VIII

65 4 0
                                    

---uwu niczyja perspektywa uwu--
Zanim rudy coś powiedział do biura wbił zdyszany Patryk.
–SIR! ZIELONA ARMIA ATAKUJE!– Wykrzyczał przerażony, jednak nie ma czego się obawiać, bo Czerwona Armia była lepsza w 69%, od tej o której nikt nie słyszał, zielonej armii.

–Kto to... Zresztą... Nieważne. Wyślij żołnierzy na obronę i na atak.– Powiedział spokojnie szarooki

–Można zabić powstańców którzy są przeciw armii?

–Pewnie.

Pan grzywka wybiegł i zaczął zwoływać wszystkich żołnierzy. Po mniej niż dwóch sekundach każdy z nich wyparł atak i większość została zastrzelona z żołnierzy zielonej armii.
Zielona armia... Rudy skądś znał tą nazwę... Tylko skąd...

–EDD!–Krzyknął rudy i pobiegł w stronę dziedzińca, nie znał rozkładu red army więc przy okazji się zgubił.

–Ja pierdole...– Powiedział karmelowowłosy.

–Nie przeklinaj bo Ci jeszcze coś stanie.– Czarnooki chciał kłócić się z Szarookim. Potrzebował tego. Pragnął.

–Jedyne co mi może stanąć to hemoroidy!

–Co.

Momentalnie dwójka mężczyzn zaczęła się śmiać ze znaczenia, jak i nazwy słowa.

–Dobra... Jesteś po mojej stronie... Tak Thomas?

–Tak Tord.

–EGHEM. Dla Ciebie jestem "leaderem"

–Tak jest Tordaszu.

–Naprawdę...? – Szarooki zaczął się śmiać, po czym podał szatynowi karabin, a sam wziął karabin snajperski. (ten moment kiedy nie wiesz czy taki istnieje... Ale twój tata włącza jakieś kanały gdzie ludzie opowiadają o II wojnie światowej... So... Dlatego umieszczasz to w książce nie sprawdzając. Dop. Aut.)

---Per. Tord---

Pobiegłem z Tomem przed bazę, widać że widok krwi i zwłok przeraził, jak i zaskoczył go, na tyle by schować się za moimi plecami.

–Thomas, nie przesadzaj... To tylko trochę krwi i zwłok ...– Powiedziałem.

–TROCHĘ?! CAŁA TRAWA JEST W TYM GÓWNIE! A do tego te zwłoki przez które nie można przejść bo komuś przez przypadek zgniotę czaszkę.

–ta jasne... Chodź na dziedziniec.

Jak powiedziałem, tak zrobiliśmy, widok który zobaczyliśmy, a raczej ja zobaczyłem, bo Tom był za moimi plecami, był dosyć... Dziwny.

Brunet w zielonej bluzie i czarnym płaszczu który walczy z moim żołnierzem, nagle brunet upadł na kolana i zaczął błagać o litość ...

–ZOSTAW GO!– Krzyknął przerażony szatyn który wyszedł zza moich pleców.

Żołnierz wycelował w głowę bruneta i spojrzał złowrogo na czarnookiego, jednak gdy zobaczył mą osobę wyprostował się i spojrzał porozumiewawczo czy ma strzelić.

–Nie strzelaj, jest mi potrzebny– Powiedziałem, żołnierz kopnął bruneta, na co ten plunął krwią.

Szatyn podbiegł do zielonookiego-bo taki kolor oczu miał- i go przytulił, ja tylko podszedłem bliżej i się mu przyjrzałem, po chwili do uścisku dołączył rudy, który schował się za jedym z drzew.

Nie mogłem uwierzyć własnym oczom, a raczej oku... Przez moją przepaskę.

–T-tord... Chodź.– Powiedział widelec.

ʟ ᴏ ɴ ᴇ ʟ ɪ ɴ ᴇ s sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz