Rozdział V

35 15 3
                                    

Chłopca obudziło lizanie po twarzy. Z przerażeniem otworzył oczy i odskoczył. Ujrzał nastoletniego chłopca, który tłumaczył coś małemu, rudemu liskowi. Rozbawiła go cała ta sytuacja. W tym momencie przypomniał sobie o swoim lisie. O tym pięknym, oswojonym lisie, który stał się dla niego wyjątkowy. 

Z zamyślenia wyrwały go głośne strzały. Nie wiedział co robić!

- Dlaczego tak stoisz?! Szybciej! - wołał chłopiec, który biegł już, z lisem na rękach, w stronę lasu. Książę pognał za nimi.

Co się tutaj dzieje? Co to za planeta? - Natrętne myśli nie dawały mu spokoju.

Biegli bardzo długo. Chodź może było to tylko wrażenie Księcia, który nie był specjalnie wysportowany. Na początku słyszeli za sobą kroki i szczekanie psów, jednak po pewnym czasie umilkły. Mijali wysokie drzewa, przedzierali się przez gęste ciernie. 

Zatrzymali się dopiero na polanie, skrytej w samym środku lasu. Przyjemne promienie słońca padały przez gęste korony drzew na świeżą trawę. Na krzakach, zamiast cierni, rosły dzikie poziomki i leśne jagody. 

Zdyszany i poraniony Książę usiadł na jednym w większych kamieni. Zaskoczony pięknem tego miejsca, podziwiał.

- Jedna z nielicznych polan, do których jeszcze nie dotarli - wytłumaczył chłopiec, widząc minę blondyna.

 - Kto nie dotarł?

- Widzę, że nie jesteś stąd... Trwa tu wojna... - wyszeptał chłopiec, dziwnie zmieszany. 

- Musimy się gdzieś ukryć! Nie możemy tu zostać, oni nas zastrzelą! - Książę przestraszył się nie na żarty.

- Gdzie chcesz się ukryć? Za niedługo żołnierze dotrą również tu... Przed wojną nie uciekniesz. - Te słowa zawisły, między nimi, w powietrzu. Mały Książę wiedział, że musi im pomóc. Poznał nowe osoby, które Cierpią. Musiał być jakiś sposób by załagodzić ich Próbę.

Nagle rękę Księcia zaczął lizać lisek.

- Pax! Mówiłem ci, że tak nie wolno! - chłopak zabrał lisa i położył go kilka metrów przed blondynem. - Przepraszam cię za niego. Bardzo lubi poznawać nowych ludzi. - zaśmiał się, siadając obok Księcia. - No więc... Jak się nazywasz?

- Jestem Mały Książę, a wy?

- To Pax - wskazał na lisa, który postanowił udawać obrażonego. - A ja to Peter. Co sprowadza cię na naszą planetę? - zapytał zanim Książę zdążył odpowiedzieć. 

- Oh... Szukam mojej ukochanej Róży... Ha! Szukam jej już od tygodnia! Nikt nigdzie jej nie widział! - W oczach chłopca pojawiły się łzy, które próbował ukryć.

- Płacz nie jest powodem do wstydu. - Peter położył rękę na jego ramieniu. - Płaczą tylko silne osoby, które mają odwagę pokazywać uczucia światu zewnętrznemu, chodź teraz jest to niezwykle trudne. Co do Róży... Jak wygląda?

- Jest piękna! Ma idealnie dobrane płatki, cztery kolce, a koło niej stał przeźroczysty klosz...

Na te słowa Pax bardzo się ucieszył. Zaczął skakać i krążyć wokół chłopców.

- Widzieliśmy ją! - rzekł wesoło chłopak.

Książę nie wiedział co powiedzieć. Po jego policzkach spłynęła jedna, a potem następna i następna łza, ale teraz były to tylko łzy szczęścia.

Gdy już opanował tak gwałtowne uczucia, jego brzuch dał o sobie znać.

- Muszę coś zjeść. - wyznał.

- Nie tylko ty. Musimy czegoś poszukać! - rzucił Peter. - Zobaczymy Różę, jeśli pójdziemy jakieś 15 km na zachód.

 - W takim razie idziemy na zachód! Emm... Gdzie jest zachód? - zapytał Książę.

Peter zaśmiał się i wyjął mapę. - No więc jesteśmy gdzieś tu, a musimy dojść w to miejsce... - Mamrotał sam do siebie. - Dajcie mi chwilkę, muszę zorientować mapę.

O nogę blondyna zaczął ocierać się lisek.

- No co lisku -  zaśmiał się głaskając zwierzę po grzbiecie.

- No dobra, więc musimy iść w tamtą stronę. - wskazał na wąską dróżkę, prowadzącą wgłąb lasu. - Chodźcie! Nie ma czasu do stracenia! - Peter właśnie ubierał plecak.

W czasie podróży rozmawiali o wielu rzeczach...

- Co ty tu robisz? To chyba niebezpieczne chodzić samotnie po lesie, zwłaszcza w czasie wojny.

- Nie jestem sam, mam Paxa. Co my tu robimy... To bardzo dobre pytanie. Gdy zaczęła się wojna, mój tata kazał mi zostawić Paxa w lesie. Sam wyjechałem do dziadka, ale sumienie nie dawało mi spokoju. Wyruszyłem w podróż i pomijając wszystkie, napotkane przeze mnie przygody, w końcu znalazłem tego urwisa. - Zaśmiał się. Obydwoje spojrzeli na, wesoło podskakującego, liska. 

Nim Książę zdążył cokolwiek odpowiedzieć usłyszeli strzały. Znaleźli się na skraju lasu, a przed nimi rozpościerały się otwarte pola - sam środek walk.

Chłopcy klęknęli. Próbowali ukryć się w krzakach.

- Musimy być cicho, wtedy może uda nam się uniknąć konfrontacji z żołnierzami. - wyszeptał chłopiec, ale było już za późno. Poczuli lufy na tyle swoich głów.

- Co wy tu robicie, dzieciaki?

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 24, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Moje małe RóżeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz