1.3

357 23 38
                                    

Odpalił papierosa którym chciał się zaciągnąć gdy odwrócił się w stronę sąsiadującego balkonu. Chłopak był pewien że to jest jakiś głupi żart. Że to się nie dzieje naprawdę. Na balkonie tuż obok niego stal nie kto inny, a William pieprzony Solace we własnej osobie. Nawet w domu nie mógł mieć spokoju, nawet tu musiał go dopaść przeklęty blondyn. Nagle poczuł się jak w pułapce, niby nic takiego, wkurzający sąsiad, normalna sprawa, ale miał wrażenie że zaczyna się dusić.

— Nico! Nie wiedziałem że ty tu mieszkasz, miło będzie być twoim sąsiadem — odparł wesoło jego nowy sąsiad, po czym spojrzał na to co brunet trzymał w ręce i wziął głęboki oddech — Rozumiem że pewnie jesteś zestresowany, ale papierosy są okropne, nie dość że tracisz na nie dużo pieniędzy to jeszcze zdrowie, nawet nie wiesz ile tam jest subs... — Nico doznawał właśnie ataku paniki połączonego z wybuchem złości, miał przed oczami wiele scen, tylko jedna osoba mogła go pouczać.

— MOŻESZ SIE WRESZCIE ZAMKNĄĆ!? NIKT CIĘ O ZDANIE NIE PYTAŁ PIEPRZONY BLONDASKU — di Angelo wybuchł wściekłością, a krzycząc na blondyna zaczęły zbierać mu się łzy w oczach, od jakiegoś czasu emocje łatwo i często przejmowały nad nim kontrolę.

Czuł się samotny ale i przytłoczony.
Był wściekły ale i smutny, ta kombinacja uczuć często mu towarzyszyła.
Żył w strachu, ale nawet nie wiedząc przed czym,
może przed całym światem,
może przed sobą,
może przed miłością,
może przed nienawiścią,
a może przed stratą i śmiercią?

Tak właściwie nie wiedział, ale wiedział że był cholernie zlękniony życiem na tym świecie, wszystko wydawało się ładnie zapakowaną tykającą bombą, która mogła wybuchnąć w każdym momencie, tak, jak przed paroma sekundami młody Nico di Angelo wprawiający Willa w osłupienie.

Brunet stał tak jeszcze przez chwilę patrząc się na starszego chłopaka, po czym nadal równie rozemocjonowany co w trakcie wrzasku wszedł spowrotem do swojego pokoju trzaskając drzwiami balkonowymi. Usiadł skulony na lozku, schował już czerwoną twarz w dłoniach i rozpłakał się jak dziecko, może nie tak jak wtedy, ale ryczał jak 5-latka, której spadnie lód na chodnik w upalny dzień, tylko że dla chłopaka bylo to o wiele gorsze niż strata loda dla dziewczynki, cała ta sytuacja go przytłaczała, a on nawet nie wiedział czemu.

Nie zorientował się, ale William zaniepokojony stanem chłopaka nie miał zamiaru odpuścić, widział że coś jest mocno nie tak, z łatwością przeskoczył przez barierkę dzielącą balkony, wszedł przez drzwi które były tylko z hukiem trzaśnięte, ale nie zamknięte i po chwili znalazł się koło roztrzęsionego czarnowłosego, ukucął przy łóżku i spojrzał na niego z troską.

— Nico, widze że masz mnie dosyć. Widzę też że masz jakiś problem, wiem że mi o nim aktualnie za Chiny ludowe nie powiesz, ale to widzę. I chcę żebyś wiedział, że jakby cokolwiek się działo, jestem za ścianą, jeśli tylko chciałbyś kiedyś ze mną porozmawiać to jestem do dyspozycji —  Mówił cały czas spokojnym głosem, di Angelo nie miał pojęcia o co chodziło chłopakowi, ale wydało mu się to miłe i o dziwo go nie odtrącił, nie odezwał też się słowem ale nie protestował bo chłopak miał rację, ma problem, ale nie powiedziałby o nim najlepszemu przyjacielowi a co dopiero jemu.

Nico siedział nadal z czerwoną i mokrą od łez twarzą, był ciotą która nie potrafiła się pozbierać, ale Willowi który odruchowo starł kciukiem lzy z jego policzków najwyraźniej to nie przeszkadzało.

— Nie pozwalaj sobie — warknal cicho odtrącając jego dłoń, blondyn jednak sprawiał wrażenie że nie przejął się tym zbytnio, ba, powinien się cieszyć że jeszcze w ogóle tu jest. Właściciel pokoju szczerze nie miał pojęcia czemu pozwolił praktycznie nieznajomemu na takie posunięcie, ale wydało mu się to naturalne, jakby... Sam nie wiedział, ale jego rozmyślania przerwał znowu blondyn.

Ragazzo con i capelli biondi || Solangelo school au [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz