III (04:57 a ja nie mam co robić, help)

71 6 36
                                    

***Per. Tom***

– Zawsze mnie... Co?–Przerwałem wypowiedź Torda, co jak co, wiem że to było chamskie, ale nadal go nienawidzę i będę go traktował tak, jak on traktował mnie.

– Lubiłem. Naprawdę nie chciałem was zostawić.

– Nie chciałeś?! To po chuj kurwa to zrobiłeś?!– Zdenerwowałem się, i to bardzo, po chuj on to robił jak nie chciał nas zostawić, po chuj mu ta armia, po co mu to wszystko...

–Tom... Ja musiałem... Muszę iść.

–Właśnie że nie musiałeś! Mogłeś być z nami chociaż przez dłuższą chwilę! A nie... Bo lepiej wykorzystać i zostawić! Jak zwykle! – Powiedziałem, nie mogłem wytrzymać, wstałem i zacząłem szarpać pręty klatki.

– Tom. Później Ci wszystko wytłumacze, teraz muszę iść.

–No oczywiście, najlepiej zostawić takiego śmiecia jak ja. Po co mnie tu wziąłeś?! Po co mnie zamknąłeś w tej jebanej klatce?!

– Do jutra, Tom.

Wyszedł. Tak po prostu wyszedł. Nawet nie chciał wytłumaczyć dlaczego nas zostawił, pewnie zależało mu tylko na sobie. Te "marzenia które może spełnić tylko w wielkim mieście". Nienawidzę go i najlepiej niech tak zostanie.

***

Wstałem gdzieś o szóstej, trudno stwierdzić kiedy jest zima. Zawsze ciemno jak w dupie Torda. A skąd to wiem? Bo kiedyś przyszedł do mnie spać jak był pijany. Nigdy tego nie zapomnę. Bo. On. Był. N A G I.

Po chwili wszedł do sali jakiś brunet z dwoma różnymi kolorami oczu. Jedno miał niebieskie, drugie zielone. Nie powiem, wyglądało to bardzo ładnie, na pewno miał gdzieś z... No nie wiem... Metr osiemdziesiąt. Trudno stwierdzić jak jest się w klatce. Miał na sobie mundur podobny do Torda, tylko zamiast bluzy Golf o kolorze łososiowym.

– No witam pana który chciał mnie zabić.

– Ja nie-

– Owszem, chciałeś. Wiesz może gdzie jest Tord?

– A wy przypadkiem nie powinniście nazywać go "Leaderem" Ssącym kotu?

– Niezłe. Jesteś nawet spoko.

– Mhm... Dlaczego miałbym wiedzieć gdzie jest ten wasz "Leader"?

– No nie wiem, ostatnio był u Ciebie. A poza tym on...

– On co?

– On wali do twojego zdjęcia.

Zatkało mnie. On serio się masturbuje przy moim zdjęciu? Czy to jakiś pierdolony żart?

– Nie no, żartuje. – Podszedł do mnie, a raczej do klatki. – Gdzie są twoi koledzy?

– Na świecie.

Złapał mnie za kaptur bluzy.

–Mów albo ja Cię rozszarpie, tak samo jak ty mnie chciałeś.

– Nje, bo ja lupie wolmoooooooo – Specjalnie mówiłem jak nachlany.

– Wiem też że lubisz w dupe.

– Co kurwa?!

– Zamknij się i powiedz gdzie oni są.

– Nie.

– Czemu?

– Bo nie chce żeby stała im się krzywda, znaczy... Nie chce żeby zobaczyli Ciebie.

– O ty mały-–  Już miał mi przywalić ale ktoś wszedł do środka pomieszczenia.

– Rick. Co ty do kurwy odpierdalasz? – Usłyszałem stłumiony głos Norwega.

– Nie twoja sprawa... Tord. – Powiedział brunet. Ja podczas ich konwersacji siedziałem cicho, jakby mnie nie było. Po chwili puścił mój kaptur i podszedł do szarookiego.

– Ile pieprzonych razy mam Ci mówić że masz do mnie się zwracać "Leaderze". To ja tu rządze, nie ty.

– Mam w dupie twoje zasady i twojego kochasia.

– Jakiego kochasia? Popierdoliło Ci się coś?!

– Oh... Taaaak... Wiem że go kochasz – Pokazał na mnie palcem.

– Wcale że nie. On jest tylko... Może tak to ujmę "króliczkiem doświadczalnym" którego potrzebujemy DNA, a co ja będę Ci się tłumaczył i tak masz już przesrane.

– A kto mi coś zrobi? Bo ty jesteś za miękki by mi coś zrobić.

Zaczęli się szarpać jak ja nigdy z Tordem.

– HEJ! Przestańcie!– Krzyknąłem do nich bo nie mogłem patrzeć na tą idiotyczną scenkę.

– Bo co nam zrobisz męska dziwko? – Powiedział brunet, na co dostał od Torda w morde z nadludzką siłą.

– Nie nazywaj go tak.

Do pomieszczenia weszli dwaj żołnierze. Na plakietkach mieli swoje imiona, ale nie mam aż tak dobrego wzroku by je rozczytać. Wiem tylko że jedna była odwrotnie.

– Zamknąć go. – Powiedział szarooki, na co dwóch mężczyzn zasalutowało i miało wziąć już tego całego "Ricka" gdy...

– Jeszcze coś – Czy on właśnie... Nie. Tord kopnął go w krocze... Aż mnie zabolało, co jak co, ale wiem jak on może przypierdolić z kolana.

Mężczyźni zaczęli się śmiać, ale próbowali to stłumić... Coś im nie pykło. Wyszli po krótkiej rozmowie która polegała głównie na tym "w jakiej celi go zamknąć".

Karmelowowłosy podszedł do mnie.

– Dasz swoje DNA Tomuś?

– Pojebało Cię? Nazwałeś mnie "króliczkiem doświadczalnym".

– oj, wiesz że żartowałem. Nie obrażaj się. – Zrobił smutną minkę.

– Niby po co mam Ci je dać?

– a chcesz dalej zamieniać się w potwora?

– N-nie...

– No właśnie. Tak zrobimy antidotum i Cię wyleczymy.

– Po co miałbyś to robić?

– Bo chcę Ci pomóc i przekonać do siebie że nie jestem aż taki zły.

– To jakoś Ci nie wychodzi.

– Ugh... Zaraz masz spotkanie z lekarzem wojskowym. Paul Cię zaprowadzi.

– Kim on-

– Nie interesuj się bo kociej morrrdy dostaniesz.

– Troszeczkę za późno. :3

– Widzimy się po badaniach. – Powiedział bez jakiejkolwiek emocji i wyszedł.

--------------------------------------
05:33 Jak zwykle będę musiała opublikować to później (05:34 >:0 )
Bo wattpad ma laga. Zaraz ide pisać następny rozdział który wstawie pewnie o 12, Bo ten był krótki.
Daj gwiazdkę człowieku.

A teraz ide w zamian pisać rozdział z 5k słów. (Żartuje... No może jeśli mi się uda...) :^ papa :3

ʟ ᴏ ɴ ᴇ ʟ ɪ ɴ ᴇ s sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz