Dochodziła dwudziesta, kiedy słońce ostatecznie schowało się za horyzontem i w Riverdale zapanował półmrok. Większość mieszkańców tego niewielkiego miasteczka oglądała właśnie wieczorne wiadomości w towarzystwie rodziny lub przyjaciół. Nastolatkowie przesiadywali w barze u Popa, pijąc shake'i i plotkując o uczniach Riverdale High. Przy jednym ze stolików siedzieli Reggie Mantle, Archie Andrews, Veronica Lodge i Josie McCoy, i jak każdy z obecnych tu dzieciaków, rozmawiali o zbliżającym się meczu footballowym. Przy ich stoliku brakowało tylko jednej osoby i być w może w innych okolicznościach ona też plotkowałaby z nimi, ale tego wieczoru znajdowała się po drugiej stronie miasta. Cherry Mantle-Jones właśnie przemierzała ulice South Side, moknąc w strugach lejącego z nieba deszczu. Ziąb i panująca wokół wilgoć nie przeszkadzały dziewczynie, która niestrudzenie parła do przodu, chcąc jak najszybciej dotrzeć do przyczepy swojego ojca.
- Jones? Co ty tu robisz w taką pogodę? - tuż obok dziewczyny zatrzymał się rozklekotany samochód. Czarnowłosa głowa Fangsa Fogarty'ego wyjrzała z okna ze strony kierowcy i brunet obdarzył Cherry przyjacielskim spojrzeniem. Jego wzrok natychmiast skierował się w stronę wypełnionej po brzegi sportowej torby, którą brunetka przewiesiła sobie przez ramię.
- A wiesz, że to jest całkiem zabawna historia? Pomyślałam sobie, że dawno nie odwiedzałam taty, więc wzięłam pożyczone od niego narzędzia i oto jestem. Nie miałam pojęcia, że będzie padać. Gdybym wiedziała, wzięłabym parasol. - uśmiechnęła się w stronę chłopaka. Fogarty pokręcił głową, prychając pod nosem.
- Nie wiem kogo chcesz oszukać, ale radzę ci wymyślić inną historyjkę. Ta się nie nadaje. - Fangs pogroził jej palcem, na co brunetka teatralnie przewróciła oczami. Podeszła do samochodu, opierając się o niego dłońmi.
- Podwieźć cię do FP? - zapytał ją chłopak.
Cherry milczała przez chwilę, wpatrując się tępym wzrokiem w swoje paznokcie, po czym pokiwała nieznacznie głową. Od razu skierowała się w stronę siedzenia pasażera i nie czekając na ponowne zaproszenie, wsiadła do środka pojazdu. Jak tylko drzwi zamknęły się za dziewczyną, Fogarty ruszył z piskiem opon.
- Więc gdzie podział się twój motor, huh? - zapytała, chcąc przerwać niezręczną ciszę, która zapadła w samochodzie. Brunet spojrzał na nią kątem oka i od razu dostrzegł, jak Cherry nerwowo postukuje stopą o podłoże.
- Daj spokój Cherry. Zarówno ty jak i ja wiemy, że to nie jest teraz najważniejsze. A, i w tej torbie wcale nie trzymasz narzędzi od FP. - powiedział. Cherry spojrzała na chłopaka, próbując sprawić wrażenie niezmiernie zaskoczonej jego słowami.
- Wypraszam sobie? Czy ty zarzucasz mi kłamstwo Fogarty? - zapytała. Chłopak westchnął, po czym ignorując oburzone spojrzenie Cherry, zaparkował na poboczu. Odwrócił się twarzą do dziewczyny, uśmiechając się do niej ciepło.
- Cherry Mantle-Jones. Nie potrafisz prowadzić samochodu, a chcesz, żebym uwierzył, że naprawiałaś coś w domu? Kiepsko kłamiesz Jones'ey. - zauważył Fangs. Brunetka westchnęła, wbijając wzrok w swoje kolana. Czuła na sobie palące spojrzenie Fpgarty'ego i była przekonana, że jej policzki zaczynają przybierać purpurowy odcień.
- Masz mnie Fangs. - westchnęła. Oprała się plecami o fotel pasażera, następnie pocierając dłońmi policzki.
- Czyżbyś uciekła z domu Jones'ey? - zapytał Fangs, starając się rozluźnić panującą wokół napiętą atmosferę. Cherry mimowolnie parsknęła śmiechem.
- Można to tak nazwać. Pokłóciłam się z Reggiem i chyba powiedziałam o kilka słów za dużo. I mama jest na mnie wściekła za to, że nie uprzedziłam jej, że nie wrócę na noc. Tak czy inaczej postanowiłam zabunkrować się w South Side i przeczekać najgorsze. Podrzucisz mnie?