Rozdział IV

34 19 2
                                    

Mały Książę jeszcze długo siedział nad potokiem. Zmienne emocje jakie nim targały, nie pozwalały mi się skupić.

Chłopiec wstał i wyruszył w kolejną podróż, lecz tym razem jego cel stał się jeszcze bardziej spersonalizowany - miłość. To czuł i nie chciał pozwolić, aby dalej okłamywał samego siebie
Już nie.

Po kilkugodzinnych poszukiwaniach poczuł głód i ogromne zmęczenie. W pobliżu znajdował się tylko jedna planeta. Jej atmosfera różniła się od ziemskiej. Nasza jest raczej... Hmm... Ładna. Biała poświata przykrywająca, jak kołderka, Ziemię (przynajmniej tak opisywał ją Mały Książę - daję słowo!). Tamta niczym, tej białej kołderki, nie przypominała. Brązowa i śmierdząca mgła, przez którą przedarcie się, zabrało Księciu kolejne trzydzieści minut.

Po wylądowaniu przeżył głęboki szok. Pustka.
- Hop, hop! Czy ktoś tu jest? - wołał blondyn, który zupełnie nie pasował do otaczającego go krajobrazu . Malutki, zarumieniony ze zmęczenia chłopiec, próbujący przedrzeć się przez gąszcz uschły cierni i ogromnych drzew. Zrozpaczony i głodny postanowił położyć się spać. Na choćby krótką drzemkę. Dość długo szukał dogodnego miejsca. Znajdował się teraz na ogromnym polu, kiedyś pewnie bogatego w plony, teraz było to tylko zarośnięte pastwisko. Trawa niczym nie przypominała samej siebie - pożółkła i nieprzyjemna w dotyku, ale no cóż - lepsze to niż nic.

Mały Książę nie zastanawiał się długo. Położył się na ziemi i zasnął. Jedyne co mu przeszkadzało to burczenie w brzuchu.

Moje małe RóżeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz