15

2.8K 208 208
                                    

W miarę cicho wspinaliśmy się po schodach na górę, pomagając słabszym demonom. Will nauczył mnie paru zaklęć na wszelki wypadek. Szedłem pierwszy, miałem ważne zadanie, muszę odwrócić uwagę wujów, a potem jakoś samemu dostać się przez magiczne drzwi do wymiaru Willa i je zamknąć. 

Przed drzwiami na drugim piętrze zatrzymałem się i spojrzałem na podpierającego się na moim ramieniu Billa.

-Kocham cię trójkąciku-szepnąłem

-J-ja ciebie też S-sosenko-był bardzo osłabiony.

Pociągnąłem za klamkę i wychyliłem głowę, aby zbadać teren. Korytarz był pusty, więc dałem pozostałym znak, że zaczynamy akcję i posadziłem Ciphera na schodach. Pocałowałem go ostatni raz w usta i wyszedłem. Za dwie minuty Will wyjdzie i otworzy portal, wpuszczając tam demony i dziewczyny. Pobiegłem do sali w której zazwyczaj według Błękitka przebywali wujkowie i na szczęście tam właśnie ich znalazłem.

-Wuju Stanie, Fordzie-przywitałem się i stanąłem przed zdziwionymi bliźniakami. Siedzieli na dwóch fotelach oglądając ulubioną telenowele. Pomiędzy siedziskami był stolik, na którym leżało ciasto, nóż, talerzyki i filiżanki jak na jakimś jebanym przyjęciu.

-Cholera Dipper co ci się stało?! Cuchniesz jak...-przerwałem wypowiedź Stanleya

-Gnijące zwłoki demonów? Właśnie byłem pozwiedzać piwnice!-Stanley nie wiedział o co mi chodzi, patrzył na mnie jak na wariata. Za to wuj Ford wstał i skarcił mnie wzrokiem.

-Co tam robiłeś?!-warknął

-To raczej ja powinienem zapytać co tam robi piramida z rozkładających się ciał! -krzyknąłem i złapałem za nóż i uniosłem go w stronę Forda.-Jesteś potworem-prychnąłem

-B-bracie... czy to... czy on mówi prawdę?-Stan nie dowierzał. 

-Oh proszę cię Stanley, te szatańskie ścierwa nie zasługują na pochówek! To oni są potworami Dipper, nie ja. Uratowałem ten wymiar! Teraz razem ze Stankiem tu rządzimy. Wreszcie ktoś odpowiedzialny i godny przejął pałeczkę.-było widać, że jest z siebie dumny-Odłóż ten nóż dziecko.

Spróbował chwycić za narzędzie, jednak ja cofnąłem rękę, raniąc go przy okazji w dłoń. Wuj syknął i złapał za bolące miejsce.

- TY OBSRANY KURWIU NIECH CIE LICHO PIERDOLNIE A SAM IDŹ SIĘ ZABIĆ TY OGÓRASIE PLACKU JEDEN KURWA!*-krzyczałem zdesperowany w przypływie złości- ZNISZCZYŁEŚ TEN WYMIAR, PRZEZ CIEBIE BĘDZIE WOJNA

Ford się ewidentnie wkurwił. Wyjął zza paska jakiś pistolet, który sam zrobił. Spiąłem się. Wuj celował we mnie z chorym uśmieszkiem na twarz.

-Stanford, co ty do diabła wyprawiasz?!-Stan wyglądał na przerażonego zachowaniem brata, tak samo jak ja.

-To co trzeba był zrobić już dawno. Same są z tobą problemy Dipper. Myślałem, że staniesz u mego boku, że razem zaprowadzimy tu porządek, ale ty wszystko zaprzepaściłeś.-Coś runęło z hukiem na górze, wuj zamknął oczy i wyczuł demoniczną magie. Już wiedział co zrobiłem. odbezpieczył broń, a mi łzy napłynęły do oczu.-I jeszcze zdradziłeś własną rodzinę. Powinieneś zdechnąć.

-W-wujku...-nie zdążyłem nic powiedzieć. Ford pociągnął za spust. Czas jakby zwolnił. Widziałem teraz dokładnie szaleństwo w jego oczach. Postradał zmysły i zrobił się niebezpieczny. Strzelił do mnie. Czyli tak umrę. Nie bałem się śmierci. Pomyślałem o Billu. O wszystkich naszych wspólnych chwilach. Przypomniała mi się wesoła Mabel i zamyślona Alex, nawet ten nieśmiały Will i zagubiony Matt. Zamknąłem oczy czekając na pocisk i koniec, ale nic takiego nie nastąpiło. Usłyszałem za to jęk bólu i ciało upadające na podłogę. Otworzyłem oczy. Przerażony Stanford upuścił broń na ziemię i rzucił się do swojego bliźniaka, który obronił mnie własnym ciałem i zmarł w ramionach brata chwilę później.

Czego się nie robi dla miłości?[Billdipp]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz