***Per. Tom***
– Zawsze mnie... Co?–Przerwałem wypowiedź Torda, co jak co, wiem że to było chamskie, ale nadal go nienawidzę i będę go traktował tak, jak on traktował mnie.
– Lubiłem. Naprawdę nie chciałem was zostawić.
– Nie chciałeś?! To po chuj kurwa to zrobiłeś?!– Zdenerwowałem się, i to bardzo, po chuj on to robił jak nie chciał nas zostawić, po chuj mu ta armia, po co mu to wszystko...
–Tom... Ja musiałem... Muszę iść.
–Właśnie że nie musiałeś! Mogłeś być z nami chociaż przez dłuższą chwilę! A nie... Bo lepiej wykorzystać i zostawić! Jak zwykle! – Powiedziałem, nie mogłem wytrzymać, wstałem i zacząłem szarpać pręty klatki.
– Tom. Później Ci wszystko wytłumacze, teraz muszę iść.
–No oczywiście, najlepiej zostawić takiego śmiecia jak ja. Po co mnie tu wziąłeś?! Po co mnie zamknąłeś w tej jebanej klatce?!
– Do jutra, Tom.
Wyszedł. Tak po prostu wyszedł. Nawet nie chciał wytłumaczyć dlaczego nas zostawił, pewnie zależało mu tylko na sobie. Te "marzenia które może spełnić tylko w wielkim mieście". Nienawidzę go i najlepiej niech tak zostanie.
***
Wstałem gdzieś o szóstej, trudno stwierdzić kiedy jest zima. Zawsze ciemno jak w dupie Torda. A skąd to wiem? Bo kiedyś przyszedł do mnie spać jak był pijany. Nigdy tego nie zapomnę. Bo. On. Był. N A G I.
Po chwili wszedł do sali jakiś brunet z dwoma różnymi kolorami oczu. Jedno miał niebieskie, drugie zielone. Nie powiem, wyglądało to bardzo ładnie, na pewno miał gdzieś z... No nie wiem... Metr osiemdziesiąt. Trudno stwierdzić jak jest się w klatce. Miał na sobie mundur podobny do Torda, tylko zamiast bluzy Golf o kolorze łososiowym.
– No witam pana który chciał mnie zabić.
– Ja nie-
– Owszem, chciałeś. Wiesz może gdzie jest Tord?
– A wy przypadkiem nie powinniście nazywać go "Leaderem" Ssącym kotu?
– Niezłe. Jesteś nawet spoko.
– Mhm... Dlaczego miałbym wiedzieć gdzie jest ten wasz "Leader"?
– No nie wiem, ostatnio był u Ciebie. A poza tym on...
– On co?
– On wali do twojego zdjęcia.
Zatkało mnie. On serio się masturbuje przy moim zdjęciu? Czy to jakiś pierdolony żart?
– Nie no, żartuje. – Podszedł do mnie, a raczej do klatki. – Gdzie są twoi koledzy?
– Na świecie.
Złapał mnie za kaptur bluzy.
–Mów albo ja Cię rozszarpie, tak samo jak ty mnie chciałeś.
– Nje, bo ja lupie wolmoooooooo – Specjalnie mówiłem jak nachlany.
– Wiem też że lubisz w dupe.
– Co kurwa?!
– Zamknij się i powiedz gdzie oni są.
– Nie.
– Czemu?
– Bo nie chce żeby stała im się krzywda, znaczy... Nie chce żeby zobaczyli Ciebie.
– O ty mały-– Już miał mi przywalić ale ktoś wszedł do środka pomieszczenia.
– Rick. Co ty do kurwy odpierdalasz? – Usłyszałem stłumiony głos Norwega.
– Nie twoja sprawa... Tord. – Powiedział brunet. Ja podczas ich konwersacji siedziałem cicho, jakby mnie nie było. Po chwili puścił mój kaptur i podszedł do szarookiego.
– Ile pieprzonych razy mam Ci mówić że masz do mnie się zwracać "Leaderze". To ja tu rządze, nie ty.
– Mam w dupie twoje zasady i twojego kochasia.
– Jakiego kochasia? Popierdoliło Ci się coś?!
– Oh... Taaaak... Wiem że go kochasz – Pokazał na mnie palcem.
– Wcale że nie. On jest tylko... Może tak to ujmę "króliczkiem doświadczalnym" którego potrzebujemy DNA, a co ja będę Ci się tłumaczył i tak masz już przesrane.
– A kto mi coś zrobi? Bo ty jesteś za miękki by mi coś zrobić.
Zaczęli się szarpać jak ja nigdy z Tordem.
– HEJ! Przestańcie!– Krzyknąłem do nich bo nie mogłem patrzeć na tą idiotyczną scenkę.
– Bo co nam zrobisz męska dziwko? – Powiedział brunet, na co dostał od Torda w morde z nadludzką siłą.
– Nie nazywaj go tak.
Do pomieszczenia weszli dwaj żołnierze. Na plakietkach mieli swoje imiona, ale nie mam aż tak dobrego wzroku by je rozczytać. Wiem tylko że jedna była odwrotnie.
– Zamknąć go. – Powiedział szarooki, na co dwóch mężczyzn zasalutowało i miało wziąć już tego całego "Ricka" gdy...
– Jeszcze coś – Czy on właśnie... Nie. Tord kopnął go w krocze... Aż mnie zabolało, co jak co, ale wiem jak on może przypierdolić z kolana.
Mężczyźni zaczęli się śmiać, ale próbowali to stłumić... Coś im nie pykło. Wyszli po krótkiej rozmowie która polegała głównie na tym "w jakiej celi go zamknąć".
Karmelowowłosy podszedł do mnie.
– Dasz swoje DNA Tomuś?
– Pojebało Cię? Nazwałeś mnie "króliczkiem doświadczalnym".
– oj, wiesz że żartowałem. Nie obrażaj się. – Zrobił smutną minkę.
– Niby po co mam Ci je dać?
– a chcesz dalej zamieniać się w potwora?
– N-nie...
– No właśnie. Tak zrobimy antidotum i Cię wyleczymy.
– Po co miałbyś to robić?
– Bo chcę Ci pomóc i przekonać do siebie że nie jestem aż taki zły.
– To jakoś Ci nie wychodzi.
– Ugh... Zaraz masz spotkanie z lekarzem wojskowym. Paul Cię zaprowadzi.
– Kim on-
– Nie interesuj się bo kociej morrrdy dostaniesz.
– Troszeczkę za późno. :3
– Widzimy się po badaniach. – Powiedział bez jakiejkolwiek emocji i wyszedł.
--------------------------------------
05:33 Jak zwykle będę musiała opublikować to później (05:34 >:0 )
Bo wattpad ma laga. Zaraz ide pisać następny rozdział który wstawie pewnie o 12, Bo ten był krótki.
Daj gwiazdkę człowieku.A teraz ide w zamian pisać rozdział z 5k słów. (Żartuje... No może jeśli mi się uda...) :^ papa :3
CZYTASZ
ʟ ᴏ ɴ ᴇ ʟ ɪ ɴ ᴇ s s
Fiksi PenggemarKilka lat od zniknięcia Torda, z każdą minutą, godziną, sekundą, trzej przyjaciele zwiększali swoje szanse na to że Tord nie żyje. Jednak gdy wszczęła się wojna, przy której wygrała armia, ich zarzuty poszły się... Za przeproszeniem... Jebać. Tord w...