2.

104 14 10
                                    

Baekhyun zawsze był ciamajdowaty. Dla niego nawet prosta podłoga była niekiedy torem przeszkód (pomijając te momenty gdy z powodu zbyt wielu procentów widział potrójne schody prowadzące do monopolowego). Często się wywracał, potykał i obijał. Jego poprzednia pracodawczyni wywaliła go z hukiem za notoryczne wywalanie tacy z naczyniami i tłuczenie szklanych dzbanków. Od tamtej pory unikał pracy na stanowisku kelnera jak ognia. 

Praca jako pokojowy nie był jego szczytem marzeń ale zarobić jakoś na jedzenie musiał. A matka ostatnio wyzwała go od grubasów gdy znalazła w jego pokoju cztery opakowania po karmelowych donutach (pakowanych po 12 sztuk w jednym). Baekhyun lubiał swoje boczki. Jego boczki dodawały mu odwagi i pomagały podczas bardziej stresujących sytuacji (miał dziwny zwyczaj obejmować się rękoma i ściskać je do upadłego aż nerwy mu mu nie puszczą). 

Ale wróćmy do tego nieszczęsnego popołudnia gdy Baekhyun wjebał się do pokoju swojego Przyszłego Męża...

*

Baekhyun patrzył wkurzony, jak blondyn odchodzi by sprawdzać inne piętra i pracę reszty osób, i nie patrząc tak naprawdę co robi (często mu się to zdarza) otworzył kartą magnetyczną jeden z pokoi. Jedną milionową sekundy się wahał ale  już było za późno. I to nie dlatego, że otworzył za szeroko drzwi czy dlatego, że gość już go zobaczył. Nie. Było za późno, bo Byun zahaczył stopą o próg i pierdolnął z całej siły w ścianę obok przy okazji dostając klamką w brodę. 

Leżał jak kłoda na podłodze stękając z bólu. Masował swoją obolałą brodę a gdy otworzył oczy, z przerażeniem ujrzał pokój pełen rzeczy i otwartą walizkę. W łazience świeciło się światło i widać było cień wysokiego mężczyzny i Baekhyun już wiedział. 

Był w dupie.

No nie tak dosłownie. 

Ale był tak głęboko w dupie, że nawet wstać nie mógł bo gdy próbował, potknął się ponownie i uszkodził sobie nadgarstek. 

-Kurwa jego mać! - Syknął, modląc się by facet nie wyszedł. Lecz wszystko szło nie tak jak różowowłosy by chciał. Gość, zaalarmowany hałasem, wyszedł z łazienki i ku przerażeniu młodszego, miał na sobie jedynie ręcznik na biodrach. 

-Co tu sie dzieje? - zapytał zaskoczony, podnosząc jedną brew do góry, widząc... to.

-Przepraszam! - pisnął Byun zasłaniając oczy.

-Hej, nic ci sie nie stało? - Podszedł do Baekyuna i złapał go za ręce, pomagając wstać. Młodszy stęknął czując ból w nadgarstku. 

-Jeszcze raz przepraszam najmocniej! To był wypadek!  - Baekhyun wręcz płakał. Ukłonił się najniżej jak mógł i modlił się w duchu by ten zajebiście-przystojny-facet-nie-z-tego-świata nie naskarżył na niego Krisowi.

-Hej, jest wszystko w porządku. Twój nadgarstek natomiast nie wygląda za dobrze. Trochę się śpieszę, więc nie mam jak ci zbytnio pomóc ale w tylnej kieszonce walizki mam bandaż w razie czego. I następnym razem uważaj na siebie słodziaku. 

SŁODZIAKU?!

-Dzię... Dziękuję ale mamy apteczkę na zapleczu... jeszcze raz proszę o wybaczenie. - Ukłonił się i wyskoczył z pokoju niczym z procy, kątem oka taksując klatę Pana Przystojniaka, a było na co patrzeć. 

Zamknął szybko drzwi i uciekł za wózek do stojącego w osłupieniu Do. Chłopak patrzył  na niego jak na kosmitę i widać było, ze chce coś powiedzieć ale z ust wychodziło mu tylko powietrze. 

-NO CO?! 

-Kto kurwa był?! 

-Nie wiem, ale chce być matką jego dzieci. 

*

Luhan stał w pralni, przebierając brudną pościel i ręczniki. Jako, że był pyskaty i leniwy, zawsze wysyłali go do najbrudniejszej roboty. Gdy zobaczył wchodzących do pralni Byuna i Kyungsoo, natychmiast wyjął telefon sprawdzając godzinę i aż cicho krzyknął.

-Ta, już 17! Możemy iść?

-Tak, zbieraj się. - Kyungsoo rzucił mu kluczyk do jego szafki.

Szatnia była już pełna. Z kilku szafek waliło znoszonymi butami, gdzieś leżał parasol prawdopodobnie już bez właściciela a ogólny hałas przyprawiał o ból głowy. Luhan jako pierwszy opuścił pomieszczenie, nie chcąc przesiąknąć tą atmosferą wieśniactwa i blebstwa.

Reszta dołączyła do niego chwilę później. Lu widząc szeroki uśmieszek na twarzy Do i tępe spojrzenie u Baekhyuna od razu wyczuł ploteczki. 

-Co jest?

-Idziemy do McDonalda coś zjeść, tam ci opowiem. 

-Ale ja chcę wiedzieć już!

-Morda Jeleniu. Najpierw jedzenie. Mój brzusio płacze - zastękał różowowłosy.

*

-Pierdolisz!

-Chciałbym. 

-Widac było coś przez ten ręcznik?

-Niestety nie - westchnął zasmucony Byun. - No ale ta klata... Marzenie każdego prawilnego geja. Aż bym lizał.

- Chłopaki...

-No ja tam swojego Sehuna to tak czasami języczkiem drażnię, że jest twardy jak skała 

-Chłopaki...

- Ehhh... Gdybym wiedział jak się nazywa i gdzie mieszka to bym kupił mu pierścionek...

-A tak w ogóle to wymyśliłeś już  jak go będziesz brał w waszą noc poślubną?

-Boze drogi! Zamknijcie się!!!

Luhan przewrócił oczami.

-Tez byś mógł sobie kogoś znaleźć, frustracja rozniesie cię od środka kiedyś. 

-Nie chcę. - Burknął obrażony Do.

-Całe życie na ręcznym chłopie.

-Oj zamknijcie te swoje zboczone twarze, nie każdy chce tu słuchać o waszych pozycjach seksualnych.

- To mają pecha - stwierdził Jeleń siorbiąc coca-colę.

- Jesteście niemożliwi



A/N hejo hejo ^^ za błędy przepraszam i mam nadzieję, że się podoba :3

Pokojówka | ChanbaekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz