Chłopca obudziło lizanie po twarzy. Z przerażeniem otworzył oczy i odskoczył. Ujrzał nastoletniego chłopca, który tłumaczył coś małemu, rudemu liskowi. Rozbawiła go cała ta sytuacja. W tym momencie przypomniał sobie o swoim lisie. O tym pięknym, oswojonym lisie, który stał się dla niego wyjątkowy.
Z zamyślenia wyrwały go głośne strzały. Nie wiedział co robić!
- Dlaczego tak stoisz?! Szybciej! - wołał chłopiec, który biegł już, z lisem na rękach, w stronę lasu. Książę pognał za nimi.
Co się tutaj dzieje? Co to za planeta? - Natrętne myśli nie dawały mu spokoju.
Biegli bardzo długo. Chodź może było to tylko wrażenie Księcia, który nie był specjalnie wysportowany. Na początku słyszeli za sobą kroki i szczekanie psów, jednak po pewnym czasie umilkły. Mijali wysokie drzewa, przedzierali się przez gęste ciernie.
Zatrzymali się dopiero na polanie, skrytej w samym środku lasu. Przyjemne promienie słońca padały przez gęste korony drzew na świeżą trawę. Na krzakach, zamiast cierni, rosły dzikie poziomki i leśne jagody.
Zdyszany i poraniony Książę usiadł na jednym w większych kamieni. Zaskoczony pięknem tego miejsca, podziwiał.
- Jedna z nielicznych polan, do których jeszcze nie dotarli - wytłumaczył chłopiec, widząc minę blondyna.
- Kto nie dotarł?
- Widzę, że nie jesteś stąd... Trwa tu wojna... - wyszeptał chłopiec, dziwnie zmieszany.
- Musimy się gdzieś ukryć! Nie możemy tu zostać, oni nas zastrzelą! - Książę przestraszył się nie na żarty.
- Gdzie chcesz się ukryć? Za niedługo żołnierze dotrą również tu... Przed wojną nie uciekniesz. - Te słowa zawisły, między nimi, w powietrzu. Mały Książę wiedział, że musi im pomóc. Poznał nowe osoby, które Cierpią. Musiał być jakiś sposób by załagodzić ich Próbę.
Nagle rękę Księcia zaczął lizać lisek.
- Pax! Mówiłem ci, że tak nie wolno! - chłopak zabrał lisa i położył go kilka metrów przed blondynem. - Przepraszam cię za niego. Bardzo lubi poznawać nowych ludzi. - zaśmiał się, siadając obok Księcia. - No więc... Jak się nazywasz?
- Jestem Mały Książę, a wy?
- To Pax - wskazał na lisa, który postanowił udawać obrażonego. - A ja to Peter. Co sprowadza cię na naszą planetę? - zapytał zanim Książę zdążył odpowiedzieć.
- Oh... Szukam mojej ukochanej Róży... Ha! Szukam jej już od tygodnia! Nikt nigdzie jej nie widział! - W oczach chłopca pojawiły się łzy, które próbował ukryć.
- Płacz nie jest powodem do wstydu. - Peter położył rękę na jego ramieniu. - Płaczą tylko silne osoby, które mają odwagę pokazywać uczucia światu zewnętrznemu, chodź teraz jest to niezwykle trudne. Co do Róży... Jak wygląda?
- Jest piękna! Ma idealnie dobrane płatki, cztery kolce, a koło niej stał przeźroczysty klosz...
Na te słowa Pax bardzo się ucieszył. Zaczął skakać i krążyć wokół chłopców.
- Widzieliśmy ją! - rzekł wesoło chłopak.
Książę nie wiedział co powiedzieć. Po jego policzkach spłynęła jedna, a potem następna i następna łza, ale teraz były to tylko łzy szczęścia.
Gdy już opanował tak gwałtowne uczucia, jego brzuch dał o sobie znać.
- Muszę coś zjeść. - wyznał.
- Nie tylko ty. Musimy czegoś poszukać! - rzucił Peter. - Zobaczymy Różę, jeśli pójdziemy jakieś 15 km na zachód.
- W takim razie idziemy na zachód! Emm... Gdzie jest zachód? - zapytał Książę.
Peter zaśmiał się i wyjął mapę. - No więc jesteśmy gdzieś tu, a musimy dojść w to miejsce... - Mamrotał sam do siebie. - Dajcie mi chwilkę, muszę zorientować mapę.
O nogę blondyna zaczął ocierać się lisek.
- No co lisku - zaśmiał się głaskając zwierzę po grzbiecie.
- No dobra, więc musimy iść w tamtą stronę. - wskazał na wąską dróżkę, prowadzącą wgłąb lasu. - Chodźcie! Nie ma czasu do stracenia! - Peter właśnie ubierał plecak.
W czasie podróży rozmawiali o wielu rzeczach...
- Co ty tu robisz? To chyba niebezpieczne chodzić samotnie po lesie, zwłaszcza w czasie wojny.
- Nie jestem sam, mam Paxa. Co my tu robimy... To bardzo dobre pytanie. Gdy zaczęła się wojna, mój tata kazał mi zostawić Paxa w lesie. Sam wyjechałem do dziadka, ale sumienie nie dawało mi spokoju. Wyruszyłem w podróż i pomijając wszystkie, napotkane przeze mnie przygody, w końcu znalazłem tego urwisa. - Zaśmiał się. Obydwoje spojrzeli na, wesoło podskakującego, liska.
Nim Książę zdążył cokolwiek odpowiedzieć usłyszeli strzały. Znaleźli się na skraju lasu, a przed nimi rozpościerały się otwarte pola - sam środek walk.
Chłopcy klęknęli. Próbowali ukryć się w krzakach.
- Musimy być cicho, wtedy może uda nam się uniknąć konfrontacji z żołnierzami. - wyszeptał chłopiec, ale było już za późno. Poczuli lufy na tyle swoich głów.
- Co wy tu robicie, dzieciaki?
CZYTASZ
Moje małe Róże
FantasyPo smutnym rozstaniu z Pilotem, Mały Książę szuka swojego największego szczęścia - Róży - przyjaciółki i pierwszej miłości. Kontynuacja powieści "Mały Książę" autorstwa Antoine de Saint-Exupery'ego. Zawarte w opowiadaniu wątki pochodzą również z ks...