Rozdział 1

94 5 2
                                    

Wstałam z łóżka z myślą dzisiaj jest sobota nareszcie odpoczne od szkoły. Zawsze weekend zaczybam od porannych czynności bez makijażu, bo idę biegać z Natalią.

Niestety dzisiaj Natalia nie mogła ze mną biegać, bo musi jechać gdzieś z mamą, więc zostało mi tylko bieganie z Szymonem.

Po bardzo krótkiej trasie z nim stwierdziłam, że z Natalią biegamy szybciej, rozmawiamy o różnych bzdetach na przykład o tym kto się w niej zakochał, bo nie powiem, że jest brzydka. Z Szymonem ciągle się zatrzymywaliśmy, biegaliśmy wolno i zaczynałam się tak bardzo z niego oraz jego żartów śmiać, że kładałam się na aswalt.

Nagle zrobiło się cicho, nikt nic nie mówił. Stał zamyślony wpatrując się albo w niebo, w drzewo lub w aswalt. To było do niego nie podobne, on nigdy się tak nie zawiesza. Odezwałam się, bo smutno mi się zrobiło

-Co skończyły ci się jakiejś żarty na mój temat? Albo chcesz przyśpieszyć tempa w czasie biegania? Albo chcesz żebym była smutna?

Nastała między nami bardzo niezręczna cisza w końcu odezwałam się.

-Wiem, że coś się dzieje, nigdy tak się nie zachowujesz.

- Nie masz się o co martwić.

-Przecież widzę. Głupia nie jestem.

- No to jest raczej zrozumiałe, przecież jako prawie najmądrzejsza osoba w naszej szkole, wygrywająca wszystkie konkursy naukowe, najlepsza uczennica, wygrała olimpidę na skalę całego województwa. Napewno jest głupia jak but.

- Odezwał się królewicz

W sumie to on miał rację, nikt w szkole nie powiedzialby o mnie jako o osobie głupiej a szczególnie nauczyciele, którzy uwarzają mnie za jakąś boginie nauki. W końcu musiałam powiedzieć

- Ja i tak wiem że coś jest nie tak, ty się tak nie zachowujesz.

- To przyzwyczaj się do tego że nie zawsze jestem miły, zabawny i pełen radości.

- Ja takie zachowanie rozumiem na przykład złość, smutek, strach. Ty nie tylko z emocjami zachowałeś się inaczej ale też...

- Dobra już starczy. Nic złego się nie stało a ty masz jakiejś urojenia.

- Ale...

-  Idź lepiej już do domu, bo mama będzie się martwić.

Zgodnie z jego radą poszłam do domu a w drzwiach spotkałam swoją mamę. Ona była bardzo podobna do mnie blond włosy, niebieskie oczy i była średniego wzrostu.Wszystcy uważają moją mamę za osobę przyjacielską, pomocną, miłą i kreatywną. Mijając ją zabrałam jabłko z kuchni nadgryzając je i udałam się do swojego pokoju by poprzeglądać social media.

Po jakiejś 1,5 godziny oglądanie różnych bzdet na komórce stwierdziłam że zadzwonie do mojego przyjaciela

Od razu po zadwonieniu włączała mi się poczta głosowa, po kilku nieodebranych połączeniach usiadłam na krześle i zaczęłam myśleć nad naszą rozmową.

"Może to ma związek z jego rodziną, ale w sumie ma wspaniałych ridziców i rodzeństwo. Miże to jakajś niwa miłość,  nie o takich sprawach by się mnie zapytał. Może o jakiejś problemy w szkole, ale on ma dobre oceny. Co to może być?..."

Nagle z moich zamyśleń wyrwał mnie krzyk mamy z dołu i dźwięk rozbijającego się szkła w kuchni. Gdy tam zeszłam zobaczyłam...

Może nie ma jakiejś rewelacji ale no cóż ten rozdział zalicza się jako sobotni bo wtedy nie mam czasu na pisanie. Przepraszam za wszystkie błędy w tym opowiadaniu. Przepraszam też za takiego polsata ale u mnie chyba zagości często.

Nie ta bajkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz