prélude

3.4K 214 3
                                    

                Luke wertował album, który przypadkiem wpadł mu w ręce, kiedy poszukiwał swojej ulubionej koszulki, a której i tak nie mógł nigdzie znaleźć.  Albumu szukał dużo wcześniej, ale nie mogąc go znaleźć w końcu o nim zapomniał. Tak jak o wielu innych rzeczach – o pęku kluczy, o bransoletce, czy też o notatce o Ashtona, która wciąż tkwiła pomięta na dnie szuflady z bielizną. Roztrzepanie blondyna irytowało pozostałych członków zespołu, ale nikt nie potrafił mu powiedzieć tego w twarz.

                Na album nie składały się jedynie zdjęcia. Były tam wycinki z gazet, bilety z kina, notatki napisane pięknym pismem, które na pewno nie należało do niego. Nawet bransoletka z muliny. Wszystkie te rzeczy, tak niepozorne na pierwszy rzut oka, przypominały Hemmingsowi o najlepszych momentach jego związku, który zakończył się z rozmachem. A właściwie… Oni ciągle do siebie wracali. A potem rozchodzili. Arizona była wyjątkowa i była tą, którą ciągle gubił w swoim życiu. Tym razem też tak było – znowu ją zgubił. Znowu nie było jej przy nim.

                Odnajdując fotografie z początków ich związku, kiedy to wszystko było dużo łatwiejsze przypomniał sobie, jak wiele Ari dla niego znaczyła. I wciąż znaczy.

                Niemal machinalnie sięgnął po telefon i wybrał doskonale znany mu numer.

                Głos dziewczyny był zachrypnięty, nieco senny. Zapomniał przecież o strefach czasowych. Musiała być pogrążona w śnie od kilku dobrych godzin.

                - Przepraszam, że znowu cię zgubiłem.

         a.n/ powstałe na dniach bez internetu - na osłodę nowego roku szkolnego ;) 

lost things / lrhOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz