Rozdział XIII - Dlaczego?

579 77 3
                                    

  Myślałem, że to, co czułem, było właściwe, jednak po części rozumiejąc, jak daleko to zaszło, niepewnie wycofałem zarówno swój umysł, jak i język z tego niespodziewanego pocałunku. Nie chciałem, aby to tak się skończyło, to nigdy nie miało tak daleko zajść, czułem się tak bardzo zagubiony... Nightmare widząc moją postawę, spojrzał mi prosto w oczy, jakby oczekując jakiegokolwiek wyjaśnienia, jednak ja nie miałem ochoty nawet spojrzeć na jego twarz. Nie po tym, co zrobiłem.

- Wystarczy - Powiedziałem, starając się odsunąć od niego na jak największą odległość, na co jego uścisk znacząco stracił na sile, jednak nie na tyle, abym mógł odejść na więcej niż może trzy kroki.
- Nie wiem, w co ty chcesz pogrywać, jednak... To nigdy nie powinno zajść tak daleko - Dodałem, w końcu zbierając odwagę, aby spojrzeć mu w twarz. Nie byłem sam pewien, co tam widziałem. Może smutek? A może rozczarowanie? Żadna z tych emocji nie pasowała do niego samego ani do tego, co oddawała jego mimika.

- Pogrywać? - Zaczął, lekko unosząc mój podbródek swoją dłonią - Naprawdę jesteś pewien, że wszystko, co robię jest tylko grą? - Zapytał. Jego wzrok sprawił, że poczułem się niczym sparaliżowany i nie do końca pewien czy właśnie w tym momencie nie życzy mi on najszczerszej śmierci, starałem się uciec wzrokiem w bok i usilnie obudzić się z tego niezręcznego snu.

- Myślisz, że naprawdę jestem takim bezdusznym potworem? Monstrum, które nie może nic zrobić bez uprzedniego wysnucia odpowiedniego planu?....

- Szczerze mówiąc, tak. Nightmare ty nie możesz odczuwać innych emocji niż tych negatywnych.... Wątpię, aby w tej kwestii cokolwiek się zmieniło - Powiedziałem, jakby zapominając o przytłaczającym uczuciu bezsilności,
które wcześniej odebrało mi głos. Jego mina utwierdziła mnie tylko w przekonaniu, że przejrzałem jego plan... Czy on naprawdę nie rozumie, że jest zbyt zdesperowany, aby....

- Miłość, nie jest czysto dobrym uczuciem - Zaczął, jakby wzrokiem odpływając w zupełnie inną niewidzianą przeze mnie przestrzeń za moimi plecami - Czasami jest zepsuta, smętna... Wręcz chora. Prowadzi to do wielu cierpień - Mówiąc to, puścił mnie i udał się przed siebie.

- Wtedy rodzi się prawdziwy smutek, który swoim żarem przyćmiłby nie jedno wschodzące uczucie... - Kontynuując swoją wypowiedź uklęk przy jednym z kwiatów rosnących w ogrodzie - Miłość jest zarówno dobra, jak i zła, jest na tyle neutralna i to tylko nasze czyny ją definiują, a jedynym punktem zwrotnym jest to, jak ją postrzegamy - Powiedział, zrywając czarny kwiat, wyglądający identycznie jak ten z naszego pierwszego spotkania tutaj.

- Naprawdę myślisz, że ci uwierzę, że ty akurat odczuwasz te pozytywną? - Zapytałem, chcąc go wyśmiać, jednak zamiast tego chwilę później przed sobą ujrzałem główkę kwiatu róży.

- Nie musisz wierzyć, wystarczy, że będziesz wiedzieć, a to, co później zrobisz, będzie tylko i wyłącznie twoim wyborem - Lekko niepewnie chwyciłem za kwiat, przejmując go z ręki Nightmare'a. Jednak przez swoją nieuwagę poczułem jak jeden z kolców dotkliwie rani mi rękę i, mimo że miałem świadomość, że to tylko sen. Ból czułem jakby był bardziej... Realny?

////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////

Gdy zorientowałem się, jak daleko to wszystko zaszło, postanowiłem skończyć ten niedorzeczny sen, po części mając nadzieje, że Cross nie zauważy w moim zachowaniu nic dziwnego. To nie bylem ja, to co zrobiłem w ogóle,nie pasowało do mojego charakteru... Czy naprawdę jestem tak zdesperowany, że nie mogę działać swoimi konwencjonalnymi metodami? Robię się żałosny, bardziej niż przed tym incydentem z drzewem...

Gdy spojrzałem na zegar, dość szybko spostrzegłem, jak niewiele czasu minęło, była zaledwie trzecia, a jedynym co przewidziałem na te noc, było branie udziału w tym przedstawieniu... Nie mając na nic ochoty, postanowiłem, zająć się czymkolwiek, w nadziei, że może zrobię się, choć odrobinę senny, co prawda nie potrzebowałem snu, jednak z doświadczenia wiedziałem, że czasami przespanie choćby godziny znacznie pomaga mi pozbierać myśli, których akuratnio tej nocy namnożyło się całkiem sporo. Jak powinienem to dalej rozegrać? Czy aby nie przesadziłem tym swoim aktorstwem? Jaka jest szansa powodzenia?... Chciałem wszystko przekalkulować w dobrze znany sobie sposób, jednak w mojej głowie jak zawsze pozostało dużo więcej pytań aniżeli znanych odpowiedzi. Nie miałem pojęcia o zakochaniu, a mimo tego wpakowałem się w to. Teraz pozostały tylko dwa wyjścia, poddać się bez walki, albo spróbować grać dalej te beznadziejną szopkę. Pytanie jednak co mnie skłoniło do tak drastycznego kroku? Dlaczego nie mogłem zrobić tego zupełnie inaczej? I po raz koleiny zasypałem się niedorzeczną ilością pytań, na których odpowiedziami musiałbym zapewne myśleć znacznie dłużej niż jedną noc...  

/////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////

Welp nad tym wszystkim myślałam całe dwa dni, a i tak mam wrażenie, że coś ta akcja za gładko idzie, heh... Dajcie znać jak wam się podobał ten rozdział.

ZDRAJCA - EmpireVerse CrossMareOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz