VI

210 20 5
                                    

Nim Jeongguk się obejrzał, zimowy chłodny krajobraz, rozpościerający się za oknem zaczął przeistaczać się w ten bardziej przyjemny  wiosenny

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Nim Jeongguk się obejrzał, zimowy chłodny krajobraz, rozpościerający się za oknem zaczął przeistaczać się w ten bardziej przyjemny  wiosenny. Śniegi powoli topniały, a ostatnio dostrzegł nawet ptaki śpiewające radośnie, jakby chcące oznajmić wszystkim nadejście wiosny. Od zawsze uwielbiał tę porę roku i to jak wszystko budziło się do życia. Ostatnio, całe dni spędzał właśnie na dworze, w samotności, a czasem z Taehyungiem, by móc jak najdłużej cieszyć się ciepłymi promykami słońca. W końcu nie był pewny, czy jeszcze kiedyś będzie mu to dane.

Dwa tygodnie. Choć mogłoby się wydawać, że to stosunkowo krótki okres, tak dla Jeona był to szmat czasu. Tak wiele rzeczy zdążyło się wydarzyć, a jego świat obrócił się o sto osiemdziesiąt stopni. Nadal miał małą nadzieję, że to tylko jakiś głupi sen, z którego nie potrafił się wybudzić.

Jednak  podobno nadzieja matką głupich.

Dwa tygodnie. Tyle czasu minęło od wykrycia choroby. Od cholernej operacji i od rozstania z Sooyoung. Tyle czasu minęło od dnia, w którym po raz pierwszy zobaczył tego różowowłosego chłopaczka. I gdzieś tam głęboko w podświadomości mógł przyznać, że dla spotkania Taehyunga byłby w stanie przejść to wszystko jeszcze raz. A nawet i kolejny.
Mógł przyznać, że chłopak wspierał go na każdym kroku i Jeongguk był mu za to cholernie wdzięczny. Nigdy nie miał prawdziwego przyjaciela, cały swój czas poświęcając na naukę, a później pracę. I naprawdę się cieszył, że posiada teraz kogoś takiego jak Taehyung, jednak czymże była świeża dwutygodniowa znajomość w porównaniu do małżeństwa z kilkuletnim stażem?

Mogłoby się wydawać, że Jeon był silny. Że pogodził się z wszystkim co go spotkało, że postanowił zacząć od zera. Że wcale nie przerażała go wizja całego bólu związanego z chorobą.  Że wcale nie załamał się po kłótni ze swoją byłą żoną. Wcale.

Bo prawdą było, że Jeongguk nie okazywał zbyt wielu emocji. Potrafił śmiać się godzinami wraz z Taehyungiem, podczas gdy w nocy cicho szlochał w poduszkę tak, by przypadkiem nie obudzić słodko śpiącego chłopaka. Potrafił zakładać maski tak, by nikt nie zorientował się, że jest słaby. Bo był i to cholernie. Nie radził sobie z tym wszystkim, a z każdym dniem było coraz gorzej.

Upewniając się, że Taehyung już dawno pogrążony był we śnie, ostrożnie postawił swoje stopy na podłodze i bezszelestnie udał się w kierunku łazienki. Nie był do końca pewny dlaczego to robi. Dlaczego w jego ręce spoczywała teraz żyletka, którą pożyczył od różowowłosego. Jego dłonie zaczęły drżeć, a sam Jeon poczuł jakby przypływ adrenaliny. Serce biło mu jak oszalałe, jednak w tej chwili nie myślał o niczym. Nie przejmował się jak inni zareagują, jak zareaguje chłopak. Wiedział, że chce to skończyć. Tu i teraz. Bo tak było o wiele łatwiej, prawda? Mocniej złapał za ostrze, by chwilę później przejechać po swojej mlecznobiałej skórze.

Pierwsza rana, później jeszcze jedna i kolejna. Był jak w transie i za nic nie potrafił przestać. Sprawiało mu to jakiś chory rodzaj satysfakcji. Jednak po dłuższej chwili rzucił żyletkę gdzieś w kąt, zupełnie nie dbając o szkarłatną ciecz zdobiącą kafelki. Osunął się na ziemię, przymykając swoje powieki. Za chwilę przecież wszystko się skończy, prawda? Bo co za różnica, czy umrze teraz, czy za pół roku?

Syknął, dopiero po chwili odczuwając piekący ból w okolicach nadgarstków. Pojedyncza łza spłynęła po jego pulchnym policzku.

Jednak nie to najbardziej go złamało. Bo, gdy usłyszał dźwięk otwierających się drzwi i zobaczył przerażenie na twarzy swojego nowego przyjaciela i gorzki potok łez, miał wrażenie, że jego serce rozpadło się na milion kawałków.

Taehyung padł do nóg Jeongguka, potrząsając lekko jego ramionami, by ostatecznie złapać za jego blade policzki. Był zrozpaczony i nie mógł uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę. Że mężczyzna właśnie powoli gasł na jego oczach.

- Dlaczego mi to robisz?! Dlaczego?!- krzyknął żałośnie, nie potrafiąc zapanować nad swoim szlochem. - N-nie pozwalam ci umrzeć, rozumiesz?! Nie pozwalam!

- P-przepraszam, T-tae - ostatkiem sił mruknął Jeongguk. Złapał za taehyungową delikatną dłoń, lekko ją ściskając. - Ja nie mogę tak dłużej, naprawdę.

- Nienawidzę cię, wiesz?! Jesteś samolubnym dupkiem! Tylko ty mi zostałeś! Jak dojdziesz do siebie, to przysięgam, że porządnie skopię ci za to tyłek! - wrzasnął, co chwilę dławiąc się swoimi łzami. - Słuchaj. Za chwilę wrócę i obiecaj, że nie zamkniesz swoich ślicznych oczu , dobrze? - spojrzał na niego z błaganiem. - Obiecaj!

- D-dla ciebie wszystko, T-taehyungie - wymamrotał, a w tym samym czasie różowowłosy dopadł klamki, by szybko wybiec na korytarz.

- Halo!! Potrzebuję pomocy!! Niech ktoś mi pomoże!! - miał wrażenie, że jeszcze chwila i zedrze sobie gardło, ale teraz nie dbał o to. Rozejrzał się gorączkowo i ujrzał pielęgniarki, biegnące pośpiesznie w jego stronę z przerażeniem wymalowanym na twarzach.

- Co się stało, panie Kim?- spytały poddenerwowane, widząc jak ich ulubiony podopieczny ledwo co trzyma się na nogach.

- Moja sala. Łazienka. Jeongguk. Żyletka. Krew. - powiedział na jednym wydechu i rzucił się biegiem za siostrami. Przecież każda sekunda była w tym przypadku na wagę złota.

Nadal był w wielkim szoku. Istny koszmar. Co prawda, nie wierzył w to, że chłopak się pozbierał i każdej nocy krajało mu się serce, gdy słyszał ciche łkanie, jakby tonące gdzieś pośród głuchej ciszy. Czuł się źle, że nawet nie spróbował porozmawiać o tym z Jeonggukiem. Może wtedy nie doszłoby do tego wszystkiego. Był skończonym idiotą, przez którego wszyscy dookoła musieli cierpieć. Skoro znalazł w Jeonie odbicie swojej duszy, dlaczego nie chciał mu pomóc? Dlaczego stał i patrzył obojętnie na jego cierpienie? Dlaczego nie spróbował być dla niego wsparciem?

Jednak teraz znów znalazł się w łazience, która chyba już do końca życia będzie przypominała mu o tej cholernej nocy wyjętej niczym z horroru.

- Jeongguk?!! - widząc nieprzytomnego bruneta, serce podeszło mu do gardła i sam miał ochotę wszystko zwrócić. Nie teraz. Musi być silny. Jeszcze przez chwilę. - Przecież mi obiecałeś!! - płakał, ponownie znajdując się blisko mężczyzny i wtulając się w bezwładną pierś, by kurczowo chwycić się ubrudzonej krwią koszulki. Dopiero po chwili poczuł mocne szarpnięcie do tyłu. Zobaczył jak pielęgniarki powierzchownie opatrują jego rany, by ratownicy medyczni mogli przenieść go na nosze.

Wszystko działo się tak szybko.

Nieprzytomny Jeongguk wyprowadzony przez lekarzy na noszach, po raz kolejny walczący o życie. Łazienka. Kafelki ubrudzone od krwi. Żyletka spoczywająca w kącie.

Ciemność.





_______________________________

Cześć i czołem! Ciężko było mi pisać ten rozdział, plus nauczycielki w szkole, jakby się uwzięły na moją klasę i dowaliły nam masę sprawdzianów, przez co nie miałam zbytnio czasu :/ Ale w końcu jest ( jeżeli w ogóle jest jeszcze ktoś kto chce to czytać )!



Ściskam i przesyłam buziaki^^

( + nie smuć się mój bąblu  @lilmeowmeow6, będzie dobrze <3! )

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 03, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

there is no time to waste ⚜️ taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz