-Gdzie tak właściwie odbywa się ta impreza? - spytałam nieświadoma celu naszej podróży. To nie tak, że nie lubiłam imprez. Po prostu preferowałam tryb domowego leniucha. Czułam się dobrze pod kocem z jakimś dobrym serialem.
-Nieopodal Bakingvillage, tam na opuszczonych blokowiskach.
-Co!? Do reszty Was pogrzało?! To jedna z najniebezpieczniejszych dzielnic! - oburzyłam się.
-Przestań! - odrzekł na mój wybuch Damon - będzie super, jest tam mnóstwo przystojnych niegrzecznych chłopców, nie tylko hetero - powiedział z tym swoim dwuznacznym uśmieszkiem ma ustach - poza tym, będzie tam pół naszej szkoły, nie ma co.
Jasne, dla niego to nic takiego, ale ja zaczęłam się strasznie stresować. W takich miejscach jak Bakingvillage działy się złe rzeczy. Chodzą plotki, choć to już raczej fakty, że to właśnie tam odbywają się wszystkie nielegalne wyścigi i to tam jest skupisko wszystkich narkomanów, nawet z sąsiednich stanów.
Nic już nie mówiąc po prostu wyłączyłam się, oparłam się o szybę i zaczęłam obserwować to co dzieje się na zewnątrz. Była to niezwykle gwieździsta noc. Nie znałam się zbytnio na gwiazdozbiorach, jedyne co potrafiłam dostrzec to Wielki Wóz, ale mimo to, nie zaprzestałam się zachwycać tym co widziałam. Mogłabym tak położyć się na ziemi i obserwować to całą noc. Nagle z transu wybudził mnie Damon.
-Heeej koleżanko! Pobudka, już jesteśmy! - zaczął krzyczeć mi do ucha Damon. - OMG, zobaczcie jakie ciacha stoją tam przy wejściu.
-Damon, ty napaleńcu, uspokój się, to tylko ochrona. - zaśmiała się Summer, a razem z nią ja i reszta naszych znajomych.
-Ty to jednak serio idiotą jesteś - powiedziałam w przerwach od śmiechu.
-Ha ha ha, dobra dobra, idziemy! - krzyknął podekscytowany Damon.
Ochroniarze popatrzyli na nas wnikliwie, przeszukali nas, ale koniec końców wpuścili nas do środka.
-Zabawę czas zacząć! - rzekł rozemocjonowany całą imprezą mój przyjaciel.
Wchodząc można było poczuć charakterystyczną woń potu, alkoholu i papierosów. Na to ostatnie, w tej chwili mam najbardziej ochotę.
-Pójdę zamówić jakieś drinki, wy idźcie ogarnąć jakąś miejscówkę - powiedział ledwo słyszalnie ten pajac.
-Chodź kochana!
Summer pociągnęła za rękaw mojej ramoneski, którą chwilę później zdjęłam z powodu panującej tam duchoty.
Zaczęłam obserwować ludzi. Była ich tu cała masa. Od niskich, drobnych dziewczyn po te wysokie o nieco pokaźniejszych kształtach. Wychodząc z domu myślałam o tym, że wyglądam całkiem dobrze, ale patrząc po niektórych dziewczynach, które były niesamowicie piękne, moje nastawienie z "nie jestem taka brzydka" spadło do "jak ja w ogóle wyglądam". Mimo iż mam wysoką samoocenę, w takich momentach spada do bardzo niskiej. Przy Summer też się tak czułam. Mimo tego, że była możnaby rzec krasnalem, to wszystko miała na miejscu. Była posiadaczką niezwykle wyjątkowej urody. Na dodatek miała piękny charakter. Boże, za co?
Nagle moją uwagę zwrócił pewien wysoki chłopak. Wyglądał na maksymalnie 22 lata, aczkolwiek wyraz jego twarzy i postawa jaką prezentował mogłaby wskazywać na to, że jest dużo starszy. Wyglądał bardzo tajemniczo i zarazem przerażająco. Był niezwykle barczysty z ostro zarysowaną szczęką. Dzięki migającym światłom mogłam dostrzec, że jego włosy były w kolorze ciemnego brązu. Ubrany był cały na czarno, co dodawało mu jeszcze większej tajemniczości. Jednak jeszcze bardziej przerażające było to, że jego wzrok utkwił na mojej osobie, co zaczęło zabierać mi dech w piersiach. Gdy nasze oczy się spotkały miałam ochotę jak najszybciej stamtąd wybiec. Nie wiem dlaczego się tak poczułam. Nagle usłyszałam głos mojej przyjaciółki.
-Halo! Słuchasz mnie w ogóle. - spytała lekko zirytowana Summer.
-Tak, tak. Tylko... - odwróciłam wzrok z powrotem w stronę tajemniczego bruneta, jednak już go tam nie było. - Po prostu się zamyśliłam, przepraszam. - odrzekłam nieco zdezorientowana.
-Ahh, cała ty. No nie ważne już, idziemy tańczyć!
-Nie, na razie mi się nie chce, jak chcesz to idź, ja jeszcze chwilę posiedzę. - powiedziałam, bo nie chciałam przez przypadek wpaść na jakiegoś napaleńca. Ogólnie w planach miałam przesiedzieć całą imprezę.
-Jesteś pewna? - spytała Summer
-Tak, jestem pewna. Idź już, bo widać jak cię bierze. - zaśmiałam się do niej szczerze.
-To do zobaczeniaaa! - krzyknęła i szybko pomknęła w stronę parkietu.
Widać, że bawiła się bardzo dobrze. To były jej klimaty. Ona zawsze była bardziej towarzyska niż ja.
Siedząc tak jeszcze chwilę, nagle stwierdziłam, że to dobra pora by w końcu iść zapalić sobie papierosa, którego uprzednio podkradłam z kieszeni kurtki Damona, która tu zostawił. Kiedyś go okradną, co za idiota. Po za tym gdzie on tak długo jest? Reszta ekipy też gdzieś zniknęła. Wszyscy się dobrze bawią, tylko nie ja. Standard.
Założyłam na siebie swoją ramoneskę i wzięłam ze sobą torebkę, bo w takich miejscach jak to, wiadome jest, że gdybym zostawiła ją tu, jej zawartość znikła by w tempie ekspresowym. Wychodząc, wreszcie można było złapać nieco świeżego powietrza. Wyciągnęłam papierosa, którego podkradłam. Po odpaleniu go zaciągnięłam się porządnie. Uwielbiam ten moment, kiedy zaciągam się nikotyną. Czas stoi w miejscu, a ja skupiam się tylko na danym zajęciu, jakim jest początkowo wdech, a następnie wydech. Gdy dym rozprzestrzeniania się, tworzą się rozmaite wzory i smugi w powietrzu. Nie palę czesto. Bardzo rzadko, aczkolwiek uwielbiam to uczucie i gdyby nie skutki jakie niesie za sobą palenie, robiłabym to zdecydowanie częściej. Gdy tak poetycko skupiałam się na swoim papierosie, nagle usłyszałam przeraźliwy krzyk. Z kilometra można było poznać, że był to krzyk kobiecy. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie udała się za donośnym krzykiem, który dobiegał gdzieś z pobliskiego lasu. Taa... Typowy scenariusz horroru. Tajemniczy krzyk, ktoś idzie to sprawdzić, bo to typowy sposób na zwabienie ofiary, naiwny osobnik znajduje martwą osobę, wyskakuje psychopata, ten ktoś zaczyna uciekać, jednak morderca go dogania i również zabija. Ale nie mogłabym żyć z myślą, że mogłam komuś pomóc, a uciekłam ze strachu. Szybko wysłałam sms do Damona, że usłyszałam krzyk nieopodal lasu i żeby szybko tu przyszedł, jednak moja niecierpliwa natura szybko przejęła nade mną kontrolę i poprowadziła mnie w stronę lasu.
-Haloo! Czy jest tu ktoś?! - zaczęłam krzyczeć, gdy nagle usłyszałam ciche pojękiwanie. Dostrzegłam jak obok dużego drzewa leżała jakaś dziewczyna. Miała potargane ubrania i włosy oraz cały rozmazany makijaż.
-Hej! Halo! Słyszysz mnie?! - pytałam w kółko, ale dziewczyna ledwo co reagowała
-Zostaw mnie - powtarzała w kółko te same słowa, majacząc przy tym inne, niezrozumiałe dla mnie słowa.
-Trzymaj się dziewczyno, już dzwonię po pogotowie. Słyszysz?! - mój głos przechodził powoli w krzyk. Szukałam telefonu w torebce, ale tak się trzęsłam, że gdy w końcu go znalazłam, ledwo co trzymałam go w rękach.
-Ja pierprze, nie ma zasięgu - rzekłam załamana raczej sama do siebie, bo dziewczyna coraz gorzej kontaktowała.
Ponownie zaczęłam czuć, że brakuje mi tchu, kiedy nagle poczułam jak ktoś bezproblemowo bierze mnie od tyłu, dźwiga i zakrywa mi usta ręką, żebym nie wydała z siebie żadnego odgłosu.
-Hmmm, no proszę, co taka piękność robi sama w środku lasu? - zaczął mnie obleśnie obmacywać. Poczułam naplywajace łzy do oczu, gdyż nawet nie miałam siły tak naprawdę się wyrwać, bo oprawca był dużo większy ode mnie.
Szybko ugryzłam go w rękę, na co ten trochę się skrzywił, więc szybko wykorzystałam moment i zaczęłam głośno krzyczeć
-Na pomoc!!!
Ten psychol nie pozostał jednak dłużny i z całej siły uderzył mnie w brzuch.
-Ty szmato! Pożałujesz! - facet zaczął mnie szarpać, kiedy nagle się przewróciłam. Wtedy usiadł na mnie i zaczął podduszać. Czułam jak zaczyna brakować mi powietrza.
W tym momencie zaczęłam żałować za wszystkie głupie rzeczy, które zrobiłam w swoim życiu. Zaczęłam przepraszać w myślach wszystkich mi bliskich. Myślałam, że to już mój koniec, kiedy nagle poczułam wolność. Nikt mnie już nie podduszał. Czy już umarłam? Wtedy zobaczyłam go. Tego samego mężczyznę co na imprezie. Okładał pięściami tego psychola, przez co stał się jeszcze bardziej przerażający niż tam w środku.
-Ty pierdolony damski bokserze! - krzyknął mój "wybawca".
Facet, który mnie zaatakował wyraźnie miał już dość, krew lała się dosłownie z prawie całej jego twarzy. W tym momencie żałowałam totalnie, że nie zostałam w domu. To za dużo, o wiele za dużo jak na mnie. Przeżyłam wiele w życiu. Ale to... To było coś strasznego. Nawet nie zauważyłam, kiedy mój oprawca stracił przytomność. Byłam jak w transie. Nawet nie miałam siły wstać.
-Żyjesz? - spytał swoim niezwykle niskim głosem. Gdyby chodził do szkoły muzycznej, pewnie śpiewał by w basach. Kobieto, o czym ty myślisz?
Resztkami sił wstałam, co nie było najlepszym rozwiązaniem, bo od razu zachwiałam się na nogach, lecz on szybko złapał mnie. Wtedy dostrzegłam jego duże, ciemne oczy. Nie wyrażały żadnych emocji, jedynie obojętność. Był piękną osobą, dopiero teraz, kiedy nasze twarze są tak blisko mogłam to dostrzec.
-Dziękuję - wyszeptałam
-Taa, a teraz powiedz co cię kurwa idiotko pokusiło, żeby iść do tego lasu? Już w środku wydawałaś się podejrzana. - powiedział to z wielką arogancją, jakbym była jakaś ułomna.
Z jednej strony trochę tak, no bo po cholere poszłam do tego lasu, ale tak jak wspominałam, nie wybaczyłabym sobie, gdybym nie pomogła tej dziewczynie. Cóż... No nie pomogłam, sama obserwałam, ale starałam się przynajmniej.
-Chciałam pomóc tej... - odwróciłam się, lecz... Nie było tam nikogo
-Komu? Nikogo tu nie ma -jego głos był coraz mniej przyjemny. To znaczy w ogóle taki nie był, ale teraz to gdy mówi, mam ochotę się rozpłakać.
-Była tu, cała poobijana, płakała, ledwo żyła! - uniosłam się nieco za bardzo, przez co poczułam ból w klatce piersiowej. Co tu się do cholery odwaliło? Gdzie ona jest?!
-Już się tak nie unoś. Boże, nie dość, że głupia, to na dodatek psychiczna. - powiedział ironicznie i zaczął się oddalać.
-Zaraz, gdzie ty idziesz? - próbowałam krzyknąć za oddalającą się sylwetką mężczyzny.
-Daleko stąd, tobie też radzę.
Zebrałam się w sobie i udałam się za nim, co chyba nie było najlepszym pomysłem, bo widać było, że znowu zaczyna się robić zły.
-Po co za mną leziesz?
-Nie wiem jak dojść do blokowisk, więc idę za tobą.
Jednak on jakby mnie nie słuchał przyspieszył kroku. Ja też musiałam, nie chciałam tu zostać ani sekundy dłużej. W pewnym momencie potknęłam się i syknęłam z bólu, a mój tajemniczy wybawca, który usłyszał, że się przewracam przeklnął pod nosem, zawrócił by mi pomóc i wziął mnie na ręce.
Gdy znaleźliśmy się pod wejściem na imprezę, odstawił mnie i zaczął zmierzać w zupełnie innym kierunku niż była impreza, a mianowicie w stronę ogromnego motoru. Zaczął ubierać kask i zapiął swoją kurtkę. Hej, nawet nie wiem jak ma na imię.
-Czekaj! Jeszcze raz Ci dziękuję za pomoc. - rzekłam szczerze
-Nie ma za co Rejczel - odpowiedział szorstko, odpalił motor i odjechał.
Wtedy dostrzegłam mojego przyjaciela, który podbiegł do mnie szybko.
-O matko, nic ci nie jest?! Co ci się stało?! - spytał przerażony Damon.
Już chciałam mu odpowiedzieć, opieprzyć, gdzie on był, kiedy nagle zdałam sobie sprawę co się właśnie co się wydarzyło.Gdzie jest ta dziewczyna z lasu?
Skąd on zna moje imię?!
I kto to do cholery jest?!
CZYTASZ
Pokochałam bad boy'a
RomanceRejczel Winter to piękna, wysoka dziewczyna grająca na skrzypcach. Ma zespół, który kocha całym sercem. Gra w nim wspólnie z super wiolonczelistką Summer, która jest super laską. Jej hobby prócz muzyki to biologia. Jest bardzo szczera, ale jest równ...