Rozdział X - Krzywe zwierciadło

519 79 9
                                    

 Cross pov. 

 Pierwszy dzień po powrocie można by powiedzieć spełzł mi na niczym, a to wszystko przez zamieszanie jakie wywołałem w całej kwaterze księżyca cóż nie było co ukrywać po powrocie stanowiłem tam swoistego rodzaju sensacje. ''Więc wrócił'' ''Powinniśmy byli go wykończyć'' ''Dlaczego jeszcze nie zdechł?!"... Cóż, to był dość mały odsetek gróźb, jakie usłyszałem po swoim powrocie. Choć dobrze zdawałem sobie sprawę, że jestem dla nich zdrajcą to dopiero teraz mogłem zobaczyć te nienawiść płonącą w ich oczach niczym pochodnie. Zapewne żaden z moich dawnych towarzyszy nie chciał więcej oglądać mojej twarzy... W tym całym bałaganie jedynym, który nie patrzył na mnie z pogardą był Nightmare pomimo, że początkowo byłem prawie na sto procent pewien, że jeśli nawet udawałby to o czym mówił w moim śnie, to jego pierwszym krokiem po moim powrocie byłoby przebicie mnie pierwszym lepszym ostrym narzędziem. Tymczasem, to on jako jedyny posyłał mi w pewien sposób kojące spojrzenie.

Cichy odgłos pukania wybudził mnie ze swoich myśli.

- Proszę - Powiedziałem, na zbyt się nie zastanawiając. Jak się już po chwili okazało był to Nightmare.

- Cześć Cross - Przywitał się jednocześnie zamykając za sobą drzwi, na co ja jedynie odmruknąłem jakieś powitanie. Mimo wszystko dalej byłem zamyślony i na zbyt nie myślałem.
- Jak się czujesz? - Zapytał, stając zaraz za krzesłem, na którym siedziałem.

- Jak zwykle - Odpowiedziałem cicho wzdychając.

- Nie kłam Cross - Powiedział natychmiast wyczuwając moje kłamstwo. Heh, musze się bardziej pilnować w jego obecności.

- Nie wiem sam co o tym myśleć - Mruknąłem opierając się bardziej o oparcie krzesła - Wygląda na to, że szybko tu się raczej ponownie nie wpasuje.

Gdy to powiedziałem Nightmare łapiąc mnie za podbródek odchylił moją głowę tak aby spojrzeć mi w oczy. Szczerze mówiąc z początku lekko się przestraszyłem, a lekki uśmiech natychmiast przerodził się w nieznaczny grymas.

- Cross, boisz się mnie? - Zapytał zbliżając swoją twarz na tyle blisko aby dzieliło nas może ze trzy centymetry. W mojej głowie momentalnie zaświtała głucha pustka, a moje policzki zapłonęły fioletowym rumieńcem.

- Nie, ale jesteś trochę za blisko - Powiedziałem odwracając głowę, jednak nie na długo. Jego cichy śmiech zwiastował nadchodzący kontratak. Nie sądziłem, jednak, że prawie od razu mnie pocałuje. Nie chciałem, się dłużej nad tym zastanawiać, więc po prostu dałem się ponieść chwili i odpłynąłem zapominając o wszystkim z wyjątkiem języka mojego ukochanego...
Gdy przyłapałem się na takim nazwaniu Nightmare'a nie mogłem uwierzyć, w to myślę... Nic do niego w końcu nie czuje...? Nagle zadrżałem, gdy poczułem na swoich żebrach jego dotyk. ''kiedy on to zrobił?!'' zapytałem sam siebie próbując jak najszybciej zabrać jego ręce, z tak niewygodnej dla mnie strefy.

- Wyglądasz uroczo, gdy się rumienisz - Powiedział wpatrując się teraz w moją najpewniej prawie bordową twarz - Wracając jednak do tematu, nie obawiaj się... Wkrótce raczej się przyzwyczają do ciebie, mam co do tego plan.
Powiedział puszczając mi żebra, ale zamiast tego szczelnie mnie obejmując. Nie wiedziałem co myśleć, jego zachowanie zdawało mi się co najmniej dziwne... Był, zbyt ciepły... To nie była osobą którą znałem... Nie Nightmare, który byłby w stanie jeszcze do niedawna
mnie zabić bez mrugnięcia okiem.

- Dlaczego, udajesz? - Zapytałem, na co w jego oku coś zabłysło, czy to był strach? - Nie zachowujesz się teraz normalnie.|

-...
- ... Byś nie musiał widzieć tego, co jest w mojej duszy - Powiedział, tym razem całkowicie zabierając ze mnie swoje dłonie.
- To, że cię kocham, nie wyklucza tego, co jeszcze wobec ciebie czuje... Ale to zbyt skomplikowane, abym ci to teraz wyjaśnił...

Jego zachowanie w pewien sposób mnie przerażało... Nie dlatego, że bałem się czułości... Wręcz przeciwnie... Jednak gdy tutaj przybyłem postawiłem sobie za cel, rozpoznać czy rzeczywiście darzy mnie on uczuciem i w razie
czego spróbować go przekonać... Tak, to mogło być naiwne... Ale teraz... stojąc naprzeciw niego... patrząc mu prosto w ''oczy'', już sam nie jestem pewien, czy to, co mi powiedział jest rzeczywiście prawdą, ani czy kłamstwem... A co najważniejsze czy sam, aby na pewno jestem
wobec niego obojętny...?  


////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////

Dlaczego chociaż chcę nie umiem poprawnie opisać tej sytuacji? eh, mam nadzieję, że ktokolwiek zrozumiał o co mi chodziło :/

ZDRAJCA - EmpireVerse CrossMareOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz