Rozdział 8

364 29 0
                                    

,,Wszyscy jesteśmy tacy sami pod jednym względem. Jesteśmy ludźmi.'

Po całkiem smacznej kolacji, jaką zaserwowała mi główna kucharka miałam wielką ochotę iść spać, dlatego też poprosiła Viridi'ego, aby odprowadził mnie, bo nie za bardzo orientuję się jeszcze w planie miasta.

- Dotrzesz już do pokoju? - Zapytał chłopak.

- Tak, dziękuję za dzisiejszy dzień - odpowiedziałam uśmiechając się przyjaźnie do chłopaka.

- Pamiętaj, że jutro o dwunastej idziesz poznać wyniki badań i ustalić termin usunięcia urządzenia - powiedział Viridi. - Przyjść po ciebie?

- Jakbyś mógł - odpowiedziałam trochę nieśmiało.

- Nie ma sprawy. Dobranoc - powiedział chłopak i oddalił się.

- Dobranoc - szepnęłam i wróciłam do mojego pokoju.

Wykąpałam się w nowoczesnej łazience w białym i czarnym kolorze. Przebrałam się w piżamę i poszłam spać.

Obudziłam się koło godziny siódmej. Wykonałam poranną toaletę i ubrałam się w tradycyjny strój panujący tutaj. Włosy związałam sobie w warkocza i zeszłam na dół. Pamiętam jeszcze drogę do jadalni, którą pokazał mi wczoraj Viridi. W sali jadalnej był już pan Nigrum.

- Witaj Julio - powiedział mężczyzna.

- Dzień dobry - odpowiedziałam i usiadłam przy stole.

- Jak tam wrażenia z wczoraj? - Zapytał zaciekawiona facet.

- Dobrze. Miasteczko jest przepiękne. Nigdy w życiu takiego nie widziałam. Jakbym cofnęła się w czasie - odpowiedziałam z uśmiechem na ustach.

Sięgnęłam po kilka kanapek, które leżały już na stole ii położyłam na swoim talerzyku.

- Viridi pewnie powiedział ci, że masz dzisiaj wizytę u lekarza i ustalenie terminu usunięcia urządzenia - powiedział pan Nigrum.

- Tak - odpowiedziałam i wzięłam kęsa pierwszej kanapki, która smakowała jak niebo w gębie.

- Oprócz tego zaczniesz też dzisiaj trening - oznajmił facet.

O tym nie wspomniał. Jak go tylko...

Moje rozmyślania przerwał pan Alba.

- Ja muszę już iść, ale ty zostań i zjedz coś więcej, bo będziesz musiała mieć dzisiaj dużo siły na trening - powiedział luso.

Zjadłam śniadanie dziesięć minut później. Za dziesięć minut będzie ósma, więc zdecydowałam, że przejdę się po miasteczku i postaram się bardziej zapamiętać jego plan. Wyszłam z budynku i zaciągnęłam się świeżym powietrzem. Ruszyłam ulicami miasta rozglądając się dookoła pragnąc zapamiętać jak najwięcej. W pewnej chwili w oddali zauważyłam jakieś dziesięć metrów ode mnie Brunneis'a. Rozmawiał z kimś o czymś żywo, więc nie był w stanie zobaczyć mnie. Podeszłam do niego i jego kolegi, który miał pomarańczowe włosy. Czy oni mają jakąś manię kolorowych włosów?

- Cześć Brunneis - przywitałam się.

- O cześć Julia. Nie zauważyłem cię. To jest Aurantiaco. Kolego mój, przedstawiam ci Julię Rogers, chociaż dobrze wiesz, kim ona jest - powiedział Brunneis, a ja przywitałam się z pomarańczowowłosym.

- Co tu robisz? - Zapytał Brunneis.

- Przechadzam się, by lepiej zapamiętać plan miasteczka - odpowiedziałam. - Potem idę do lekarza zobaczyć wyniki badań i ustalić termin usunięcia urządzenia.

- Już nie mogę się doczekać, aby zobaczyć to wszystko z bliska - powiedział podekscytowany Aurantiaco.

- A ja nie mogę się doczekać, aby po prostu odzyskać to, co utraciłam - odpowiedziałam. - A, mam pytanie. Pewnie wiecie, gdzie mieszka Viridi, więc mógłby któryś z was mnie tam zaprowadzić?

- Pewnie - odpowiedzieli chłopaki w tym samym czasie.

Wybuchliśmy śmiechem, a oni przybili sobie piątkę.

- To może zaprowadzicie mnie razem? - Zapytałam ocierając łezkę, która pojawiła się w moim oku podczas śmiechu.

Aurantiaco i Brunneis ruszyli ulicą, a ja szłam pomiędzy nimi, bo każdy z nich chciał, abym szła obok niego, więc zdecydowałam, że będę szła między nimi.









Kapitan Ameryka i Speedy: Koniec GryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz