1.4

303 22 26
                                    

Nico stoi na chodniku czekając aż zapali się zielone światło, lecz ten moment nie nadchodzi. Zauważa dwie osoby.
Dziewczynę i chłopaka.
Śmieją się.
Wyglądają na wesołych.
W pewnym momencie chłopak przestaje się śmiać.
Patrzy na Nica.
Z diabelskim uśmiechem wpycha niewinną dziewczynę pod auto.
Rozlega się pełen bólu wrzask rozdzierający serce.

Nico jak zwykle obudził się ze łzami w oczach i atakiem paniki, ah, dzień jak co dzień. Po kilkunastu minutach gdy zdołał już się uspokoić po prostu rozejrzał się po pokoju. Czuł się w nim obco. To nie był jego pokój. Jego miejsce jest we Włoszech, tam gdzie jej.

Niby czarna pościel w delikatna biała kratę jest podobna, niby dębowy regał z ksiazkami podobny, niby drewniana komoda też. Wszystko było urządzone w podobnym stylu co we Włoszech, ale jednak to nie było to samo. Nie bez niej.

Brunet podrapał się po głowie zerkając na zegarek, 6:32, miał jeszcze trochę czasu, ale zdecydował się już powoli szykować. Podszedł do szafy i nie zastanawiając się zbytnio wziął pierwsze lepsze ciuchy, trafilo się na przetarte jeansy i trochę mu za dużą bluzę, wszystkim oczywiście w jego ulubionym kolorze, czarnym (niektórzy by się przyczepili, że czarny przecież nie jest kolorem, ale czy to prostego Nica obchodzi? Raczej nie). Jako że poprzedniego wieczora nie chciało mu się tego robic to teraz poszedł pod prysznic.

Gdy stał pod natryskiem starał się wyluzować i odprężyć, zaczął rozmyślać. Jego myśli zajmował głównie William pieprzony Solace i mimo że próbował myśleć o czymś innym jego umysł nie dawał mu z nim spokoju. Lekko podirytowany di Angelo zaczął powoli wcierać szampon o zapachu owoców leśnych w swoje włosy zastanawiając się przy tym jakiego szamponu używa jego sąsiad.
Cholera.
Czemu on cały czas o nim myśli.
Stop.
Nico próbował się uspokoić swoje myśli stojąc pod prysznicem z głową opartą o ścianę. Chłopie, są ważniejsze sprawy. Brunet po przemyciu twarzy zdecydował się już wyjść z kabiny, chwycił ręcznik i owinął go sobie wokół pasa, podszedł do lustra i opierając się o zlew spojrzał na nie. Ujrzał jakby wiecznie zmęczonego życiem nastolatka o oliwkowej cerze i cieniami pod oczami. Kropelki spadające z kosmyków włosów spływały powoli po jego karku. Pusty wzrok wpatrywał się w swoje odbicie. Westchnął głęboko i wziął do ręki następny ręcznik którym zaczął osuszać swoje włosy. Gdy cały się wytarł ubrał się w przygotowane wcześniej ciuchy i spojrzał spowrotem w lustro. Szczerze to można by było powiedzieć że jego drobne ciało wręcz topiło się w za dużej bluzie, ale to jest okej, przynajmniej nikt się nie przyczepi że za mało je ani nie będzie gadać że ma anoreksję i to się leczy, bo wszystko z jego dietą jest okej. Chłopak umył zęby, w miarę poprawił włosy i wyszedł z łazienki.

Nico po drodze do kuchni chwycił komórkę i wszedł na Spotify, włączył swoją playlistę po czym odłożył telefon na blat i zaczął przygotowywać sobie kawę. Gdy napój bogów był już gotowy przelał go do termosu, który wrzucił do spakowanej wieczorem torby, spojrzał na zegarek, była 7:06, stwierdził że w domu nie ma już za dużo do roboty, więc na spokojnie się przespaceruje do szkoły. Około 3 minuty po wyjściu z bloku usłyszał swoje imię.

- Nico! - zawołany chłopak odwrócił się zauważając blondyna, który po chwili do niego podbiegł - Hej! - Przywitał się jego sąsiad uśmiechając się czarująco pokazując przy tym śnieżno białe zęby idealnie komponujące z opalona cerą.

- Cześć Will - odpowiedział brunet, a na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech.

- Wszystko już okej? - spojrzał na młodszego lekko podejrzliwie ale był chyba zadowolony.

- Ym, ta, a czemu miało by nie być? - spytał zdziwiony lekko tym pytaniem, nawet nie zauważał że przy Willu coraz bardziej się otwierał i gadał z nim jak człowiek.

Ragazzo con i capelli biondi || Solangelo school au [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz