Chapter 3

1.7K 115 6
                                    

-Selena! -usłyszałam wołanie brata.

Jasna cholera jest dopiero 7:00 mogłam spokojnie jeszcze pospać z pół godzinki.

-Selena!!!- Ash stanął wkurzony w drzwiach mojego pokoju.

-Czego chcesz człowieku ja chcę spać. -burknęłam przykrywając się kołdrą.

-Wstawaj leniu. -rzucił dosłownie zrywając ze mnie nakrycie.

-Ashton! -krzyknęłam sprowadzając się do pozycji siedzącej.

-Wstawaj, idziecie z Calumem do szkoły a chyba nie chcesz się spóźnić.

Szkoła. Yaaay normalnie się cieszę tak bardzo że aż wcale. Ale no co zrobić, Ashton każe mi chodzić do szkoły a Cal chodzi ze mną chociaż nie jesteśmy w tej samej klasie. On chodzi do klasy z Hemmingsem. Biedny Calum. Ale aż dziwne, że blondas chodzi do szkoły.

Niemniej jednak trzeba było wstać i ogarnąć się bo nie chcę tu kolejnej wizyty Ashtona lub Caluma, który jest cholernie niecierpliwy.

Była jesień tak więc ubrałam na siebie jakieś zwykłe rurki, luźny sweter a na nogi założyłam płaskie botki. Nie byłam zwolenniczką obcasów i miałam ich niewiele. Do sukienek też wolałam trampki lub baleriny. No ale mniejsza.

Umyłam jeszcze szybko zęby, włosy zaplotłam w warkocz i zrobiłam lekki makijaż. No, myślę, że jestem gotowa.

Gdy zeszłam do kuchni Calum kończył już swoje śniadanie. Ja zazwyczaj nie byłam głodna o tej porze więc jadłam tylko coś delikatnego. W tym przypadku był to banan.

-Gotowa jesteś? Bo się spóźnimy.-burknął.

-Nie udawaj, że przejmujesz się szkołą, Hood.-zachichotałam na co ten wywrócił oczami.

-Ja nie ale Ash tak i mnie zajebie jak się spóźnisz.-sapnął zabierając kluczyki do auta ze stolika.

Wyszliśmy z domu i zajęliśmy siedzenia w aucie Caluma po czym chłopak odpalił i skierowaliśmy w stronę szkoły.

Szkoła. Budynek przeznaczony do poszerzania wiedzy młodych ludzi. W rzeczywistości to wygląda troszkę inaczej. Ja słowo S.Z.K.O.Ł.A. interpretuję następująco "Specjalny Zakład Karno Opiekuńczy Łączący Analfabetów". Tak to moim zdaniem idealny opis tego wariatkowa. Młodzi dzielą się na jakieś grupy lepszych i gorszych, dokuczają sobie wzajemnie i jebią dupy by rozjebać ci psychikę do końca. W mojej klasie nie lubiłam nikogo a oni nie lubili mnie. Znali mnie z tego że jestem w gangu i mam cięty język oraz sprawne pięści. Ale i tak Hood miał gorzej. Nie zniosłabym tylu godzin w jednym pomieszczeniu z blondasem. I podejrzewam, że u dyrektora na dywaniku byłabym częściej niż on.

-Co masz teraz? -z moich myśli wyrwał mnie Calum.

-Angielski a ty?

-Biologie. Umrę tam.-jęknął.

-Myślałam, że to na matmie umierasz. -zachichotałam.

-Ja umieram na każdej lekcji. -rzucił na co się zaśmialiśmy.

-Dobra to ja lecę. Na razie mała. -szturchnął mnie żartobliwie po czym odszedł.

Ja również skierowałam się do swojej klasy. Przechodząc obok szatni wpadłam na jakąś dziewczynę. Spojrzałam na nią i od razu spytałam siebie za jakie grzechy musiałam wpaść akurat na nią?

-Uważaj jak chodzisz sieroto!-warknęła.

-Ciebie też szalenie miło widzieć Valentine. -rzuciłam sarkastycznie.

-Pierdol się. -syknęła.

-Myślałam, że to twoja specjalność. -uśmiechnęłam się sztucznie.

Valentine się wsciekła co było widać po jej minie. Ja niewzruszona wyminęłam ją kierując się do klasy. Jednak zanim to zrobiłam odwróciłam się do niej po raz ostatni.

-Wiesz co? Jesteś trochę jak ketchup. Każdy moczy w tobie parówkę. -rzuciłam zadziornie po czym zniknęłam za drzwiami klasy.

LUKE'S POV.

W szkole nie widziałem się z Riną, pewnie była zajęta przyjaciółkami. Kiedy wróciłem do domu, zjedliśmy z Michaelem pizze i zabraliśmy się za przygotowanie mojego motoru na wyścigi.

-Wszystko sprawne? -spytałem przyjaciela kiedy kończył sprawdzać maszynę.

-Mhm. Wszystko okej. -odparł wycierając dłonie w jakąś szmatkę.

W tym czasie dołączyła do nas Rina i nie wyglądała na zadowoloną. Rzuciła swoją torebkę na ziemię i usiadła na starej kanapie, którą postawiliśmy w naszym garażu.

-Hej a ty co taka nie w sosie? -spytał Mikey spoglądając na dziewczynę.

-Właśnie, ktoś ci zalazł za skórę? -dodałem.

-Młoda Irwin mnie wkurwia. -rzuciła.

-A co takiego ci zrobiła? -zaciekawiłem się.

-Stwierdziła, że jestem jak ketchup.-prychnęła.

-Co? Czemu ketchup? -Clifford spojrzał na nią zdziwiony.

-Bo...każdy moczy we mnie parówkę. Tak powiedziała. -wywróciła oczami.

Przepraszam ale po tych słowach nie mogłem się powstrzymać i wybuchnąłem gromkim śmiechem.

-Ja pierdole, epicki tekst ahahahahah. -śmiałem się ledwo łapiąc oddech podobnie jak Michael.

-Idioci! To nie jest śmieszne! Nie jestem dziwką! -krzyknęła.

-Wiemy Rina, po prostu ten tekst był śmieszny. -rzuciłem ocierając łezkę,która spłynęła z nadmiaru śmiechu.

-Ugh. Wy lepiej powiedzcie, jak przygotowania do wyścigu.

-Wszystko gotowe. Znowu pokonam Irwina. Żadna nowość. -wzruszyłem ramionami.

SELENA'S POV.

Jesteśmy na przedmieściach miasta. Na dworze jest już ciemno i jedynym źródłem światła są latarnie uliczne. W tej dzielnicy są same opuszczone mieszkania, stare kamienice i kilka sklepików, głównie monopolowych. Mieszkają tu raczej ci, którym życie dało mocnego kopa w tyłek. Tak, mówię o bezdomnych. Policja rzadko kiedy tu zagląda bo ci ludzie żyją własnym życiem i raczej nie sprawiają większych problemów więc gliny olewają tą dzielnicę co dla nas jest tylko plusem bo w co drugi piątek urządzamy tu nasze wyścigi.

Tak jest i tym razem. Ktoś zawsze puszcza tu muzykę, młodzi wlewają w siebie alkohol, niektórzy ćpają, inni jarają a warkoty silników rozbrzmiewają w okolicy. Mieszkańcy dzielnicy też czasem oglądają cały ten cyrk.

-Jadę już na linię startu.-rzucił brat wsiadając do auta.

-Powodzenia Ash.-odparłam i chłopak odjechał.

-Idziemy? -obok pojawił się Calum.

Przytaknęłam i oboje poszliśmy za tłumem na linię mety. Było stąd widać idealnie cały tor. Na linii startowej ustawiło się parę aut i motorów, w tym Ashton i Hemmings. Jednego auta jednak nie potrafiłam rozpoznać.

-A tamto auto to kogo? -spytałam Caluma wskazując na żółto-czarną wyścigówkę.

-To nowy z naszej ekipy, czekaj jak on miał? Justin?

-Bieber? A jest na to gotowy? -spojrzałam na niego zdziwiona.

-Ash stwierdził, że go puści żeby się wykazał. -wzruszył ranionami.

Pojazdy ruszyły. Musięli zrobić trzy okrążenia. Nie dziwiło mnie, że Hemmings był pierwszy a Ashton zaraz za nim. Przy ostatnim okrążeniu było już niemal pewne, że Hemmings wygra po raz kolejny ale tuż przed metą wyprzedził go nasz nowy zawodnik.

Normalnie nie wierzę.

Wygraliśmy.

********************************************
Hej,hej!  Jak tam pierwszy dzień lekcyjny? Ja muszę przyznać, że mój plan jest tak okropny, że się wykończę.

Frozen HeartOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz