Roz. 6

4 1 0
                                    

Obudziłam się znacznie łatwiej niż wcześniej. Wstałam,przeciągnęłam się i... zaburczało mi w brzuchu. Odkąd tam byłam ani razu nie jadłam. Mimo niechęci musiałam zacząć się przyzwyczajać do wilczego życia,na które byłam skazana. Raczej wilki nie miały supermarketów,więc nauczenie się polowania też było konieczne.
Ale nie miałam zamiaru uczyć się od innych. Jak byłam mała sama nauczyłam się jeździć na rowerze i nikt nie pokazywał mi jak pływać, więc przy polowaniu też nie potrzebowałam pomocy.
Pierwszy raz zaczęłam używać wilczych zmysłów na serio. Wyczułam dziwny,ale pyszny zapach. Takiego trochę mokrego psa i sosny. Liczyłam,że to zająć albo cokolwiek co można zjeść.
Podążyłam za zapachem. Dotarłam na niewielką otwartą przestrzeń. Na trawie tuptały sobie sarenki-to ich zapach czułam.
Nie wiedziałam, czy to nie za duża ofiara jak na pierwszy raz,ale jeśli na początek nauczyłabym się łapać takie duże zwierzęta, to potem z mniejszymi byłoby łatwiej.
Wtopiłam się w krzaki i czekałam na odpowiedni moment. Po pewnym czasie podszedł do mnie bliżej kozioł. Cieszyłam się,bo miałam już dość czekania. Wyskoczyłam z krzaków prosto mu na szyję. Nawet nie mógł uciec. Powaliłam go na ziemię i wgryzłam w krtań. Jeszcze momencik walczył,jednak w końcu sarna opadła martwa.
Dopiero po chwili zauważyłam bezruch mojego śniadania.  Puściłam i przyjrzałam się mu dokładniej. Smak krwi w moich ustach nie był taki zły,jaki spodziewałam się,że będzie. Byłam taka dumna. Pierwsze polowanie i już sukces. Nie wiedziałam jak mam się za to zabrać. Rozgryzłam zad i zaczęłam jeść. Nawet nie spodziewałam się jakie dobre może być surowe mięso. Sarenka zniknęła w moim żołądku, zostały tylko kosteczki. Pierwszy raz odkąd tam byłam cieszyłam się. Choć na chwile zapomniałam o tym całym bajzlu. Niestety trzeba było wrócić do rzeczywistości.
- Eris!- usłyszałam wołanie Colina. W sumie dobrze,że to był on. Nie wiem czy mogłam powiedzieć,że go lubię,ale był w miarę miły.
- Hm? - obejrzałam się
Podbiegł do mnie z uśmiechem na pyszczku.
- Jednak tu jesteś.-spojrzał na resztki sarny za mną- Ty go SAMA upolowałaś?
- A co w tym dziwnego?- wypięłam dumnie pierś z uśmiechem.
- WOW, to było twoje pierwsze polowanie?
- Tak.
- Wiesz co,chyba już mam dla ciebie miejsce, o ile oczywiście chcesz... - skulił ogon pod siebie i opuścił głowę
Westchnęłam, nadal nie wiedziałam co mam zrobić, ale ten adorator skutecznie odrzucił mnie od tej drugiej watachy.
A w sumie, jak mi się nie spodoba to mogę odejść, nie?
- Dobra, niech ci będzie.

Witaj W WataszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz