*Pov. Cliffjumper*
- Ratchet, misja zakończona. Przyślij nam most.
No w końcu! Mam nadzieję, że nic się złego nie stało. Po chwili z portalu wyszli Optimus, Bumblebee oraz moja słodka Iskierka, Arcee.
- Jak tam na misji? Działo się coś? - zapytałem jej szybko, nieufnie patrząc na młodego bota.
- Skończysz wreszcie? Bee mnie nie napastował! To ty jesteś moim partnerem! - wydawała się lekko zdenerwowana. Nie błem pewien czy powiedziała mi prawdę.
- Na...
- Tak, na pewno! Odczep się w końcu od niego! - przerwała mi.
- Widzę przecież, jak na niego patrzysz.
- Patrzę na niego jak na przyjaciela! - była wkurzona.
- Czemu się denerwujesz? - nie do końca wiedziałem o co chodzi - Czy to przeze mnie? - zapytałem, licząc, że odpowiedź będzie przecząca.
- A przez kogo?! No jasne, że przez Ciebie! Spokoju mi nie dajesz!
- Ale ja świata poza Tobą nie widzę! - powiedziałem szczerze.
- Zamknijcie się wreszcie i dajcie mi pracować!!! - naszą rozmowę przerwał krzyk Ratchet'a.
- Nie spinaj się tak doktorku - powiedziałem żartobliwie - Już idziemy się uspokoić - popatrzyłem na Arcee z uniesioną brwią i pociągnąłem ją w stronę mojej kwatery.
- Cliff, daruj sobie - wiedziała o co mi chodzi - robimy to codziennie!
- Ale to i tak za mało. Pragnę mieć cię w każdej godzinie dnia i nocy - rozpaliła się we mnie iskierka pożądania.
Nic już więcej nie powiedziała, pokiwała tylko poszła za mną.
- Wiesz co? Jednak nie mam na to nastroju - powiediała, gdy byliśmy przed moją kwaterą.
- Nie broń się maleńka, wiem, że tego pragniesz - wepchnąłem ją do pokoju, zamykając za sobą drzwi - Teraz nikt nam nie będzie przeszkadzał - zadrżałem rozochocony do granic możliwości- Pragnę cię Iskierko ty moja - popchnąłam ją na łóżko, jadnak ona się nie dała i nadal stała. Siłowaliłmy się przez chwilę. Ogromnie mnie to podnieciło.
- Cliff, skończ - usłyszałem protest ze strony Cee.
- O nie, Słońce. Za bardzo mnie nakręciłaś - pchnąłem ją mocniej. Upadła w końcu na koję. Usłyszałem lekki trzask metalu. Arcee przestała się ruszać. Tyknąłem ją palcem przestraszony. Nie reagowała. Zacząłem nią potrząsać. Bez skutku. Natychmiast zadzwoniłem do Ratcheta.
- Czego?! - odebrał.
- Arcee się nie rusza! - krzyknąłem przerażony.
- Że co?
- No nie rusza się i na nic nie reaguje! Przyjedźżesz tu natychmiast!
- Już jadę - zakończył rozmowę.
Po chwili był już w mojej kwaterze i oglądał Arcee. Popatrzył na mnie z mieszanką złości, zdziwienia, smutku i rozgoryczenia w optykach.
- Co robiliście? - zapytał.
- Podnieciła mnie i zapragnąłem się z nią znowu połączyć. Pchnąłem ją więc na łóżko i przestała się ruszać... Powiedz, że nic jej nie jest - popatrzyłem ze strachem na medyka.
- Złamałeś jej kark geniuszu. Jest nie do odratowania - wstał, walnął mnie po głowie i wyszedł, włócząc za sobą nogami. Załamałem się i załkałem cicho. Informacja o śmierci mojej ukochanej jeszcze nie dochodziła mi do procesora. Wydałem z siebie przeraźliwy krzyk, po czym upadłem na kolana. Wysunąłem z dłoni sztylet i patrzyłem raz na niego, raz na moją iskrę. Byłem już pewny, że to właściwa droga. Uniosłem swoją broń w powietrze, zamachnąłem się i... nie mogłem ruszyć ręką. Ktoś mnie za nią złapał i pociągnął do siebie. Zostałem unieruchomiony. Słyszałem niewyraźne głosy. Mówiły chyba o opanowaniu się czy coś w tym stylu. Nie wiedziałem dokładnie, bo byłem w amoku. Szarpałem się, aby tylko ze sobą skończyć. Ktoś coś krzyczał. Zarejestrowałem tylko słowa ,,Ratchet" i ,,środek uspokajający". Ktoś unieruchomił mi głowę. Poczułem lekki ukłucie w szyję. Zrobiłem się strasznie senny, ogromnie ciężki. Zasnąłem.
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Pomysłodawczynią tego rodzaju śmierci dla Arcee była @MadieAdy. Mam nadzieję, że jesteś zadowolona. Bo w końcu co to za Walentynki bez śmierci zakochanych w sobie Autobotów X'D
CZYTASZ
Zabijam Transformery na życzenie.
FanficW tej serii pojawią się krótkie (lub nie) One Shoty w temacie, którego jeszcze nigdzie nie widziałam. A mianowicie wy piszecie mi jakiego Transformera i w jaki sposób mam zabić, a ja w miarę moich możliwości staram się zrobić z tego jednoczęściowe o...