---uwu niczyja perspektywa uwu--
Zanim rudy coś powiedział do biura wbił zdyszany Patryk.
–SIR! ZIELONA ARMIA ATAKUJE!– Wykrzyczał przerażony, jednak nie ma czego się obawiać, bo Czerwona Armia była lepsza w 69%, od tej o której nikt nie słyszał, zielonej armii.–Kto to... Zresztą... Nieważne. Wyślij żołnierzy na obronę i na atak.– Powiedział spokojnie szarooki
–Można zabić powstańców którzy są przeciw armii?
–Pewnie.
Pan grzywka wybiegł i zaczął zwoływać wszystkich żołnierzy. Po mniej niż dwóch sekundach każdy z nich wyparł atak i większość została zastrzelona z żołnierzy zielonej armii.
Zielona armia... Rudy skądś znał tą nazwę... Tylko skąd...–EDD!–Krzyknął rudy i pobiegł w stronę dziedzińca, nie znał rozkładu red army więc przy okazji się zgubił.
–Ja pierdole...– Powiedział karmelowowłosy.
–Nie przeklinaj bo Ci jeszcze coś stanie.– Czarnooki chciał kłócić się z Szarookim. Potrzebował tego. Pragnął.
–Jedyne co mi może stanąć to hemoroidy!
–Co.
Momentalnie dwójka mężczyzn zaczęła się śmiać ze znaczenia, jak i nazwy słowa.
–Dobra... Jesteś po mojej stronie... Tak Thomas?
–Tak Tord.
–EGHEM. Dla Ciebie jestem "leaderem"
–Tak jest Tordaszu.
–Naprawdę...? – Szarooki zaczął się śmiać, po czym podał szatynowi karabin, a sam wziął karabin snajperski. (ten moment kiedy nie wiesz czy taki istnieje... Ale twój tata włącza jakieś kanały gdzie ludzie opowiadają o II wojnie światowej... So... Dlatego umieszczasz to w książce nie sprawdzając. Dop. Aut.)
---Per. Tord---
Pobiegłem z Tomem przed bazę, widać że widok krwi i zwłok przeraził, jak i zaskoczył go, na tyle by schować się za moimi plecami.
–Thomas, nie przesadzaj... To tylko trochę krwi i zwłok ...– Powiedziałem.
–TROCHĘ?! CAŁA TRAWA JEST W TYM GÓWNIE! A do tego te zwłoki przez które nie można przejść bo komuś przez przypadek zgniotę czaszkę.
–ta jasne... Chodź na dziedziniec.
Jak powiedziałem, tak zrobiliśmy, widok który zobaczyliśmy, a raczej ja zobaczyłem, bo Tom był za moimi plecami, był dosyć... Dziwny.
Brunet w zielonej bluzie i czarnym płaszczu który walczy z moim żołnierzem, nagle brunet upadł na kolana i zaczął błagać o litość ...
–ZOSTAW GO!– Krzyknął przerażony szatyn który wyszedł zza moich pleców.
Żołnierz wycelował w głowę bruneta i spojrzał złowrogo na czarnookiego, jednak gdy zobaczył mą osobę wyprostował się i spojrzał porozumiewawczo czy ma strzelić.
–Nie strzelaj, jest mi potrzebny– Powiedziałem, żołnierz kopnął bruneta, na co ten plunął krwią.
Szatyn podbiegł do zielonookiego-bo taki kolor oczu miał- i go przytulił, ja tylko podszedłem bliżej i się mu przyjrzałem, po chwili do uścisku dołączył rudy, który schował się za jedym z drzew.
Nie mogłem uwierzyć własnym oczom, a raczej oku... Przez moją przepaskę.
–T-tord... Chodź.– Powiedział widelec.
CZYTASZ
ʟ ᴏ ɴ ᴇ ʟ ɪ ɴ ᴇ s s
FanfictionKilka lat od zniknięcia Torda, z każdą minutą, godziną, sekundą, trzej przyjaciele zwiększali swoje szanse na to że Tord nie żyje. Jednak gdy wszczęła się wojna, przy której wygrała armia, ich zarzuty poszły się... Za przeproszeniem... Jebać. Tord w...