Rozdział 12

64 13 17
                                    

Czas spędzony w domu był mi niewątpliwie potrzebny. Cieszyłam się, że mogłam spędzić chociaż kilka dni z daleka od wszystkiego, co obecnie miałam na głowie.

Niemal całą sobotę spędziłam w towarzystwie Tomka. Mogłam z nim gadać o błahych sprawach, wygłupiać się i nie myśleć o minionych wydarzeniach. Czułam, że od tej pory będę go odwiedzać przy każdej mojej wizycie w rodzinnej wsi. Nie chciałam po raz kolejny stracić z nim dobrego kontaktu.

- Emila, ktoś do ciebie dzwoni. - Wyrwał mnie z zamyślenia chłopak, zaglądając do kuchni z moim telefonem w ręce.

- Dzięki. W której szafce macie cukier? Nie mogę go znaleźć, możesz mi go dać? - spytałam, odbierając odruchowo połączenie bez sprawdzania nadawcy.

- Po co ci mój cukier? - W słuchawce usłyszałam głos rozbawionego Eryka.

- Nie twój głupku, prosiłam Tomka. Coś się stało, że dzwonisz? - Uśmiechnęłam się z wdzięcznością, gdy przyjaciel posłodził moją herbatę.

- Nie mogę do ciebie dzwonić bez okazji? Jest weekend, zastanawiałem się co porabiasz. Wczoraj na zajęciach nie miałaś zbyt dobrego humoru i chciałem się dowiedzieć czy już lepiej się czujesz i wszystko w porządku, ale słyszę, że chyba już ktoś ci poprawił nastrój. - Zamilkł na chwilę, czekając na moje wyjaśnienia.

Czy mi się wydawało, czy w jego głosie słychać było zazdrość?

- Chyba można tak powiedzieć, siedzę właśnie u znajomego.

- Zostałem zdegradowany do "znajomego"? - przerwał mi oburzony Tomek, słysząc moją odpowiedź.

Wywróciłam oczami, szturchając go żartobliwie łokciem, na co zaśmiał się cicho, a Eryk po drugiej stronie słuchawki odetchnął z irytacją.

- Tak, czy siak, wszystko u mnie w porządku, to kochane, że się pytasz. A tobie jak mija czas? Wróciłeś do domu? - Usiadłam przy stole, czekając na odpowiedź.

- Właśnie tam jadę, mama mówiła, że...

- O cholera! Patrz na Yogiego! - Tomek zagłuszył resztę wypowiedzi Eryka, pokazując mi psa, który próbował wdrapać się na drzewo.

- Wiesz co? Może ja zadzwonię później. - Stwierdził z rezygnacją mój przyjaciel, zdając sobie sprawę, że nie mogę skupić się na rozmowie.

- W porządku, to do zobaczenia w poniedziałek. - Pożegnałam się, obserwując przez okno jak wielki pies biega dookoła drzewa, ganiając się z roześmianym chłopakiem.

Do domu wróciłam dopiero wieczorem. Posiedziałam trochę z Lilianą, rozmawiając o naszych planach na przyszłość. Próbowała, wyciągnąć ze mnie jak najwięcej informacji dotyczących mojego studenckiego życia, ale po szybkim przeanalizowaniu ich w głowie stwierdziłam, że poza aferą z Olafem, imprezą, z której wróciłam naćpana i sprzedania swojego dziewictwa nie zdarzyło się nic wartego opowiadania, a to akurat nie były historie, którymi chciałam się z nią dzielić.

Na koniec dnia zebraliśmy się całą rodziną, żeby pograć w planszówki. Ten prosty sposób spędzania wolnego czasu pozwolił wszystkim spędzić razem chwile, których ostatnio nie mieliśmy zbyt wiele. Wszyscy się wczuliśmy w rywalizacje i zacięta walka toczyła się przez dobre kilka godzin. Rankiem następnego dnia nadeszła pora na pożegnanie Liliany i Fabiana, którzy wracali z powrotem do Niemiec. Weekend niestety mijał w zawrotnym tempie i wkrótce ja też musiałam szykować się do wyjścia.

Spakowałam swoją niewielką walizkę i spojrzałam na kopertę, leżącą w mojej torebce, od której uciekałam myślami od piątku. Upewniłam się, że drzwi są zamknięte i przeliczyłam banknoty. Jeżeli dałabym je rodzicom od razu zaczęliby zadawać niewygodne pytania. Takie kwoty nie biorą się znikąd. Po chwili zastanowienia podzieliłam pieniądze na sześć części. Jedną z nich włożyłam do kieszeni, a pozostałe schowałam w kopercie głęboko na dnie szuflady przy łóżku, mając nadzieję, że nikt ich tam nie znajdzie.

Nie uda Ci się ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz