Dzięki ziołom dziewczyna szybko wyzdrowiała. Mimo to, rodzina zwlekała z pożegnaniem jej. Zamieszkała z Jeffersonem i jego córką w skromnej, drewnianej chatce. Próbowała jakoś odwdzięczyć się za pomoc. Gotowała oraz opiekowała się Grace, gdy mężczyzna wychodził zarabiać na ich posiłki.
Białowłosa załapała wspólny język z dziewczynką. Czesała ją, bawiły się śmiejąc przy tym głośno i nie dając przy okazji spać Jeffersonowi. Po południu siadały przy stoliku z zastawą. Otoczone były pluszakami, posadzonymi na krzesełkach.
Właśnie były w trakcie zabawy w herbaciane przyjęcie, gdy do domu wszedł brunet z koszem pełnym grzybów.
-Tatuś! - dziewczynka przytuliła ojca i zaprowadziła do stołu.
Mężczyzna zaśmiał się, czochrając Grace po włosach.
-Cześć, słoneczko. Witaj Teosiu - uśmiechnął się ciepło do białowłosej, kładąc kosz na ziemi.
-Napijesz się z nami herbaty? - dziewczynka spojrzała na niego z nadzieją.
-Pewnie, skarbie - odparł.Grace nalała naparu do filiżanki, którą podała brunetowi. Ten usiadł obok pluszowego żółwia i upił łyk.
-Jak się czujesz? - zerknął w stronę Teodory.
-Dobrze - mruknęła cicho - A jeśli pytasz, bo chcecie mnie otruć, to nie, nie udało wam się.Mężczyzna zaśmiał się i pokręcił głową. Ta dziewczyna była niemożliwa. Z jednej strony grzeczna i miła, ale swoje miała za uszami. Czasami zdarzało się jej wybuchnąć z powodu niepunktualności. Jednak wśród takich dni, czas bym niczym, w porównaniu z docinkami Jeffersona. Potrafił nieźle wyprowadzić ją z równowagi, co go strasznie bawiło. Zresztą nie tylko jego. Z perspektywy Grace wyglądało to jeszcze zabawniej.
-Teosiu wyhaftujesz mi coś? - poprosiła dziewczynka.
-Oczywiście, księżniczko - Teodora sięgnęła po szydełko i zabrała się do pracy.Brunet przypatrywał się jej z zawadiackim uśmiechem.
-Coś ci krzywo idzie - mruknął, lecz zaraz został obdarzony morderczym spojrzeniem.
Polubił dziewczynę. Bardzo im pomagała. Dodatkowo znalazł idealną opiekunkę dla córki. Teodora uwielbiała Grace, oczywiście z wzajemnością. Białowłosa praktycznie zastępowała jej matkę.Była również i dla niego oparciem. Ciężko było mu zdobyć pieniądze na utrzymanie siebie i córki. Niby jakoś sobie radzili, aczkolwiek potrzebował kogoś, kto choć na chwilę odciągnie go od nieprzyjemnych myśli.
-Zaraz wracam - poinformowała Grace i pobiegła na zewnątrz.
Zapanowała dość niezręczna cisza. Białowłosa skupiała się nad haftem, a Jefferson przyglądał się jej uważnie.
-Ładnie - stwierdził wymuszając kaszel.
Miał dość tego milczenia.
-Dziękuję - uśmiechnęła się - aczkolwiek marny początek rozmowy.
-To ja dziękuję... - zignorował jej uwagę - Świetnie się nią zajmujesz.
-Kocham dzieci - spojrzała na niego, lecz po chwili uśmiech zszedł jej z ust, a oczy przepełnił ból - niestety ja nigdy nie będę miała własnych.
-Przepraszam... Ja... Nie wiedziałem - mruknął zmieszany i zaskoczony jednocześnie.
-Nic się nie stało - kiwnęła głową, wracajac do haftu - zazdroszczę ci.Wyjęła zegarek i sprawdziła godzinę. Już miała wstać, gdy na nadgarstku poczuła uścisk dłoni.
-Poczekaj... - zaczął, lecz przerwało mu rżenie koni i dźwięk kół. Przerażeni spojrzeli po sobie.
-Królowa - szepnęła Teodora, czując, jak serce łomocze jej w piersi.
-Grace - mężczyzna zbladł i zerwał się z miejsca wybiegając przed dom.
CZYTASZ
Those Magic Changes || Once Upon a Time •ZAWIESZONE•
FanfictionAlyss za namową kuzynki przyjeżdża do pewnego miasteczka w stanie Maine. Nie jest jeszcze świadoma tego, jak ważną odegra tu rolę.