I

425 60 8
                                    

Minho szedł sterylnie wyczyszczonym, białym korytarzem, wodząc wzrokiem po numerach wiszących na drzwiach. Odwiedzanie szpitali nigdy nie było dla niego przyjemnym przeżyciem. Widok sztucznie uśmiechających się pielęgniarek oraz potrzebujących pacjentów przyprawiał chłopaka o dreszcze. Jednakże chciał odwiedzić swojego przyjaciela, który wraz z nim był jednym z trainee w znanej, koreańskiej wytwórni JYP. Ostatnio na treningu Felix skręcił sobie kostkę, a przez podejrzenie złamania został zabrany do szpitala.

W końcu brunet stanął pod drzwiami z numerem 114, które podał mu przyjaciel, a następnie bez dłuższego zastanowienia wszedł do środka. Ku jego zdziwieniu, nie zastał tam Felixa. Lekko speszony zerknął na pojedyncze łóżko stojące w rogu pokoju oraz skulonego na nim chłopaka, którego ciemne oczy uważnie mu się przypatrywały. Chwycił za klamkę, aby następnie opuścić pomieszczenie, lecz coś go powstrzymało. Ponownie spojrzał na chłopaka, który wydawał się być szczęśliwy z niespodziewanego gościa.

- Przepraszam, chyba pomyliłem pokoje - powiedział Minho, drapiąc się nerwowo po karku.

Blondyn nic nie odpowiedział. Cały czas siedział skulony, lecz coś w jego wzroku się zmieniło. Wpatrywał się w chłopaka prosząco, jakby bardzo pragnął towarzystwa. Zaintrygowany Minho wszedł głębiej, zajmując miejsce na stołku obok łóżka. Przez chwilę przyglądał się meblom oraz maszynom stojącym w pomieszczeniu, a następnie skupił swój wzrok na kroplówce, do której podłączony był blondyn.

- Dlaczego trafiłeś do szpitala? - wypalił bez zastanowienia, karcąc się w myślach i dodając szybko - Przepraszam, nie pomyślałem..

- Mam białaczkę - odparł smutno chłopak, bezwiednie wpatrując się w zasłonięte rolety.

- Twoi rodzice muszą się naprawdę martwić o ciebie - powiedział cicho Minho, na co chłopak pociągnął nosem.

- Nie mam rodziców - Skupił swój wzrok na brunecie, mierząc go gniewnym spojrzeniem. Najwyraźniej Minho trafił w jego czuły punkt - Nie mam nikogo na tym świecie. Jestem zupełnie sam, a jedynym towarzyszem mojej życiowej tułaczki jest choroba, która może mnie z niej jednocześnie wyzwolić.

Przez chwilę Minho wpatrywał się ze zdumieniem w blondyna, po kolei analizując każde wypowiedziane przez niego słowo. Nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał. Blondyn był młody i miał przed sobą całe życie, z którego chciał zrezygnować przez chorobę i samotność. Był świadkiem jego niedoli oraz myśli samobójczych.

Nie mógł pozwolić, aby wola chłopaka się spełniła.

Z niewiadomego powodu poczuł pewną więź z nieznajomym mu blondynem. Nie było to zwykłe współczucie, czy żal. To było coś więcej, jakby zapisane w gwiazdach spotkanie, które miało uratować ich obu.

- Teraz możesz mnie już zostawić - powiedział chłopak, przełamując niezręczną ciszę między nimi i ponownie skupiając swój wzrok na zasłoniętych roletach - Przyzwyczaiłem się do samotności.

- Nikt nie powinien być sam - odrzekł Minho, wyjmując telefon, na którego wyświetlaczu widniała wiadomość od zaniepokojonego Felixa, którą postanowił zignorować - Zwłaszcza w chorobie. Ludzie to stworzenia społeczne i towarzyskie, które potrzebują siebie nawzajem.

- Dlaczego mnie pouczasz i marnujesz swój czas, skoro nawet się nie znamy?

- Lee Minho - wypalił brunet, wyciągając rękę w stronę blondyna, który wpatrywał się w niego ze zdumieniem i lekkim zmieszaniem, jakby nie spodziewał się takiej reakcji.

Między nimi panowała niezręczna cisza przerywania jedynie ich nierównomiernymi oddechami. Minho przez cały czas trzymał wyciągniętą dłoń z próżną nadzieją, że blondyn uściśnie ją i odkryje przed nim swoje imię.

- Nie powinieneś zdradzać nieznajomym swojej tożsamości - odparł beznamiętnie chłopak, przyciągając kolana do klatki piersiowej i opierając o nie swój podbródek - Masz szczęście, że nie mogę się ruszyć z tego cholernego szpitala i nie wykorzystam tego przeciwko tobie. Z resztą, niedługo i tak wszystko zapomnę, zaznając wiecznego szczęścia.

- Nie mów tak - powiedział Minho, wstając ze stołka.

- Dlaczego? - Nieznajomy podniósł głowę, łapiąc kontakt wzrokowy z blondynem - Czyż nie każdy powinien być szczęśliwy?

- Nie odnajdziesz szczęścia w śmierci - odparł Minho poważnym głosem - To jedynie iluzja, przeświadczenie o lepszym życiu, którego już się nie doświadczy.

- Skąd możesz wiedzieć? - powiedział oburzony chłopak - Nie wyglądasz mi na samotną osobę, nad którą wisi wyrok śmierci. Nie mam nic do stracenia.

Przez chwilę Minho wpatrywał się w ciemne oczy nieznajomego. Były zupełnie matowe, jakby nadzieja całkowicie z nich wyparowała. Chłopak znienawidził samego siebie oraz cały świat za sprezentowaną mu przez los chorobę.

- Nawet nie wyobrażasz sobie, jak wiele cię ominie - odparł brunet, starając się dobrać odpowiednie słowa - Życie, pomimo wielu niepowodzeń, jest naprawdę piękne.

- W takim razie pokaż mi, że warto jest pozostać na tym świecie - odparł blondyn, spoglądając prosząco na Minho.

Nagle usłyszeli dźwięk otwieranych drzwi. Nim się obejrzeli, do sali wszedł lekarz, wyglądając na zdziwionego widokiem bruneta.

- Przepraszam, nie przypuszczałem, że będzie miał pan gości - powiedział, zamykając drzwi i podchodząc bliżej łóżka.

- Ja już będę wychodził - powiedział brunet, chyląc lekko głowę i kierując się w stronę drzwi.

- Minho - Usłyszał melodyjny głos blondyna, przez co zatrzymał się - Nazywam się Han Jisung.

Słysząc to, brunet uśmiechnął się pod nosem. Udało mu się przełamać pierwsze lody i zdobyć zaufanie blondyna. Chciał pokazać mu, że nie jest sam na tym świecie i być dla niego wsparciem. Wiedział, że nie będzie to łatwe zadanie, lecz warte swojej ceny. Uratuje Jisunga.

- Przyjdę jutro o tej samej porze - powiedział na odchodne Minho, po raz ostatni spoglądając w stronę wyraźnie zadowolonego Jisunga i wychodząc z sali.




[never lose hope] minsungOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz