- Znów mnie zawiodłeś Starscream. Nic a nic nie robisz sobie z moich zarówno bezbolesnych, jak i zgoła nieprzyjemnych reprymend - Megatron był jakoś dziwnie spokojny - Chodź za mną.
Wstał ze swego tronu, po czym ruszył wgłąb statku. Zachowywał spokojne, nic nie świadczące o jego planach tempo. Seeker ruszył za nim niepewnie. Nie mógł rozszyfrować intencji swojego lidera, który - niczym nie wzruszony - majestatycznym, pełnym dumy krokiem poruszał się po Nemezis, swym gwiezdnym niszczycielu.
Wielkie było zdziwienie Starscreama, gdy obaj zawitali w zabiegówce Knock Outa - czerwonego medyka tej ponoć złej frakcji.
- Już jesteście? Zapraszam na stół Starscream - powiedział o dziwno nawet przyjaźnie. Humor musiał mu dopisywać.
Szary mech trzymający swe nogi na podwyższeniu czuł się coraz bardziej niepewnie, lecz gdy został delikatnie popchnięty w tamtą stronę przez Megatrona, wykonał życzenie najniższego tutaj bota. On tymczasem przygotowywał swoje narzędzia, a także strzykawkę wypełnioną bezbarwnym płynem. Możliwe, że narkozą lub znieczuleniem. Ale po co? Przecież Lotnik czuł się świetnie.
- O co tu chodzi? Przecież nic mi nie jest - zapytał, nie wiedząc, co tu się tak właściwie dzieje.
- Zluzuj tłoki Screamer, to tylko rutynowe badanie - medyk niespodziewanym ruchem przypiął go do stołu.
- Jak szybko i w jak głośnych wrzaskach nastąpi twoja agonia - dokończył za niego stojący przy ścianie lider, uaktywniając swe najmroczniejsze, najbardziej przejmujące grozą spojrzenie. Iskrę seekera obleciał niewysłowiony strach. Owszem, były gladiator nieraz groził mu śmiercią, ale nigdy nie posunął się aż tak daleko!
- A-ależ lordzie Megatronie, poprawię się! Przysięgam! Daj mi tylko ostatnią szansę! - próbował jakoś zleźć ze stołu.
- Ileż ty miałeś już tych ostatnich szans? Gra się skończyła, a ty zacząłeś irytować mnie z każdym dniem coraz bardziej. Kiedyś twoje żałosne knowania i próby ułaskawienia mnie były zabawne, lecz są już zwyczajnie przewidywalne, wręcz nudne - zrobił chwilę przerwy. - Zaczynaj Knock Out.
- Jak sobie życzysz mój panie - czerwony mech skłonił się w pół, po czym przysunął do ostatniego łoża Starscreama specjalny stolik, na którym umieszczony był cały zestaw narzędzi przygotowanych nie do naprawienia go, ale do zadania jak największej ilości bólu.
- Panie, ulituj się nad swoim sługą! - szarpnął się w swych okowach, lecz jego przyszły kat przypiął go tak, iż nie mógł wykonać najmniejszego ruchu.
- Decepticon nie błaga o litość Starscream! - pierwszy raz tego dnia lider podniósł na niego głos.
Knock Out tymaczasem transformował swoją rękę w piłę tarczową i zaczął rozcinać klatkę piersiową przerażonego seekera. Pomieszczenie przeszył krzyk bólu. Na twarzach stojących wykwitł nieznaczny uśmiech. Z klatki piersiowej unieruchomionego buchnęły snopy iskier spowodowane tarciem ostrych jak brzytwy ząbków na pile o gładką powierzchnię warstwy ochronnej zasłnaniającej delikatne kable czy inne przewody. Celem medyka była iskra, do której coraz bardziej się zbliżał. Nie chciał jednak od razu skończyć ledwo rozpoczętej zabawy. Miał czas, nawet za dużo czasu.
Kiedy najgrubsza warstwa odpuściła, wygiął ją siłą na zewnątrz, ukazując całe seekerskie wnętrze. Następnie zaparł się nogą o stół i chamsko oderwał obie części, rzucając się w bok. Kilka z przewodów zostało uszkodzonych, więc medyk czym prędzej zatamował wycieki. Następnie podpiął swojemu ,,drogiemu pacjentowi" dwie kroplówki, co by przytomności za szybko nie stracił. Ignorował krzyki i błagania o litość Starscreama, Megatron tak samo. On bowiem przyglądał się z boku tej mrożącej energon w przewodach scenie. Oczywiście na nim nie zrobiło to najmniejszego wrażenia, na medyku tak samo. Może jedynie powiększyło ten nieznaczny uśmiech, który słał przerażonemu podwładnemu.
- Słyszałem, że seekerzy mają bardzo wraźliwe skrzydła. Sprawdzimy to? - zapytał pogodnie medyk, wbijając skalpel w jedną z lotek. Całe pomieszczenie wypełnił cierpiętniczy wręcz wrzask. Knock Outowi to nie starszyło. Przejechał szponami po zranionym skrzydle, robiąc wcale nie płytkie szramy na całej jego długości.
- Błagam, litości!!! - zapłakał Starscrem.
- Już ci mówiłem, Decepticony nie błagają o litość! - warknął lider - Znowu mnie nie słuchasz, więc zamilcz!
Medyk tymczasem zajął się wyrywaniem ruchomych części, czemu towarzyszyły nieprzerwane ryki bólu. Przypięty do stołu Transformer był na skraju wytrzymałości, więc Knock Out bez chwili wahania wbił mu w optykę igłę zakończoną wypełnionym płynem pojemnikiem. Takim oto sposobem wstrzyknął swojemu nie koledze sporą dawkę adrenaliny, która przyniosła mu natychmiastowe pobudzenie. Gdyby nie to, straciłby przytomność przy następnej czynności. Czerwony kat zaczął szarpać jego nerwami. Nie chciał ich jednak wyrwać, tylko przyprawić Starscreamowi niemożliwą do zniesienia na zwykłych warunkach dawkę bólu. Wycie przykutego przemieniło się w ryk słyszalny niemal na całym statku. Megatron patrzył na to z chorą satysfakcją. Taka oto była jego zemsta odkładana na później za każdym razem, gdy tylko poturbował tego zdrajcę.
Gdy Knock Out znudził się taką formą zabawy, zaczął mu szponami rozszarpywać rękę. Wyglądał jak rasowy psychopata. W dodatku energon tryskał na niego strumieniami, tworząc niebieskie plamy i szlaki na jego idealnie wypolerowanym lakierze. Kiedy niemal nie było co zbierać, oderwał zmasakrowaną kończynę od reszty ciała, rzucając ją w kąt pomieszczenia, a spawarką zatamował wyciek życiodajnego paliwa. Popatrzył czy kroplówki jeszcze mają je w sobie. Następnie w taki sam sposób jak pierwszą, zajął się wszystkimi pozostałymi kończynami, po czym wimienił podajniki niebieskiej substancji. Seeker nieustającym wyciem i wrzaskiem zdarł sobie przetwornik mowy, więc z jego gardła bardziej wychodził skrzek, niż jego normalny, piskliwy głos. Łzy bólu płynęły mu z optyk obficie, a cały wręcz drżał.
- Hmm, co by ci tu teraz zrobić Screamer? - zastanawiał się medyk, po czym przebił szponem jeden z przewodów odprowadzających energon z jego zdradzieckiej iskry. Ów energon wytrysnął z niego na dobre trzy metry, jeśli nie więcej. Potem dręczyciel jakby się zreflektował i odsunął się od jego klatki piersiowej. Zamiast tego zamachnął się i rozorał mu swoimi ostro zakończonymi palcami całą twarz, tworząc na niej głębokie bruzdy. Oderwał mu też ten charakterystyczny róg, czy też kolec wystający z głowy, a następnie z całej siły wbił w brzuch. Popatrzył na iskrę i przeciął główny przewód doprowadzający tam energon. Niebieska substancja trysnęła na wszystkie strony. Kilka kropel wylądowało nawet na suficie. Zabiegówka została oznaczona przedśmiertnym znakiem.
- A było mnie posłuchać i przestać knuć - Megatron podszedł do spływającej substancją dwójki, po czym wyrwał iskrę z piersi swojego byłego komandora. Światło w optykach Starscreama zgasnęło na zawsze. Opadł on bezwładnie na stół, nie czując już tego niemożliwego do opisania, przeraźliwego bólu.
====================
One shot ten powstał dzięki zleceniu od @LamciaMc! Mam nadzieję, że Cię (ani nikogo z Was) nim nie zawiodłam. Przepraszam, że jest taki krótki...
CZYTASZ
Zabijam Transformery na życzenie.
FanfictionW tej serii pojawią się krótkie (lub nie) One Shoty w temacie, którego jeszcze nigdzie nie widziałam. A mianowicie wy piszecie mi jakiego Transformera i w jaki sposób mam zabić, a ja w miarę moich możliwości staram się zrobić z tego jednoczęściowe o...