Pierwsze promienie słońca wyrwały blondwłosego chłopca ze snu. Zaraz po przebudzeniu Naruto pobiegł do łazienki aby umyć zęby i wziąć prysznic. Kiedy wykonał rytuał porannej toalety skierował swoje kroki do jadalni na śniadanie.
Odebrawszy talerz z posiłkiem poszedł zająć miejsce, jak zawsze znajdowało się ono w kącie, z dala od innych dzieci. Po jedzeniu opiekunki ogłosiły, że wszyscy mają wziąć koce gdyż będą nocować w lesie. –No proszę. Nie sądziłem, że będą nam tak ułatwiać nasze plany. –Odezwał się lis. Gdy wszyscy byli już spakowani i gotowi do drogi wychowawczyni grupy podeszła do naszego blondyna i warknęła mu do ucha. –Nie myśl sobie, że ktokolwiek będzie ciebie szukał jeśli się zgubisz Demonie. –Oni chyba naprawdę chcą żebyśmy uciekli i zniknęli z ich życia. To byłby ciężki grzech zniszczyć ich nadzieje i zostać w tej dziurze. Ucieszył się Kurama. –Czyli wystarczy że oddalę się w odpowiednim momencie i będziemy wolni? –Jak dwa ptaki na niebie. –Odpowiedział lis na pytanie chłopca.
Opuszczając wioskę Naruto spojrzał ostatni raz na twarze czterech Hokage wykute w skale nad dotychczasowym miejscem jego zamieszkania gdyż domem tego nazwać nie było można. po tym krótkim pożegnaniu blondyn ruszył za pozostałymi dziećmi. Mógł odejść już teraz, ale wiedział, że podczas nocnej zabawy w podchody łatwiej będzie się „zgubić", zwłaszcza trzyletniemu dziecku.
Po dotarciu na miejsce obozowania wychowawczynie podzieliły swoich podopiecznych na dwie grupy i Naruto. Niebieskooki wiedział, że zostanie sam w obozowisku podczas gdy inni będą się bawić w lesie on będzie miał siedzieć na tyłku i czekać, aż wrócą. Jego plany były jednak inne.-Droga wolna? Zapytał kiedy ścigający zniknęli zasięgu słuchu. –Tak, wolna. Nie czuję absolutnie nikogo. –Zatem ruszajmy nie ma sensu czekać, ale w którym kierunku? –Na wschód do kraju demonów. –Po tych słowach chłopiec wziął plecak i ruszył we wskazaną stronę.
Naruto biegł przez las a fakt, że z powodu egipskich ciemności ledwo widział swoją rękę uniesioną przed własną twarzą wcale mu nie pomagał. Po kilku godzinach postanowił więc zatrzymać się i odpocząć. –Ej Kurama dlaczego mam iść akurat do kraju demonów. –Zapytał chłopiec z zaciekawieniem.-Dowiesz się na miejscu, a teraz idź spać bo jutro czeka nas daleka droga. –Masz rację. Dobranoc Kurama. –Dobranoc mały.
Trzy dni później wczesnym wieczorem Naruto szedł leśnym szlakiem kiedy drogę zastąpiło mu kilku uzbrojonych mężczyzn. –Wiesz dzieciaku, że na czarnym rynku można wiele zarobić sprzedając takie głupie bachory jak ty? –Zapytał ich szef łapiąc Naruto za kołnierz i podnosząc go. Niewiele myśląc wyciął zza paska swój znaleziony kunai i wbił go w szyję bandyty. Broń była tak okrutnie zaprojektowana, że pomiędzy ostrzami znajdował się kanalik, którym mogła wypływać krew, a silnie ząbkowane krawędzie i chropowata powieżchnia podczas wyciągania noża masakrowały tkanki wokół rany przyspieszając zgon. Kiedy obaj upadli na ziemie nad chłopcem stanął ogromny zbir z drewnianą pałką równie wielką jak on. –To za szefa. –Warknął, ale zanim zdążył cokolwiek zrobić uderzył w niego ogromny język i odrzucił go na kilkanaście metrów. Naruto patrzył z zaskoczeniem jak ogromna żaba wylądowała tuż przed nim, a siedzący na niej białowłosy mężczyzna powalił pozostałych zbirów kilkoma technikami ninja. Kiedy skończył ropucha zniknęła w kłębach białego dymu, a jego wybawiciel odwrócił się do niego. –Cześć jak się nazywasz. –Naruto. –Fajnie. Jestem Jiraya.
Mam nadzieję że warto było czekać.
CZYTASZ
Naruto syn Kuramy.
FanfictionNaruto ucieka z Konochy i zostaje przygarnięty przez Kuramę. Reszty dowiecie się czytając.