklejane litery z czasopisma. Jedyne co się powtarzało to treść.
Grzesznica.
Śmierć będzie twoim jedynym ukojeniem.
Czy naprawdę uważasz, że jesteś godna życia?
Masz w sobie splugawioną krew.
Widziałem cię z tym facetem. Puszczasz się jak twoja matka.
To były tylko fragmenty, ale zebrane w oczach łzy przesłoniły Sweet Pea widoczność. Cherry Mantle-Jones dostawała listy od swojego mordercy. Listy, o których mu powiedziała, a on je zignorował. Jak wiele innych sygnałów ostrzegawczych. I kiedy klęcząc na kolanach pakował pudełko do swojego plecaka, Sweet Pea zrozumiał, że wyrok śmierci zapadł na Cherry już wtedy, kiedy zastał ją w przyczepie FP i nie powiedział mu o swoich przypuszczeniach. Wtedy jeszcze wszystkiemu można było zapobiec.
- Mylisz się FP - wyszeptał pod nosem, spoglądając na widniejące w ramkach zdjęcia Cherry z przyjaciółmi. - Nie tylko ty ponosisz winę za jej śmierć. My wszyscy jesteśmy źli. To my ją zabiliśmy.
The End