Rozdział 14

352 31 3
                                    

,,Wszyscy jesteśmy tacy sami pod jednym względem. Jesteśmy ludźmi."


Wręczyłam Avem'owi małą, brązową szyszkę, który był zachwycony prezentem.

- Dziękuję, pani Rogers - powiedział chłopiec.

- Mówiłam już wam, abyście mówili mi po imieniu. Nie jestem taka stara, aby mówić mi pani - oznajmiłam.

- Ale mama mówiła, aby do starszych zwracać się z grzecznością - powiedział brat Avem'a, Collis.

- To dobrze, ale jeśli ktoś chce, aby zwracano się do nich po imieniu to można to robić - odpowiedziałam. - Wiecie, muszę już iść. Głodna jestem, więc muszę napełnić mój brzuszek - powiedziałam ze śmiechem.

- Do zobaczenia - żegnały się dzieci.

Pomachałam im na pożegnanie. Viridi odprowadził mnie pod budynek w którym mieszkał.

- Wrócisz do siebie? Do swojego świata, znaczy - zapytał chłopak.

- Prawdopodobnie tak, ale na pewno z wielką chęcią będę tu wpadać - odpowiedziałam z uśmiechem. - Lubię ludzi stąd, a z niektórymi chciałabym, nawet utrzymywać stały kontakt.

Viridi wyciągnął z kieszeni jakiś wisiorek i podał mi go.

- To dla ciebie. Gdybyś chciała się ze mną skontaktować to dotknij naszyjnika, a ja przyjdę - powiedział mężczyzna.

- Dziękuję Viridi. To dla mnie dużo znaczy. I na pewno skorzystam - odpowiedziałam zakładając naszyjnik na szyję. - To do zobaczenia. Kiedyś.

- Ta. Do zobaczenia. W przyszłości. Mam nadzieję, że niedalekiej - oznajmił chłopaka.

Przytuliliśmy się na pożegnanie i każde z nas ruszyło w swoją stronę.

Szczerze mówiąc to bardzo zżyłam się z Viridi'm i naprawdę go polubiłam, choć, że na początku był jakiś trochę dziwny. Musiałam go dobrze poznać, aby zrozumieć.

Wtem usłyszałam jak ktoś mnie woła. Obróciłam się. To Viridi mnie wolał. Szybko podbiegł do mnie i chwycił w swoje ramiona. Poczułam na swoich ustach jego. Smakowały lasem i zielenią. Pasowało to do niego. Pocałunek był delikatny, nie nachalny. Podobało mi się to. Po chwili chłopak odsunął się ode mnie.

- Chciałem ci to powiedzieć wiele razy, ale prawdę mówiąc tchórzyłem za każdym. Lecz teraz, gdy masz odejść muszę to zrobić. Na początku miało być to tylko zadanie, które miałem wykonać. Znaleźć cię i przyprowadzić tutaj, ale wszystko potoczyło się inaczej. Zakochałem się w tobie. Pokochałem twoje oczy, włosy, dosłownie wszystko. Zwariowałem na twoim punkcie i raczej moje serce tak łatwo z ciebie nie zrezygnuje - powiedział Viridi, a mnie chciało się płakać.

Jeszcze nikt nie powiedział mi czegoś tak pięknego.

- Viridi, ja... czuję to samo od kiedy poznaliśmy się bliżej. Może nie powiem takiej przemowy jak ty, ale wiedz, że na pewno tutaj wrócę, choćby dla tego, że  czujemy coś do siebie - odpowiedziałam.

Oczy chłopaka zabłysnęły szczęściem i miłością.

- Ale wiesz, muszę już iść. Załatwić parę spraw w swoim świecie i dopilnować, aby wszystko wróciło do porządku - powiedziałam.

Rozstaliśmy się i wróciłam do swojego pokoju. Wykąpałam się i przebrałam w czyste ubrania. Nie chciałam stąd odchodzić. Czułam się tutaj jak w domu, ale pewne sprawy muszę po prostu załatwić. W jadalni zjadłam coś i wyszłam na dwór, aby po raz ostatni w tym dniu zobaczyć to miasteczko. Westchnęłam głęboko i wbiegłam w Speed Force.







Kapitan Ameryka i Speedy: Koniec GryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz