Strzelać Każdy Może

7 1 0
                                    

Znów śnił mu się on. Ten głęboki głos. " Co się stało?" usłyszał jak przez mgłę. To słodkie zamartwianie się. "Wszystko będzie dobrze." Zapewnienia. "Chodź." Chłodne dłonie. Długie palce. Głośne bicie serca. Oczy w ciepłym odcieniu brązu. Szybki oddech. Wydawało mu się, że czuje jego dotyk, na dłoni, ramieniu, policzku. Ciepło. Ktoś na prawdę go dotykał. Otworzył oczy ale wszystko było zamazane. To przez łzy. Wreszcie spłynęły po twarzy. Dłoń zniknęła. Japończyk oddychał szybko. Oparł się na łokciach. James stał nad nim. Miał zmartwiony wyraz twarzy. Sata zamknął oczy " Czego się tak kurwa martwisz?! Przestań!"
- Nie chcę twojej litości!- nagle zdał sobie sprawę, że wykrzyczał to na głos. Mężczyzna cofnął się od łóżka.
- Przep...- Yoneda otarł policzki.
-Wal się- trąciwszy go w ramię, wyszedł cały czerwony na twarzy.
   Testy sprawnościowe odbywały się co miesiąc. Większość nie miała problemu z ich zaliczeniem. James od czasu rozmowy z dziwnym okularnikiem i niezręcznej sytuacji z Satą przyglądał się im obu. Jeden podchodził do niego jak pies do jeża, a drugi widząc to uśmiechał się triumfalnie, od czego miał ciarki na plecach. Sata jakby jeszcze bardziej zamknął się w sobie i wytworzył wokół siebie aurę mordu, której nawet kapral nie chciał naruszać, ze względu na bezpieczeństwo własnej rodziny. To nie tak, że musiał się z nim zadawać. Teraz przynajmniej wiedział czemu Japończyk go nienawidzi.  Problem w tym, że dzisiaj dostali do ręki broń, a strzałki też potrafią zrobić krzywdę.
- Dobrać się w pary i ruszyć tyłki na linię startu- Kapral zgromił wszystkich swoim złym spojrzeniem
- Ma zły humor- Wymamrotał pod nosem Amerykanin ciesząc się, że ten dzień będzie ciężkim dniem.
-Też bym był, gdybym musiał się z nami codziennie użerać. Widzisz to?- wskazał na trójkę dorosłych chłopaków którzy kłócili się, kto powinien być z kim w drużynie.
- Oj, przestań na swój sposób to nawet urocze.- okularnik widział w slow motion jak James zbliża zaciśnięte w pięści ręce do swoich policzków i próbuje przybrać słodki wyraz twarzy.
-Jestem fanem, proszę nie obrzydzaj mi jedynego źródła radości w życiu. - jego wzrok był całkowicie poważny.
- Ranisz moje uczucia-  James teatralnie westchnął i kładąc dłoń na piersi. Szybkim ruchem złapał drobnego Japończyka w mocny uścisk i zaczął czochrać jego fryzurę.
   Sata poprawiał pasek od broni i sprawdzał cyngiel, spoglądając ukradkiem co robią inni. Większość już stała w parach na starcie. Tylko jakaś trójka, nazwał ich sobie wąsik, tatuaż i kurdupel, kłócili się, kto ma z kim być. Przewrócił oczami i powlókł się w ich stronę.
- Hej!- patrzył na nich, oni na niego, jak zwykle nastawieni wrogo lub wręcz ze strachem w oczach.- Któryś z was nie ma pary?- czuł się jak w podstawówce na lekcjach w-f tyle, że w tedy nie mógł o pędzić się od kolegów.
Patrzyli po sobie, każdy z trójki wiedział, że należy kogoś poświęcić. Dwóch, wąsik i tatuaż, położyli ręce na ramionach najsłabszego ogniwa i pchnęli go do przodu.
- Nigdy ci tego nie zapomnimy- Młody nie ogarniał za bardzo o co chodzi. Chyba nie mógł uwierzyć, że tak go porzucili. Przebiegł wzrokiem po twarzach w pomieszczeniu z błagalnym wyrazem twarzy. Sata tylko westchnął i ruszył na linię startu. Zatrzymał go głos natrętnego Jankesa, napiął wszystkie mięśnie.
- Chcesz się zamienić? Zapytał z uśmiechem kurdupla. Młody wyglądał jakby z radości chciał mu paść do stóp.
- Ta załoga jest pełna pizd. -Wymamrotał Yoneda i zarzuciwszy broń na ramię poszedł w wyznaczone miejsce. Amerykanin dołączył do niego po wysłuchaniu od kurdupla serii podziękowań.
- Nie możesz ich tak rozpuszczać, bo nie poradzą sobie w życiu. - powiedział z kamiennym wyrazem twarzy.
-Jednak masz poczucie humoru.- Jankes odsłonił białe zęby, Yoneda zignorował go ze złością.
- Trenujemy dziś coś w rodzaju manewrów. Zasady są proste, która para nie zostanie trafiona do końca czasu, albo reszta zostanie wyeliminowana, wygrywa wolne od dyżuru przy garach do kolejnego testu. Ta która zostanie wyeliminowana jako pierwsza weźmie na siebie dyżury zwycięzców. Trafienie czyli wpuszczenie w ciało płynu powodującego bezwładność. Pamiętajcie ze sflaczałą ręką może uciekać, z nie władną nogą nie za bardzo. Bawcie się dobrze!
   Rozległa się syrena i wszyscy ruszyli do barykady, żeby się schować. Yoneda od razu zaczął strzelać. Na pierwszy ogień poszedł kurdupel, który dostał w plecy, padł jak długi na metalową płytę. Był w parze z okularnikiem, który zręcznie unikał strzałek. Tamten strzelił tylko raz ale trafił Satę w ramię. Schował się za murkiem po chwili podczołgał się do niego James.
- Jak się bawisz?
- Jeden skasowany. Ilu trafiłeś?- Wyciągnął maleńką strzałkę z ramienia.
- Dwóch z oddzielnych drużyn. -Japończyk spróbował wstać i rozejrzeć się.- Dobrze strzelasz ze snajperki? - pytał James szepcząc
- Snajperka jest dla tchórzy, co boją stanąć z wrogiem twarzą w twarz.- Amerykanin zignorował skierowaną do niego uwagę.
-  Ja zabijam sześciu na minutę. Tam jest wyższa platforma, ty będziesz wabikiem.
- Racja, jak ich wkurzę, to w szale mogą nawet zapomnieć, że gdzieś się tu kręcisz.
- Miałem raczej na myśli że biegasz szybciej niż reszta ale to też dobry plan. Najpierw chodź ze mną. Żeby nikt nie zaszedł mnie od tylu trzeba sprawdzić teren.   
   Szli  wąską ścieżka między murkami z grubego plastiku. Sata usłyszał szmer za nimi, odwrócił się i szedł dalej tyłem. Oparł się plecami o stojącego Jamesa, który usłyszał coś z przodu. Ruszyli równocześnie, Yoneda tyłem. Nasłuchiwali. Mur z prawej strony się skończył. Wyskoczył z za niego jeden z dziecinnej trójki, tatuaż. Jego partner, wąsik, pojawił się na ścieżce przed nim. Sata decydował w którego strzelić. Wybrał tego po prawej. Miał pewność, że trafi go z lewej ręki. Wąsik strzelił ale James w między czasie zdążył się odwrócić i też wypuścił strzałkę trafił w szyję, co skutkowało pełnym paraliżem. James powoli tracił czucie w prawej nodze. Sata podtrzymał go i pomógł oprzeć o ścianę.
   - Dasz radę strzelać?- zapytał trochę zmartwiony o stan kolegi i brak nagrody w razie przegranej. 
- Martw się o siebie- Kiwnął głową na jego zdrętwiałą rękę.
- Chodzę i mogę ruszać palcami, to z ciebie jest nieporadna kaleka.- Yoneda zaśmiał się cicho. James chyba pierwszy raz widział jak się uśmiecha. Japończyk zastanawiał się czym mógłby przywiązać niewładną nogę Jamesa do swojej. Ułatwiłoby to chodzenie, a i bieg stawał się możliwy przy dobrym zgraniu. Jego pasek był mu potrzebny. Jeszcze tego brakowało żeby musiał sobie trzymać spodnie podczas ucieczki przed rozwścieczonym tłumem. James i tak nigdzie nie pójdzie kiedy będzie leżał na platformie i strzelał. Sięgnął do jego paska trochę nie świadomie.
- Co ty robisz? - obruszył się Amerykanin. Japończyk próbował rozpiąć sprzączkę jedną ręką ale po chwili doszło do niego, jak to wygląda z boku.
- Ratuję nam tyłki. Ściągaj pasek.- James patrzył na niego jak na pomyleńca- Chcę przywiązać twoja nogę do mojej, żeby było łatwiej uciekać, ściągaj pasek.- Zaczerwienił się. James zrozumiał jego intencje i pomyłkę. Sięgnął do paska z szerokim uśmiechem. 

Gdzie oczy poniosąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz